Michał Żewłakow: "Tej reprezentacji byle frajerski zespół nie pokona"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Kiedy czasem słyszę w radiu ekspertów mówiących o piłkarzach polscy kopacze, mam ochotę jednemu czy drugiemu dać po mordzie - irytuje się w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Michał Żewłakow, były reprezentant, a obecnie dyrektor skautingu Legii.

Październikowa wygrana z Niemcami w Warszawie rozpoczęła etap trwania zespołu Adama Nawałki. Z mistrzami świata spotkania o punkty nie wygrywa się przypadkowo

— podkreśla Żewłakow.

Przypadkiem, to z Niemcami można zagrać dobre spotkanie i przegrać 0:1 w ostatniej minucie. Im nie zdarzają się wpadki, są jak walec. Dlatego 2:0 to naprawdę wyczyn

— dodaje.

Po wielu meczach i tygodniach pracy wreszcie przyszło ukojenie i nadzieja, że drużyna będzie grała w piłkę i nie przegrywała. Wcześniej ciągle czegoś brakowało, coś nie pasowało. Aż przyszedł mecz z Niemcami, w którym niczego nie musieliśmy, tylko mogliśmy, przed którym staliśmy pod murem i mało kto wierzył w jakikolwiek sukces. Te punkty dadzą drużynie świadomość i dojrzałość

— przewiduje były reprezentant Polski.

Ostatnie występy polskiej kadry dały nadzieję wątpiącym. Ale przede wszystkim narodził się zespół - podkreśla Żewłakow.

W meczach ze Szkocją, Gruzją czy nawet towarzyskim ze Szwajcarią piłkarze pokazywali charakter, nie pękali. To wciąż nie jest produkt skończony, kadra nie gra pięknie, nie od wszystkich można oczekiwać regularności, ale spodziewam się, że już zawsze będą próbowali grać o zwycięstwo. Jestem pewny, że tej reprezentacji byle frajerski zespół nie pokona. To efekt meczu z Niemcami

— tłumaczy.

Kiedy obserwuje wielki powrót Sebastiana Mili do reprezentacji, to widzi „laleczkę Chucky”.

Słodką, uśmiechniętą, ale dalej z zabójczym instynktem. (…) Sebastian miewał różne momenty, ale zawsze był przy tym naturalny. Szczery uśmiech bije z jego twarzy i pewnie gdyby nie był w formie, to by się przyznał trenerowi. Mało kto na niego liczył, a on odbudował formę, dostał kredyt, który sumiennie spłaca.

Droga polskiej reprezentacji do wyjścia z grupy jest wciąż daleka, dlatego nie należy zbyt daleko wybiegać w przyszłość, ale skupić na każdym kolejnym meczu.

Mam nadzieję, że piłkarze będą kontynuowali to, co zaszczepił selekcjoner. Tyle się mówi o cudownej atmosferze, ale nigdy jej nie stworzymy bez wyników. Choćby szkoleniowiec robił i wymyślał nie wiadomo, jakie historie. Bo porażek nie wybaczą kibice, a atmosferę rozbiją dziennikarze

— twierdzi były piłkarz.

Prawdziwych kozaków mamy na kilku pozycjach, na innych – dobrych piłkarzy

— ocenia.

Zawsze będzie nosił w sobie żal, że nie rozegrał ani jednego meczu na Stadionie Narodowym.

Do końca życia pozostanie mi w sercu zadra, że choć w reprezentacji rozegrałem 102 mecze, to nie dane mi było dostąpić zaszczytu gry na Stadionie Narodowym. W rodzinnej Warszawie, na mojej Pradze, gdzie się wychowałem. Cóż, nie można mieć wszystkiego, ale pod tym względem czuję niespełnienie. A może nie zagrałem na nim na własne życzenie…

— zastanawia się.

Jak wspomina okres, kiedy był kapitanem drużyny narodowej?

To nie była nagroda, tylko odpowiedzialność. Kapitanem się zostaje, to kwestia charakteru, nie liczby rozegranych spotkań albo wieku. Nazywaliście mnie złotoustym Michałkiem, bo po każdej porażce potrafiłem wyjść, nadstawić pysk i wytłumaczyć, dlaczego znowu było w plecy. Kiedy był sukces, posyłałem młodych, żeby się ogrzali w euforii i poznali łatwiejsze pytania

— opowiada.

Dlatego, kiedy czasem słyszę w radiu ekspertów mówiących o piłkarzach polscy kopacze, mam ochotę jednemu czy drugiemu dać po mordzie. Bo nie mają pojęcia, ile to wszystko kosztuje wysiłku. Nie wiedzą, co to sport, mobilizacja, stres, rywalizacja, poświęcenie i przeciwnik. Potrafią się tylko pośmiać, że piłkarz niczego nie potrafi. Mam nadzieję, że wreszcie nabiorą odrobiny szacunku i nim po raz kolejny powiedzą kopacz, jeden z drugim ugryzie się w język

— kończy Żewłakow.

bzm/przegladsportowy.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.