Terlecki: "Jestem alkoholikiem i lekomanem". Były piłkarz o swoim upadku

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Nie ustaje wrzawa medialna wokół problemów Stanisława Terleckiego. B. reprezentant Polski przyznaje, że po części sam jest ich przyczyną.

Do tej pory Terlecki wszystkie swoje niepowodzenia tłumaczył chciwością i niewdzięcznością swoich najbliższych, którzy mieli go wpędzić w biedę i bezdomność.

Lubię pić. Jeśli ktoś nie może wyobrazić sobie dnia bez alkoholu, to jak go można nazwać? Alkoholikiem. Tak, jestem uzależniony. Kiedyś, jak jeszcze pracowałem, przywoziłem sobie do domu sześć piw i do nich zasiadałem. Odreagowywałem w taki sposób i szedłem spać. To były mocne piwa, 7-procentowe. Teraz przerzuciłem się na lżejsze, no, ale cały czas piję. Codziennie rano ruszam do sklepu po browarki, a potem gapię się w telewizor i popijam. Zawsze lubiłem piwo, to chyba te niemieckie geny we mnie siedzą. Poza tym jak pisał Kochanowski: „Na frasunek dobry trunek”. Tych zmartwień mi nie brakowało, więc zalewało się je alkoholem

— przyznaje Terlecki.

Jednocześnie były piłkarz zaprzecza jakoby był uzależniony od narkotyków. Ostatnio często można usłyszeć taki zarzut pod jego adresem.

Mówią, że dziwnie się zachowuję, bo biorę narkotyki. A ja ich nigdy nie tknąłem! Ba, kiedyś mojego syna, Maćka, z nałogu narkotykowego wyciągałem. Moje zachowanie to efekt i alkoholu, i przyjmowania leków. Jak tylko piłem, to funkcjonowałem w miarę normalnie. A kiedy brałem leki, to mówili, że jestem na haju. Kiedy połączyłem jedno z drugim, to tworzyła się mieszanka wybuchowa. Nieraz faszerowałem się lekami, żeby zapomnieć o wszystkich problemach

— tłumaczy Terlecki.

29-krotny reprezentant Polski zdaje sobie sprawę, że musi radykalnie zmienić swoje życie, jeśli chce dalej się nim cieszyć.

Ale koniec z tym. Uważam, że moją największą zbrodnią jest oszukiwanie samego siebie. Muszę się leczyć. Nie chcę już dotykać alkoholu

— puentuje Terlecki.

gah/Super Express

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.