Dwie czternatoletnie gimnazjalistki, które w Gdańsku pobiły swoją rówieśniczkę, trafią – decyzją sądu – do poprawczaka. Można byłoby na tym poprzestać, mówiąc że przestępczynie zostały ukarane i sprawę zamknąć. Jednak problem jest szerszy i ciągle aktualny – rosnąca agresja wśród nastolatków i tolerancja takiego stanu rzeczy.
Po bijatyce w Gdańsku wychodzą na jaw kolejne przypadki stosowania przemocy w gimnazjach. Czy dotąd nie było takich patologii? Ależ owszem, były. I nawet szeroko rozpisywano się o nich w mediach. Temat ten stał się jednak niewygodny w chwili, gdy rząd – zgodnie ze swoim programem wyborczym – ogłosił likwidację gimnazjów i powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej. Od tej chwili opozycja głosi, że gimnazja są wspaniałe, a kończący je uczniowie – nazywani wcześniej ironicznie gimbazą – stali się nieoczekiwanie międzynarodowymi geniuszami w rozwiązywaniu testów.
Jak w rzeczywistości wygląda sytuacja w wielu gimnazjach mówi nam przypadek gdański. Młodzi ludzie kończą sześcioletnią podstawówkę i – trafiając do gimnazjów, często do całkiem nowego środowiska – są przekonani, że rozpoczynają już niemalże dorosły etap swojego życia. Ta przedwczesna inicjacja może powodować liczne patologie. To wewnętrzny systemowy błąd obecnego (jeszcze) modelu szkolnictwa. Likwidacja gimnazjów z pewnością nie wyeliminuje wszystkich patologii, ale – przesuwając tę inicjację o dwa lata i łącząc ją z selekcją uczniów (licea, technika i szkoły branżowe) – znacząco ją utrudni. Kto to kwestionuje, jest ślepy na rzeczywistość, albo kieruje się politycznymi obsesjami.
Inna sprawa to nauczyciele. Jak się okazuje, w Gdańsku bagatelizowali sprawę, twierdząc, że do bójki doszło poza terenem szkoły. Rozumiem zatem, że w ich mniemaniu istnieje magiczna granica, za którą stają się obojętni wobec podopiecznych. Jeśli ci biją się przed budynkiem szkoły, to nie zwraca się na to uwagi, bo to – „poza terenem” . To trochę tak jakby personel szpitala nie udzielił pomocy poszkodowanemu w wypadku samochodowym w sąsiedniej dzielnicy miasta, bo to „nie ich rejon”. Choć, skądinąd wiadomo, że i takie przypadki miewały czasem miejsce.
Mój kolega z sąsiedniej redakcji „Gazety Bankowej” Marek Siudaj skomentował to bardzo trafnie na Twitterze, że „nauczyciele nie mają czasu zajmować się dzieciakami w gimnazjum, bo protestują w obronie gimnazjów.” W istocie, wiele wskazuje na to, że dla aktywistów walczących z reformą edukacji dobro uczniów jest ostatnim miejscu. Chciałbym mieć nadzieję, że z brutalnych wydarzeń w gdańskim gimnazjum przynajmniej niektórzy z nich wyciągną wniosek, że nie ma sensu uparcie bronić czegoś, co się po prostu nie sprawdziło.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/339875-brutalna-bojka-przed-gdanskim-gimnazjum-dowodzi-ze-reforma-edukacji-jest-absolutnie-konieczna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.