Oto skutki seksualizacji dzieci

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Seksedukacja wciska się przedszkoli, postępowi politycy walczą o ustawę o obowiązkowej edukacji sześciolatków, a samozwańczy edukatorzy na siłę chcą odzierać małoletnich z godności, tylko po to, aby zrealizować założenia określonej linii ideologicznej. Tymczasem skutki takiego stanu rzeczy mogą być opłakane.

Kilka dni temu dziennik "Fakt" opisał szokującą historię, jaka wydarzyła się w Radomiu. 6-letnia dziewczynka została zgwałcona przez swoich kolegów z osiedla. Co najbardziej wstrząsające, gwałcicielami były... dzieci.

Najstarszy ze sprawców przestępstwa ma 12 lat, a najmłodszy 8 lat. Młodociani gwałciciele nie poniosą jednak żadnej odpowiedzialności karnej. Zgodnie z polskim prawem w takich przypadkach może być orzeczony wyłącznie nadzór kuratora. O odizolowaniu sprawców nie ma mowy. Teraz 6-letnia dziewczynka boi się wychodzić z domu. Każdego dnia może spotkać swoich oprawców.

Z pewnością to nie wyobraźnia podpowiedziała chłopcom, jak wygląda seks oralny, skoro właśnie do tego zmusili małą dziewczynkę.

Podobne przypadki można mnożyć. Nie tylko na polskim gruncie, ale również w krajach w których ta "wspaniała" edukacja seksualna od dawna funkcjonuje. Najlepszym przykładem jest Wielka Brytania.

Według danych z 2010 roku, na które powołuje się portal onet.pl, brytyjscy lekarze i poradnie planowania rodziny rozdały aż 120 tysięcy pigułek "po" dla nastolatków. Co najbardziej szokujące, dla osób powyżej 16. roku życia takie środki są powszechnie dostępne w aptece bez recepty (sic!) za 20 – 25 funtów. Jak poinformował w ubiegłym roku "The Sunday Times", po taką formę antykoncepcji sięgają już 13-latki. Traktują ją jako zwykłą alternatywę dla prezerwatyw.

Brałam pigułkę "po" wiele razy, czasami trzy razy w jednym cyklu. Jestem z moim chłopakiem od czterech lat, więc czasami łatwiej jest uprawiać seks, a potem wziąć ją następnego dnia – zwłaszcza jeśli chcesz, żeby seks był naprawdę dobry. (...) Nie cierpię prezerwatyw. Pigułka "po" to dobry sposób, żeby nie musieć ich używać -

powiedziała gazecie 17-letnia Sophie.

Ot, jakie są skutki edukacji seksualnej w postępowych, rozwiniętych europejskich państwach, gdzie powstają specjalne placówki, powołane m.in. do wydawania nastolatkom antykoncepcji.

Czy ktoś pokusi się o refleksję na temat stanu zdrowia dziewczyn, które od dzieciństwa faszerują się prochami? Pewnie nie. Podobnie, jak nikt nie zastanowi się nad cierpieniem ofiar zdeprawowanych nastolatków. W końcu rewolucja, również obyczajowa, wymaga ofiar...

Aleksander Majewski

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

"Siusiaki" i "pisie" w przedszkolu

Nie ma ucieczki od seksedukacji

Mają nie wierzyć w bociana!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.