Piłkarze Legii w opałach po meczu w Kazachstanie. Było bardzo niebezpiecznie

Fot. PAP/EPA/IGOR KOVALENKO
Fot. PAP/EPA/IGOR KOVALENKO

Kibice kazachskiego klubu FK Aktobe próbowali wedrzeć się do hotelu, w którym mieszkali piłkarze Legii Warszawa. Było bardzo niebezpiecznie. „Zjeździłem pół świata, ale czegoś takiego nigdy nie przeżyłem” - opowiada lider Legii Miroslav Radović w rozmowie z „Super Expressem”.

W IV rundzie eliminacji Ligi Europejskiej Legia pokonała FK Aktobe 1:0. Niezadowoleni z wyniku kibice przegranej drużyny postanowili zemścić się na piłkarzach z Polski. Pod hotelem, w którym zatrzymali się sportowcy, rozpętali piekło. W ruch poszły kamienie i płyty chodnikowe. Do zaprowadzenia porządku zostały użyte specjalne oddziały policji.

Do bijatyk pomiędzy sympatykami obu drużyn miało dojść jeszcze przed meczem.

My przed spotkaniem i w jego trakcie nie widzieliśmy żadnych burd. Na stadionie była kocia muzyka, gwizdy. Jak to na wyjazdach. Nie robi to na nas wrażenia

— mówi Miroslav Radović w „Super Expressie”.

Prawdziwe kłopoty zaczęły się dopiero później.

Mieliśmy już problemy z wyjazdem ze stadionu, ale to był dopiero początek. Pod hotel przyszła kilkusetosobowa grupa. Zaczęli nas wyzywać, rzucać w okna kamieniami. Nie mogliśmy wyjechać na lotnisko. Okupacja wejścia do budynku trwała blisko godzinę. A my siedzieliśmy w pokojach. Od kierownictwa hotelu i naszych działaczy dostaliśmy polecenie, żeby nigdzie się nie ruszać, bo sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Ktoś mówił, że policja użyła broni, ale ja strzałów nie słyszałem

— relacjonuje Serb.

Potem dowiedzieliśmy się, że tylko dzięki zdecydowanym działaniom policjantów mogliśmy wyjechać z hotelu. Przejeżdżając koło grupek ludzi, widzieliśmy, jak nam wygrażają pięściami i coś krzyczą. Dziwię się, że UEFA dopuściła Aktobe do eliminacji Ligi Europy. Przecież to Azja! Na naszym kontynencie takie sytuacje są nie do pomyślenia

— dodaje Radović.

Z pobytu w Kazachstanie zapamiętał też spacer po Aktobe. To był dla niego horror.

I nie chodzi o chuliganów, ale o to, jak tam żyją ludzie. W Kazachstanie czas jakby zatrzymał się w głębokiej komunie. Takiej biedy jeszcze na własne oczy nie widziałem

— podkreśla zawodnik warszawskiego klubu.

bzm/se.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych