Duży nie-poradnik

fot.sxc.hu
fot.sxc.hu

Jak czują się dzieci odzierane z prywatności przez kolejną stację telewizyjną i wystawiane na widok publiczny jako „żywe ilustracje” problemów wychowawczych?

Dzisiaj jestem już dużym chłopcem, więc się z tego śmieję. Ale kiedy byłem małym ośmioletnim chłopcem, zagrałem w filmie «Okrągły tydzień». Poszedłem ze Szkołą Podstawową nr 2 w Strzelcach Opolskich do kina na jego premierę. Wszyscy koledzy i koleżanki oglądają film i tę moją nieszczęsną scenę: gdy golutkiego myje mnie przed kamerą Emilia Krakowska. To, co się działo później w szkole, to była jakaś totalna masakra. Dzieci są bezwzględne. Te krzyki, które słyszałem za sobą: «Aktor, pokaż pisiora!». To było tak zupełnie na poważnie, że ja się zamknąłem w sobie, że musiałem szkołę zmienić

– mówił aktor i muzyk Arkadiusz Jakubik w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

Czy podobne doświadczenia mają dzieci biorące udział w telewizyjnych produkcjach reality show, takich jak „Superniania” i inne programy z Dorotą Zawadzką, „Surowi rodzice”, „Idealna niania” czy najnowszy program „Mały nie-poradnik”?

Nowy program, stare rady

„Mały nie-poradnik” to emitowany w stacji Polsat Cafe i prowadzony przez Katarzynę Cichopek program „adresowany do rodziców, którzy mają problemy ze swoimi pociechami”. W każdym odcinku – oprócz pierwszego, w którym wystąpiła tylko jedna rodzina – biorą udział trzy rodziny borykające się z rozmaitymi problemami, a raczej: stanowiące tło dla wypowiedzi ekspertów na różne tematy związane z pielęgnacją i wychowywaniem dzieci w każdym wieku.

Na platformie ipla.tv dostępnych jest obecnie osiem odcinków „Małego nie-poradnika”, w których poruszono takie tematy, jak między innymi kolki, szczepienia, samodzielne zasypianie niemowląt, zazdrość o rodzeństwo, długie karmienie piersią, problemy finansowe, rozmowy o seksie, otyłość, uzależnienie od komputera, zaparcia u dziecka, strach przed dentystą. Każdy z tematów był omawiany przez ekspertów danych dziedzin – w tym np. pediatrę, psychologa, psychoterapeutę, stomatologa, gastroenterologa, seksuologa – oraz prowadzącą program i narratorkę.

Choć na stronie biura reklamy Polsat Media czytamy, że twórcy programu nie boją się „sięgać do sprawdzonych trendów nowoczesnej psychologii”, najwyraźniej ignorują oni najnowszą wiedzę psychologiczną. Nie wahają się np. przed demonizowaniem długiego karmienia piersią i ukazywaniem go jako patologii niekorzystnie wpływającej zarówno na matkę, jak i na dziecko, a o teorii przywiązania chyba nie słyszeli, skoro bez zająknięcia każą rodzicom zrywać więź poprzez „trening samodzielnego zasypiania” i twierdzą (już z zająknięciem), że odizolowane od rodzica dziecko nie cierpi. W jednym z odcinków, poświęconym właśnie usypianiu dziecka, młoda pani psycholog mówi, że „może nam się wydawać, że dziecko cierpi”, kiedy płacze po odłożeniu do łóżeczka, by samo zasnęło. Autorzy nawet nie wspominają, że dzieci potrzebują poczucia bezpieczeństwa, a wśród czynników „utrudniających zasypianie” nie wymieniają opuszczenia, samotności, strachu i niezaspokojonej potrzeby bliskości (czyli tego, co czuje dziecko podczas takiego „treningu”).

Trzeba przyznać, że nie wszystkie porady są tego rodzaju – większości nikt niczego nie zarzuci. Nasuwa się jednak pytanie, czy nawet najdoskonalsze i najskuteczniejsze rady muszą być ilustrowane wizerunkami konkretnych dzieci, które w tym programie stanowią jedynie tło dla wypowiedzi ekspertów?

Żywe ilustracje, martwe prawa

W „Małym nie-poradniku” rodzice rzadko rozmawiają z ekspertami (przynajmniej na wizji), a zamiast pomocy w programie niektórzy otrzymują „voucher na konsultację psychoterapeutyczną”. Nie wiem, jak wyglądają kulisy tego programu ani czy – jak ponoć w „Idealnej niani” – rodziny są objęte opieką psychologiczną i właściwie wcale mnie to nie interesuje (nawet bowiem jeśli – jak właśnie w „Idealnej niani” – program jest reżyserowany, a w dużym stopniu niewątpliwie jest, widzowie i rówieśnicy uczestników o tym nie wiedzą i traktują to, co widzą, jak rzeczywistość). Interesują mnie dzieci odzierane z prywatności (której ochronę gwarantuje im polskie prawo, niestety najwyraźniej martwe) przez kolejną stację telewizyjną i wystawiane na widok publiczny jako „żywe ilustracje” problemów wychowawczych. Producenci, ukazując te dzieci, zdają się mówić: „Oto dziecko z zaparciem. Zobaczcie, jak płacze na nocniku”, „A to dziecko z nadwagą. Popatrzcie, jak je kotleta”. Czy to możliwe, by one wszystkie były wyjątkowo zdolnymi aktorami? Wątpię.

Czy nikogo (a zwłaszcza ekspertów występujących w „Małym nie-poradniku”) nie zastanawia, jakie konsekwencje będzie miał dla tych dzieci udział w programie? Czy dziewczynka, która już wcześniej spotykała się z prześladowaniami ze strony kolegów, po programie zacznie być lubiana, czy raczej jej problemy jeszcze się powiększą? Czy trzyletni chłopiec płaczący na nocniku za parę lat będzie zadowolony z tej sceny? Czy kilkulatek kąpiący się z mamą i jego ośmioletni brat nazywający jej pochwę „pierożkiem” nie będą przedmiotem drwin rówieśników z powodu swojego udziału w odcinku o „tych sprawach”? Czy dziecko ilustrujące program o masturbacji (którego nie oglądałam i aż boję się myśleć, jak ta „ilustracja” wyglądała...) nie będzie miało w związku z tym żadnych nieprzyjemności?

Chociaż na stronie „Małego nie-poradnika” można przeczytać, że: „W programie wysłuchamy nie tylko dorosłych, ale przede wszystkim dzieci, bowiem, paradoksalnie, to ich zdanie, spostrzeżenia czy prośby często ignorujemy”, w jednym z odcinków obserwujemy dziecko, które zasłania twarz przed kamerami i ewidentnie nie chce być nagrywane, ale jego potrzeba prywatności i niechęć do bycia filmowanym są ignorowane przez rodziców i wszystkich dorosłych odpowiedzialnych za realizację programu. W innym odcinku – poświęconym bezpieczeństwu dzieci – producenci radzą rodzicom, by nie umieszczać zdjęć dziecka na internetowych portalach społecznościowych. Odcinek ten, jak wszystkie inne, zilustrowany jest historią konkretnego dziecka, którego wizerunek upubliczniono nie tylko w telewizji, ale też... w internecie.

Czy autorzy tego programu naprawdę nie widzą żadnej sprzeczności i niestosowności w dawaniu rodzicom rad, z których sami nie korzystają? I przede wszystkim: czy osoby tworzące ten i inne podobne programy chciałyby być na miejscu tych dzieci? Czy zgodziłyby się na nagranie siebie cierpiących z powodu zaparcia i wykorzystanie ich wizerunku jako tła dla wypowiedzi eksperta na temat metod radzenia sobie z zatwardzeniem?

Anna Golus

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.