Mamy od kilku lat w Polsce nową świecką tradycję. Przy okazji Dnia Kobiet (albo w manifach, albo jak w tym roku - w czarnych procesjach) ulicami miast maszerują panie, niezadowolone (w zależności od tego co głosi hasło na transparencie i co im akurat gra w duszy) albo z polityki państwa wobec kobiet, albo z zachowania otaczających ich mężczyzn, albo po prostu z życia. Jedna chcą wolnego dostępu do aborcji, inne do pigułki dzień po (jakby nie można było myśleć dzień przed), a wszystkie twierdzą, że mówią w imieniu wszystkich kobiet. Mówcie najlepiej w imieniu własnym i wtedy wszyscy będą zadowoleni.
Generalnie strajkujące kobiety chcą równości, ale wygląda na to, że każda rozumie ją inaczej. Haseł na transparentach jest tak dużo, że trudno tak na prawdę opisać najważniejszy dla feministek cel. Najczęściej na pierwszy plan wysuwa się wypowiedziane przez Ewę Kopacz hasło:
Kobietom nie wolno zabierać prawa do decydowania o sobie
– przekonuje była premier Ewa Kopacz.
I tu pojawiają się liczne hasła, postulujące wolny dostęp do aborcji. Problem w tym, że biorące udział w czarnych marszach kobiety chcą przede wszystkim decydować nie tyle o swoim życiu, tylko o tym, które jest bytem odrębnym, a jednocześnie bezbronnym. Samo nie zabierze głosu w swojej obronie, dlatego muszą go bronić inni. I dlatego, hasła z tej półki są mi tak odległe. Bo dla mnie kobieta, to człowiek, mężczyzna to człowiek i dziecko poczęte, to też człowiek.
Spójrzmy więc na inne postulaty.
(…) chodzi o odwrócenie emancypacyjnego ducha dziejów. To wynika z nauki Kościoła rzymskokatolickiego. Wszyscy fundamentaliści, autorytarni przywódcy nienawidzą emancypacji kobiet. Łatwiej jest rządzić ludźmi, jeżeli się da mężczyźnie rządzić kobietą
—stwierdziła w TOK FM Kazimiera Szczuka.
Jednocześnie ta sama kobieta kilka miesięcy temu domagała się otwarcia polskich granic dla imigrantów, bredząc coś o kulturowym ubogacaniu, które niestety (a świadczą o tym liczby) wiąże się głównie z przemocą seksualną na kobietach w kraju przyjmującym „gości”. Szczuka z otwartymi ramionami gotowa była witać muzułmanów, których obowiązuje prawo szariatu i jednocześnie z taką niechęcią wypowiada się o nauce Kościoła Rzymskokatolickiego. A przecież w Liście do Efezjan jasno jest powiedziane, że mężowie mają miłować żony, jak Chrystus Kościół. Czy można sobie wyobrazić większą miłość? Gdzie tu sens i logika?
Atakuje też Kazimiera Szczuka rząd za pomoc rodzinom. Jednak chyba nie bierze pod uwagę badań, w których większość kobiet wciąż deklaruje przywiązanie do wartości rodzinnych. Bolesna dla wszystkich feministek prawda jest taka, że większość kobiet chce być matkami i realizować się w macierzyństwie. Tego niestety nie mogą zrozumieć nasze oświecone feministki, które od lat walczą z matkami nie przebierając w słowach. Kiedyś, w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” ostrzegała etyk Środa:
macierzyństwo równa się ubóstwo, ograniczenie niezależności, ubezwłasnowolnienie (zdanie się na wolę męża).
A gdzie miejsce na spełnienie swojego powołania, miłość, szczęście?
Ponieważ wszyscy biją na alarm i twierdzą, że w Polsce jest katastrofa demograficzna, warto podjąć umysłowy wysiłek i wyobrazić sobie, co by się stało, gdyby Polki zaczęły rodzić bez opamiętania
-grzmiała kiedyś Joanna Senyszyn, która dziś zaprasza na ulice.
Kazimiera Szczuka ostro krytykuje rządowy program Rodzina 500 plus:
Takich, że państwo płaci za kolejne dzieci, więc będą - takie jest wyobrażenie - rodziny wielodzietne, patriotyczne, katolickie. Właściwie kobieta może być, gdyby zdecydowała się na wielodzietną rodzinę, wyrzucona z rynku pracy.
Jednak nie sposób nie zgodzić się z inną kobietą, minister Elżbietą Rafalską, która podkreśla, że przez program 500 plus kobiety dostały wolność i wybór. Jeśli chcą, mogą korzystając ze wsparcia wrócić do pracy, korzystając z pomocy opiekunki. Jednak jeśli wolą, mogą zostać z dziećmi w domu, ciesząc się z rządowym wsparciem. Pojawia się argument, że mamy, które zostaną z dziećmi w domu nie będą miały emerytury. I to prawda, ale żaden rząd nic w tej sprawie nie zrobił. Matki, decydując się na wychowanie dzieci, wypadały z systemu i jakoś wcześniej feministki o nie walczyły. Co najwyżej wyśmiewały ich „głupotę”. Teraz przynajmniej ich praca w domu jest rekompensowana finansowo.
Ostatnio trafiłam na list jednej z kobiet, która zapowiadała protest na ulicach. Tekst został opublikowany oczywiście w Wysokich Obcasach, pt.: „8 marca idę na manifestację, by wykrzyczeć wściekłość na takich facetów jak ten, z którym wychowuję dziecko.”
Janusz nie zapłaci za ubezpieczenie mojego samochodu, bo się nie angażuję, co on zawsze poznaje po tym, że tę cholerną żółtą szmatkę do zmywania naczyń rzucam do zlewu, zamiast składać i równo wieszać na kranie
-skarży się autorka listu.
Dziewczynie szczerze współczuję, że słabo trafiła, ale może lepiej się rozstać (zwłaszcza, że w tekście nie ma słowa o małżeństwie) zamiast chodzić i krzyczeć po ulicach…
Nic na to nie poradzę, że nie utożsamiam się z większością haseł (często sprzecznych, czasem śmiesznych, a czasem głupich), pojawiających się na strajku kobiet. Ani ja, ani znaczna część moich znajomych. Ja nie chcę obalenia tradycyjnych wartości, ani zniszczenia roli rodziny, nie chcę prawa do aborcji, nie sądzę, że dostęp bez recepty do tabletki EllaOne wyzwoli kobiety. Co najwyżej zdejmie odpowiedzialność z mężczyzn. Mam udane życie rodzinne, więc nie będę chodzić po ulicach i wykrzykiwać haseł skierowanych przeciwko własnemu mężowi. Dlatego, choć szanuję prawo „zbuntowanych” do wyrażania swojego niezadowolenia proszę tylko, by protestujące kobiety nie mówiły, że wypowiadają się „w imieniu wszystkich kobiet”, bo to nieprawda.
-
Wbrew naturze i kulturze - o współczesnym feminizmie i o rzekomej wojnie „w obronie kobiet” pisze Konrad Kołodziejski w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”, dostępnym w sprzedaży od 6 marca, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/330619-kazdy-ma-prawo-do-protestu-ale-nie-mowcie-ze-protestujecie-w-moim-imieniu