Prawdę powiedziawszy nie chciałbym z tego robić jakiejś afery na całą Polskę, bo to nie o to chodzi. Chciałbym tylko, żeby do świadomości ludzi, którzy są za to odpowiedzialni dotarło, co zrobili. Głupota ludzka podobno nie zna granic, tutaj mamy namacalny przykład tego, że jest to prawda. Z drugiej jednak strony brak reakcji może mieć swoje reperkusje, bo raz wykorzystany w ten sposób wizerunek mamy może być później powielany
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Janusz Walentynowicz, syn śp. Anny Walentynowicz, współzałożycielki NSZZ „Solidarność”, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: Na plakacie promującym poznańską manifę wykorzystano wizerunek Pana nieżyjącej mamy, która nie miała nic wspólnego z ruchem feministycznym. Obok jej zdjęcia widniał napis: „Wymawiamy służbę w pracy i w domu. Strajk kobiet trwa”. Wiedział Pan o tym?
Janusz Walentynowicz: Nie, dziś rano otrzymałem tę informację od zdenerwowanego syna, którego ktoś inny powiadomił. Gdyby nie Piotr w ogóle nie wiedziałbym, że organizatorzy manify promowali ją wizerunkiem mamy. Świadczy to albo o głupocie tych ludzi, albo ich bezduszności. Brakuje mi słów. Zastanawiam się czy nie istnieje w naszym kraju coś takiego jak ochrona wizerunku, czy dóbr osobistych. Bo pamiętam, że kiedy Muzeum Historii Polski, IPN, czy jakieś wydawnictwo chciało umieścić zdjęcie mojej mamy w publikacjach czy udostępnić je na wystawach, wtedy pytano nas o zgodę. Tutaj zrobiono to wbrew naszej wiedzy oraz bez naszej zgody i jeszcze upodlono ten wizerunek czymś takim jak manifa. To karygodne, wyrażam oburzenie i niezgodę na coś takiego. Przecież ta osoba, bądź osoby, które coś takiego zrobiły, albo kompletnie nie mają pojęcia o tym, kim była moja mama i jakie były jej poglądy, albo zrobiły to świadomie o tym wiedząc. Bo przecież stosunek mojej mamy do aborcji był bardzo jednoznaczny.
Jaki?
Mama zawsze uważała, że każde życie wymaga ochrony, jest świętością i tylko Pan Bóg może ingerować w to czy odebrać to życie, czy też nie. Taki stosunek miała od zawsze, absolutnie nie brała pod uwagę innej możliwości. Co do samego feminizmu, w tamtym czasie, kiedy mama jeszcze żyła nie było jakichś wielkich marszów feministycznych, przynajmniej ja ich nie kojarzę. Jeszcze wtedy nie było tak głośno o tych idiotycznych genderach czy Bóg wie jeszcze jakich tworach. Dla mamy najważniejsza była sytuacja w Polsce i pozycja Polski w świecie, a także kwestia godności człowieka. To były rzeczy, którymi ona się interesowała. Przywiązywała także olbrzymią wagę do dziedzictwa kulturowego i tradycji. Teraz spaliłaby się chyba ze wstydu, gdyby była gdzieś za granicą i ktoś ją zapytał o gender, bo pewnie w ogóle nie wiedziałaby o czym mowa. Sam zresztą w tym się do końca nie orientuję. Niech sobie kobiety, które uczestniczą w takiej manifie przyprawią wąsy, brodę i chodzą zarośnięte w spódniczkach. Ich sprawa. Ale dlaczego mają to mnie narzucać? Nie mam ochoty na oglądanie takich rzeczy i jestem przekonany, że mama byłaby również oburzona każdą taką manifestacją i wyrażałaby swój sprzeciw, bo to przeczy zdrowemu rozsądkowi.
To pierwszy przypadek wykorzystania w niegodnym celu wizerunku Pana mamy?
Tak, przynajmniej nic mi nie wiadomo o jakiś wcześniejszych rzeczach. Jeszcze raz podkreślę, że to jest skandal, co zrobiły organizatorki manify. Mają przecież tyle tych swoich najmądrzejszych pań, jak pani Szczuka, Kopacz, Scheuring-Wielgus, czy Schmidt, to niech sobie je wystawią na banerach. Dlaczego profanują wizerunek mojej mamy? Przecież niedopuszczalne jest to, żeby wizerunek tak godnej osoby użyć w tak niegodnym przedsięwzięciu. Ja w ogóle nie rozumiem jak kobieta może wymówić służbę w domu, w pracy to jeszcze pal sześc, zwolnią ją i niech sobie idzie robić cokolwiek innego. Ale, gdy ma dzieci, to co wtedy? One mają chodzić brudne, głodne i obsmarkane, bo ona się feminizuje? No halo, o co tu chodzi? Przecież to jest jakaś skrajna głupota. Pomijam całe to zdarzenie, bo te kobiety mają swoje poglądy i pełne prawo do tego, żeby je wyartykułować w mniej lub bardziej głośny sposób. Ja im tego prawa nie odbieram, ale kategorycznie sprzeciwiam się temu, żeby wykorzystywać do ich poglądów wizerunek mojej mamy, która z tym nie ma nic wspólnego. To jak spoliczkowanie jej po śmierci.
Rozważa Pan podjecie jakichś kroków prawnych?
Nie wiem. Prawdę powiedziawszy nie chciałbym z tego robić jakiejś afery na całą Polskę, bo to nie o to chodzi. Chciałbym tylko, żeby do świadomości ludzi, którzy są za to odpowiedzialni dotarło, co zrobili. Głupota ludzka podobno nie zna granic, tutaj mamy namacalny przykład tego, że jest to prawda. Z drugiej jednak strony brak reakcji może mieć swoje reperkusje, bo raz wykorzystany w ten sposób wizerunek mamy może być później powielany. Poza tym dzieci wychowywane w takich domach i mające taki wizerunek mojej mamy przed oczami za parę lat powiedzą, że przecież Anna Walentynowicz była feministką i walczyła o wolność kobiet, a to jest jakieś kompletne nieporozumienie.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
-
Wbrew naturze i kulturze - Konrad Kołodziejski na łamach „wSieci” o feminizmie. To trzeba przeczytać!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/330407-nasz-wywiad-janusz-walentynowicz-o-wykorzystaniu-wizerunku-mamy-na-manifie-skandal-to-jak-spoliczkowanie-jej-po-smierci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.