Jest niepełnosprawnym biegaczem. W ostatnią niedzielę przebiegł o kulach Półmaraton Warszawski

Fot. Facebook
Fot. Facebook

Pan Zbigniew Stefaniak z Gąsiorowa w woj. łódzkim jest niepełnosprawnym biegaczem. Ma 40 lat i cierpi na porażenie mózgowe. W ostatnią niedzielę przebiegł o kulach 9. PZU Półmaraton Warszawski. I choć na metę wbiegł jako ostatni, czuł się zwycięzcą. I jak zwycięzca był witany przez zebraną publiczność.

Jego przygoda z bieganiem zaczęła się w szkole specjalnej w Policach.

Do uprawiania sportu, do biegania zachęcił mnie mój wychowawca

— opowiada.

Od tamtego momentu życie pana Zbigniewa zmieniło się d 180 stopni. Regularnie trenuje i bierze udział w zawodach.

Biegam kilkadziesiąt lat i przebiegłem już w sumie 40 tys. kilometrów, wliczając treningi. Mam około 250 pucharów, medali i dyplomów

— wylicza.

Jako sportowiec chce pokazać, że z niepełnosprawnością można żyć, że osoba niepełnosprawna nie jest kimś z marginesu i tak, jak wszyscy inni, potrafi cieszyć się życiem.

Mam motywację, chce mi się coś w życiu osiągnąć. Kule, wózek, dla wielu osób są czymś strasznym. Pokazuję, że pomimo choroby, pomimo ograniczeń, można być aktywnym. Kocham to, co robię. Nie siedzę w domu, nie staczam się. Nie uważam, że życie jest brutalne czy byle jakie. To zależy od nas samych. Mi się chce żyć i nie płaczę nad swoim losem

— wyznaje pan Zbigniew.

Jak wyglądają jego treningi?

Biegam trzy razy w tygodniu po 4,5 godziny. I to jest walka tylko z kilometrami. Biegam w kategorii sprawnych inaczej. Taką trasę, jaką pokonałem w czasie Półmaratonu Warszawskiego (21 km - przyp. redakcja), pokonuję co drugi dzień

— opowiada.

Przygotowując się do startów musi pokonać o wiele więcej przeszkód niż pełnosprawni zawodnicy. Najwięcej kłopotów ma ze znalezieniem sponsorów, którzy pokryliby koszty związane ze sprzętem i przejazdami.

To jest na mojej głowie i pochłania mi dużo czasu. Najczęściej słyszę: „Odezwiemy się do pana”, a potem mijają tygodnie i nic

— martwi się.

Brak odpowiedniego sprzętu, plus ludzka znieczulica, kończą się czasem dla niego bardzo boleśnie.

Biegam w każdych warunkach atmosferycznych. Czasem jest mi trudno. Ostatniej zimy przez brak specjalnych butów przewróciłem się na śliskim asfalcie. Znieczulica jest tak duża, że nikt mi nie pomógł wstać. Zrobił to dopiero sąsiad, który akurat tamtędy przejeżdżał

— żali się pan Zbigniew.

Przykre sytuacje zdarzają mu się również wtedy, gdy kwestuje z puszką na ulicy. Na przełomie kwietnia i maja robi to zazwyczaj w Sopocie.

Dwa lata temu zostałem spisany przez Straż Miejską, która uznała, że żebrzę. A ja zbieram na swoje starty oraz niezbędny mi wózek. Zostałem ukarany karą w wysokości 300 zł. Miałem również rozprawę w sądzie. Wziąłem do sądu medale, ale pan sędzia nawet nie chciał na nie patrzeć

— opowiada sportowiec.

Parę tygodni temu otrzymał wezwanie do uiszczenia mandatu z groźbą, że jeśli nie zapłaci, komornik wejdzie na jego konto. Karę spłaca w ratach - po 50 zł. miesięcznie.

Uważam, że zostałem ukarany niesłusznie. Przecież nie kradłem. Ktoś, kto mi dawał pieniądze, robił to z dobrego serca wiedząc, że potrzebuję na sprzęt ortopedyczny, na wózek i na starty. W Sopocie ludzie zbierają praktycznie na wszystko, chociażby na karmę dla psa. A przecież ja mam szczytny cel

— mówi pan Zbigniew.

Zapytany o plany na przyszłość wyznaje, że bardzo chciałby wziąć udział w biegu, jaki w Wielkim Tygodniu odbędzie się w Paderborn w Niemczech. Potrzebuje na to 5 tys. złotych i ciągle ma nadzieję, że znajdzie się sponsor, który mu to umożliwi.

Pan Zbigniew jest też bacznym obserwatorem tego, co obecnie dzieje się w Sejmie. Całym sercem wspiera protestujących tam rodziców i ich niepełnosprawnych dzieci. Planuje ich odwiedzić, choć nie wie, czy zostanie wpuszczony do środka.

Jestem świadomy wszystkich problemów, które podnoszą ci rodzice. Sprzęt do rehabilitacji jest bardzo drogi. Ja sam do wózka elektrycznego musiałem dołożyć 3 tys., bo PFRON wszystko poobcinał

— twierdzi

Ma również marzenia.

Marzę o tym, żeby więcej firm chciało pomagać osobom niepełnosprawnym we włączeniu się w tego typu imprezy lekkoatletyczne. Chciałbym znaleźć sponsora strategicznego, abym nie musiał się martwić o pieniądze na starty. A drugim moim marzeniem jest znalezienie dziewczyny, która by mnie zrozumiała i pokochała. Żeby nie wstydziła się mojej niepełnosprawności

— wyznaje sportowiec.

Panie Zbigniewie, z całego serca Panu tego życzymy!

BR

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.