Proszę Pana, w czerwcu ubiegłego roku raczył Pan udzielić wywiadu znanej z obiektywizmu i prawdomówności „Gazecie Wyborczej”, w którym wylał Pan strumienie megaryjskich łez nad upadkiem demokracji w Polsce, bezlitośnie piętnując rządy PIS-u, który, cytuję: zmierza „w jednym kierunku - władzy zamordystycznej, totalnej, autorytarnej”. Rozdzierając szaty, grzmiał Pan: „Oni chcą skończyć z szacunkiem dla człowieka. Nie godzę się na to”.
Powiało grozą. Na szczęście nękanym przez kaczystowski reżim wyznawcom michnikowszyzny wskazał Pan światełko w tunelu: Komitet Obrony Demokracji!
„Chyba na jednym tylko marszu nie byłem. Byłoby głupio nie być z tymi wszystkimi, którzy tak fajnie myślą”
— meldował Pan z przejęciem funkcjonariuszce „GW”.
Pochłonięty maszerowaniem nie zwrócił Pan uwagi na artykuł prof. Andrzeja Nowaka „Stadnie i fajnie”, omawiający Pańskie lamentacje. Prof. Nowak, starając się dociec znaczenia nowatorskiego terminu „fajne myślenie”, dochodzi do niezbyt korzystnych dla Pana i Pańskiego środowiska wniosków:
„Straszny, przygnębiający upadek godności człowieka myślącego”.
Tak, Panie Radziwiłowicz, to o Panu. Gorąco zachęcam do zapoznania się z tym pouczającym tekstem in extenso, tym bardziej, że ostatnie wydarzenia z udziałem członków i entuzjastów KOD-u najwyraźniej nie skłoniły Pana do refleksji.
Potwierdza to kolejna opublikowana właśnie na łamach „GW” gawęda, w której kontynuuje Pan poprzednie jeremiady, wzmacniając je zarzutem ksenofobii (oj, wygląda to na kryptoreklamę najnowszego filmu z Pańskim udziałem…). Szczególnie jednak wzrusza tyrada w obronie kodowskich demonstrantów, cytuję:
„Poniżani są ludzie, którym nie podobają się działania obecnej władzy i którzy wychodzą z tego powodu na ulicę. Niczego nie dewastują, ani nikogo nie biją, a wyzywa się ich od zdrajców albo po prostu dehumanizuje” (sic !).
W związku z powyższym pytania same cisną się na usta.
• Czy brał Pan udział w oblężeniu Sejmu przez kodowskich patriotów podczas grudniowej próby demontażu naszego państwa?
• Czy przyłączył się Pan do rozjuszonej tłuszczy napadającej na posłów rządzącej partii, rzucającej się pod koła pojazdów „pisowskich zbirów”? Czy rechotał Pan wraz z rozbawionym do łez Bronisławem Komorowskim na widok przerażonych pań: prof. Pawłowicz i min. Zalewskiej, które w obawie przed linczem „pierzchały, gdzie pieprz rośnie”? Tak na marginesie, proszę przy najbliższej okazji zapytać p. Komorowskiego, niezłomnego dziś obrońcę praworządności i demokracji, o aferę marszałkową, o związki z Fundacją Pro Civili, o tajemnicze kontakty z WSI. Zobaczy Pan, jak go to rozbawi…
• Czy atakował Pan przed Sejmem dziennikarzy „pisowskiej” stacji? Swoją drogą, to paradne, że przepojeni „szacunkiem dla człowieka” demonstranci zaszczuwali reporterów w ramach….. protestu przeciwko ograniczaniu dziennikarskiej wolności ?
• Dlaczego pozwolił Pan, aby mało rozgarnięty amator odgrywał przed naszym parlamentem rolę ofiary reżimowych siepaczy? Jestem przekonany, że gdyby to Pan podjął, dla dobra Ojczyzny, ten aktorski trud, a p. K. Janda i p. M. Cielecka (tak udatnie wcielająca się w żydowską dziewczynkę maltretowaną przez polskich nazistów!) popędziły Panu na ratunek, nikt nie zauważyłby mistyfikacji. Demokracja w Polsce zostałaby nieodwołalnie uratowana i ku radości A. Holland, której nie wiedzieć czemu nie powierzono reżyserii owego misterium, „znów by było, tak jak było”.
• Czy nie radowało się serce, nie radowała dusza, gdy kodowscy wojowie przypuścili pod Wawelem szturm na nienawistnego dyktatora, któremu zachciało się modlitw przy grobie brata? Pisowski satrapa zignorował, niestety, dobrotliwe rady Pańskich przyjaciół i „nie zabrał trupa na Żoliborz”. Inny aktywista KOD-u, M. Maleńczuk, w czasie wawelskiej zadymy poturbował jednego z pisowskich zbirów, ściśle stosując się do instrukcji p. Bronka i p. Bolka: 1. „Takich trzeba walić dechą po łbie” . 2. „Tak ich pogonić, aż będą wyskakiwać przez okna”. Ten żarliwy patriota, podobnie jak Pan „robiący w kulturze”, potrafił jednak powściągnąć święte oburzenie, wspaniałomyślnie wyciągając rękę do zgody : „Nienawidzę PiS-u. Ja na nich, k…wa, patrzeć nie mogę !”. Kto tutaj kogo, Panie Radziwiłowicz, dehumanizuje, uciekając się w dodatku do fizycznej przemocy? Może Pan wskazać podobny incydent po stronie zwolenników PIS-u?
• Podobała się Panu dyskusja z udziałem miłośnika KOD-u T. Jastruna, dumnie obnoszącego aureolę po warszawskich salonach, na temat „brudnych, śmierdzących gnid, które nazywają się dziennikarzami, a firmują rynsztok w telewizji publicznej ?”.
Takie standardy są nieosiągalne dla popierających autorytarną władzę prostaków, którzy po zainkasowaniu judaszowych srebrników w kwocie 500+, natychmiast roztrzaskują nowonarodzone dzieci o ścianę (sic!). Przed telewizyjnymi kamerami zdemaskowała to pandemonium uczestniczka kodowskiego marszu. Triumwirat Kijowski - Petru - Schetyna powinien niezwłocznie pospieszyć do brukselskich przyjaciół z wezwaniem o ratunek. Ja natomiast uniżenie proszę, aby przekonał Pan reż. Holland, reż. Stuhra, w ostateczności reż. Pasikowskiego do realizacji filmu (oczywiście z Pańskim udziałem) o zatajanych przed postępową ludzkością kolejnych polskich zbrodniach. Naprawdę warto! Za podobny obraz, traktujący o eksterminacji przez rodzimy katolicki motłoch niestety tylko fauny, reż. Holland zainkasowała w Berlinie piękną nagrodę.
Czy wypada się zatem dziwić, że wobec tylu budujących przykładów polityki miłości prowadzonej przez członków i zwolenników KOD-u, nie wycofuje się Pan ze swoich wcześniejszych wypowiedzi, choćby z tej:
„Nie mam wrażenia, żeby się te marsze znudziły, bo tam jest przyjemna atmosfera. To jest wspólnota, która chce się odciąć od chamstwa, pogardy, nienawiści. I ludzie w takiej wspólnocie czują radość i energię. PIS jest toksyczny, niszczący, degradujący”.
Brawo Mistrzu ! Cóż za celna diagnoza !
A tu rzeczywistość skrzeczy. Pierwszy Alimenciarz III RP sprywatyzował właśnie furę publicznych pieniędzy, za które sprawił sobie i kolejnej niańczącej go żonie różniste makagigi i ciastka z dziurką. Nasz dzielny „homo trium literaum” nie dość, że nie poczuwa się do odpowiedzialności, to jeszcze dumnie ogłasza gotowość dalszego służenia pogrążonej w bezprawiu Ojczyźnie. Bo jeśli nie ON, to kto położy kres „wielkiej tragedii narodowej”, nad którą tak pięknie boleje K. Janda - mater dolorosa III RP. Tymczasem „radość i energia” zaczynają z fajnie myślącej wspólnoty jakby uchodzić; skarbnik KOD-u (ani chybi pisowski agent) zgłosił nawet na pryncypała doniesienie do prokuratury. No cóż, uczciwemu zawsze wiatr w oczy!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Proszę Pana, w czerwcu ubiegłego roku raczył Pan udzielić wywiadu znanej z obiektywizmu i prawdomówności „Gazecie Wyborczej”, w którym wylał Pan strumienie megaryjskich łez nad upadkiem demokracji w Polsce, bezlitośnie piętnując rządy PIS-u, który, cytuję: zmierza „w jednym kierunku - władzy zamordystycznej, totalnej, autorytarnej”. Rozdzierając szaty, grzmiał Pan: „Oni chcą skończyć z szacunkiem dla człowieka. Nie godzę się na to”.
Powiało grozą. Na szczęście nękanym przez kaczystowski reżim wyznawcom michnikowszyzny wskazał Pan światełko w tunelu: Komitet Obrony Demokracji!
„Chyba na jednym tylko marszu nie byłem. Byłoby głupio nie być z tymi wszystkimi, którzy tak fajnie myślą”
— meldował Pan z przejęciem funkcjonariuszce „GW”.
Pochłonięty maszerowaniem nie zwrócił Pan uwagi na artykuł prof. Andrzeja Nowaka „Stadnie i fajnie”, omawiający Pańskie lamentacje. Prof. Nowak, starając się dociec znaczenia nowatorskiego terminu „fajne myślenie”, dochodzi do niezbyt korzystnych dla Pana i Pańskiego środowiska wniosków:
„Straszny, przygnębiający upadek godności człowieka myślącego”.
Tak, Panie Radziwiłowicz, to o Panu. Gorąco zachęcam do zapoznania się z tym pouczającym tekstem in extenso, tym bardziej, że ostatnie wydarzenia z udziałem członków i entuzjastów KOD-u najwyraźniej nie skłoniły Pana do refleksji.
Potwierdza to kolejna opublikowana właśnie na łamach „GW” gawęda, w której kontynuuje Pan poprzednie jeremiady, wzmacniając je zarzutem ksenofobii (oj, wygląda to na kryptoreklamę najnowszego filmu z Pańskim udziałem…). Szczególnie jednak wzrusza tyrada w obronie kodowskich demonstrantów, cytuję:
„Poniżani są ludzie, którym nie podobają się działania obecnej władzy i którzy wychodzą z tego powodu na ulicę. Niczego nie dewastują, ani nikogo nie biją, a wyzywa się ich od zdrajców albo po prostu dehumanizuje” (sic !).
W związku z powyższym pytania same cisną się na usta.
• Czy brał Pan udział w oblężeniu Sejmu przez kodowskich patriotów podczas grudniowej próby demontażu naszego państwa?
• Czy przyłączył się Pan do rozjuszonej tłuszczy napadającej na posłów rządzącej partii, rzucającej się pod koła pojazdów „pisowskich zbirów”? Czy rechotał Pan wraz z rozbawionym do łez Bronisławem Komorowskim na widok przerażonych pań: prof. Pawłowicz i min. Zalewskiej, które w obawie przed linczem „pierzchały, gdzie pieprz rośnie”? Tak na marginesie, proszę przy najbliższej okazji zapytać p. Komorowskiego, niezłomnego dziś obrońcę praworządności i demokracji, o aferę marszałkową, o związki z Fundacją Pro Civili, o tajemnicze kontakty z WSI. Zobaczy Pan, jak go to rozbawi…
• Czy atakował Pan przed Sejmem dziennikarzy „pisowskiej” stacji? Swoją drogą, to paradne, że przepojeni „szacunkiem dla człowieka” demonstranci zaszczuwali reporterów w ramach….. protestu przeciwko ograniczaniu dziennikarskiej wolności ?
• Dlaczego pozwolił Pan, aby mało rozgarnięty amator odgrywał przed naszym parlamentem rolę ofiary reżimowych siepaczy? Jestem przekonany, że gdyby to Pan podjął, dla dobra Ojczyzny, ten aktorski trud, a p. K. Janda i p. M. Cielecka (tak udatnie wcielająca się w żydowską dziewczynkę maltretowaną przez polskich nazistów!) popędziły Panu na ratunek, nikt nie zauważyłby mistyfikacji. Demokracja w Polsce zostałaby nieodwołalnie uratowana i ku radości A. Holland, której nie wiedzieć czemu nie powierzono reżyserii owego misterium, „znów by było, tak jak było”.
• Czy nie radowało się serce, nie radowała dusza, gdy kodowscy wojowie przypuścili pod Wawelem szturm na nienawistnego dyktatora, któremu zachciało się modlitw przy grobie brata? Pisowski satrapa zignorował, niestety, dobrotliwe rady Pańskich przyjaciół i „nie zabrał trupa na Żoliborz”. Inny aktywista KOD-u, M. Maleńczuk, w czasie wawelskiej zadymy poturbował jednego z pisowskich zbirów, ściśle stosując się do instrukcji p. Bronka i p. Bolka: 1. „Takich trzeba walić dechą po łbie” . 2. „Tak ich pogonić, aż będą wyskakiwać przez okna”. Ten żarliwy patriota, podobnie jak Pan „robiący w kulturze”, potrafił jednak powściągnąć święte oburzenie, wspaniałomyślnie wyciągając rękę do zgody : „Nienawidzę PiS-u. Ja na nich, k…wa, patrzeć nie mogę !”. Kto tutaj kogo, Panie Radziwiłowicz, dehumanizuje, uciekając się w dodatku do fizycznej przemocy? Może Pan wskazać podobny incydent po stronie zwolenników PIS-u?
• Podobała się Panu dyskusja z udziałem miłośnika KOD-u T. Jastruna, dumnie obnoszącego aureolę po warszawskich salonach, na temat „brudnych, śmierdzących gnid, które nazywają się dziennikarzami, a firmują rynsztok w telewizji publicznej ?”.
Takie standardy są nieosiągalne dla popierających autorytarną władzę prostaków, którzy po zainkasowaniu judaszowych srebrników w kwocie 500+, natychmiast roztrzaskują nowonarodzone dzieci o ścianę (sic!). Przed telewizyjnymi kamerami zdemaskowała to pandemonium uczestniczka kodowskiego marszu. Triumwirat Kijowski - Petru - Schetyna powinien niezwłocznie pospieszyć do brukselskich przyjaciół z wezwaniem o ratunek. Ja natomiast uniżenie proszę, aby przekonał Pan reż. Holland, reż. Stuhra, w ostateczności reż. Pasikowskiego do realizacji filmu (oczywiście z Pańskim udziałem) o zatajanych przed postępową ludzkością kolejnych polskich zbrodniach. Naprawdę warto! Za podobny obraz, traktujący o eksterminacji przez rodzimy katolicki motłoch niestety tylko fauny, reż. Holland zainkasowała w Berlinie piękną nagrodę.
Czy wypada się zatem dziwić, że wobec tylu budujących przykładów polityki miłości prowadzonej przez członków i zwolenników KOD-u, nie wycofuje się Pan ze swoich wcześniejszych wypowiedzi, choćby z tej:
„Nie mam wrażenia, żeby się te marsze znudziły, bo tam jest przyjemna atmosfera. To jest wspólnota, która chce się odciąć od chamstwa, pogardy, nienawiści. I ludzie w takiej wspólnocie czują radość i energię. PIS jest toksyczny, niszczący, degradujący”.
Brawo Mistrzu ! Cóż za celna diagnoza !
A tu rzeczywistość skrzeczy. Pierwszy Alimenciarz III RP sprywatyzował właśnie furę publicznych pieniędzy, za które sprawił sobie i kolejnej niańczącej go żonie różniste makagigi i ciastka z dziurką. Nasz dzielny „homo trium literaum” nie dość, że nie poczuwa się do odpowiedzialności, to jeszcze dumnie ogłasza gotowość dalszego służenia pogrążonej w bezprawiu Ojczyźnie. Bo jeśli nie ON, to kto położy kres „wielkiej tragedii narodowej”, nad którą tak pięknie boleje K. Janda - mater dolorosa III RP. Tymczasem „radość i energia” zaczynają z fajnie myślącej wspólnoty jakby uchodzić; skarbnik KOD-u (ani chybi pisowski agent) zgłosił nawet na pryncypała doniesienie do prokuratury. No cóż, uczciwemu zawsze wiatr w oczy!
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/332815-marek-czernicz-kilka-pytan-do-aktora-radziwilowicza