Agnieszka Holland na manifestacji KOD jasno przedstawiła swoje intencje mówiąc, że walczy o to, żeby było tak, jak było. W tej walce się radykalizuje i jej argumenty przeciw PiS stają się coraz bardziej agresywne i po prostu niecne.
W Polsce mówi się, że opozycja jest „histeryczna”. To termin związany z kobietą. Medycyna już z niego zrezygnowała, ale histeria długo uchodziła za jakieś wariactwo wynikające z wściekłości macicy, coś godnego pogardy. I tego określenia używają nasze władze w stosunku do tych, którzy im się przeciwstawiają
—mówi Agnieszka Holland w wywiadzie dla „Magazynu świątecznego” Gazety Wyborczej.
Reżyserka wie lepiej, lepiej odczuwa emocje społeczne i widzi wszystko wyraźniej. Taki wniosek można wysnuć z jej krytycznych słów dotyczących zmian na szczytach władzy w Polsce i Ameryce. Nie podobają się one Holland, więc są złe.
Amerykanie są naiwni, wierzą w to, co widzą w telewizji. Wydaje im się, że cała polityka waszyngtońska jest taka jak w tym serialu („House of Cards” - przyp. red) - że to tylko mafia i po trupach do celu. Fala populizmu, która przyszła do Stanów, posługuje się taką wizją elit. Inna sprawa, że te elity zrobiły mnóstwo zła, bezkarnie, ale Trump zrobi jeszcze więcej i nie widać nikogo, kto by go ukarał
—mówi Holland i przechodzi do spraw polskich.
To postawa Amerykanów przypomina decyzje niektórych naszych lewicowców, którzy głosowali na Dudę i PiS, mówiąc: niech się coś stanie, niech się coś zmieni. Z głupoty albo z nadziei…
—zaznaczyła.
Reżyserka sugeruje, że w Polsce bardziej się stresuje i nawet gorzej jej się pracuje w swoim własnym kraju. Łatwiej jest pracować w Stanach.
Jeszcze nie zdarzyło mi się tam krzyknąć. Wszystko świetnie zorganizowane, spokój. To my w Polsce działamy przez kumulację stresu. Podobno wrzeszczę tu na planie. Nie lubię tego. W Czechach nawet nie podnoszę głosu. Może więc w Polsce jest coś histerycznego
—mówi, wcześniej podkreślając jak fatalnym słowem jest „histeria”.
Procedury nie działają - to jedna z naszych większych słabości. Zresztą katastrofa smoleńska była tego największym przykładem
—powiedziała.
Reżyserka zaznacza też, że kobietom cały czas jest trudniej osiągnąć sukces i to oczywiście przez płeć.
Musimy wprowadzić matriarchat - nasze reguły będą lepsze również dla facetów, którzy muszą się nieustannie napinać, żyją w stanie nieautentycznego pobudzenia i poczucia, że jak mają krótsze coś, to już nie są pełnowartościowi
—podkreśla i twierdzi, że w naszym kraju PiS chce ograniczyć prawa kobiet.
Polityka PiS prowadzi do tego, żeby ograniczyć prawa kobiet i z powrotem wepchnąć je do tradycyjnych ról pt. „Kinder, Kuche, Kirche”. Chodzi o władzę. Nad kobietą wyzwoloną mężczyzna nie ma takiej władzy jaka miał przedtem. To też zmienia demografię. Fakt, że kobiety spełniają się zawodowo, powoduje, że nie prokreują tak chętnie
—zaznacza.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Agnieszka Holland na manifestacji KOD jasno przedstawiła swoje intencje mówiąc, że walczy o to, żeby było tak, jak było. W tej walce się radykalizuje i jej argumenty przeciw PiS stają się coraz bardziej agresywne i po prostu niecne.
W Polsce mówi się, że opozycja jest „histeryczna”. To termin związany z kobietą. Medycyna już z niego zrezygnowała, ale histeria długo uchodziła za jakieś wariactwo wynikające z wściekłości macicy, coś godnego pogardy. I tego określenia używają nasze władze w stosunku do tych, którzy im się przeciwstawiają
—mówi Agnieszka Holland w wywiadzie dla „Magazynu świątecznego” Gazety Wyborczej.
Reżyserka wie lepiej, lepiej odczuwa emocje społeczne i widzi wszystko wyraźniej. Taki wniosek można wysnuć z jej krytycznych słów dotyczących zmian na szczytach władzy w Polsce i Ameryce. Nie podobają się one Holland, więc są złe.
Amerykanie są naiwni, wierzą w to, co widzą w telewizji. Wydaje im się, że cała polityka waszyngtońska jest taka jak w tym serialu („House of Cards” - przyp. red) - że to tylko mafia i po trupach do celu. Fala populizmu, która przyszła do Stanów, posługuje się taką wizją elit. Inna sprawa, że te elity zrobiły mnóstwo zła, bezkarnie, ale Trump zrobi jeszcze więcej i nie widać nikogo, kto by go ukarał
—mówi Holland i przechodzi do spraw polskich.
To postawa Amerykanów przypomina decyzje niektórych naszych lewicowców, którzy głosowali na Dudę i PiS, mówiąc: niech się coś stanie, niech się coś zmieni. Z głupoty albo z nadziei…
—zaznaczyła.
Reżyserka sugeruje, że w Polsce bardziej się stresuje i nawet gorzej jej się pracuje w swoim własnym kraju. Łatwiej jest pracować w Stanach.
Jeszcze nie zdarzyło mi się tam krzyknąć. Wszystko świetnie zorganizowane, spokój. To my w Polsce działamy przez kumulację stresu. Podobno wrzeszczę tu na planie. Nie lubię tego. W Czechach nawet nie podnoszę głosu. Może więc w Polsce jest coś histerycznego
—mówi, wcześniej podkreślając jak fatalnym słowem jest „histeria”.
Procedury nie działają - to jedna z naszych większych słabości. Zresztą katastrofa smoleńska była tego największym przykładem
—powiedziała.
Reżyserka zaznacza też, że kobietom cały czas jest trudniej osiągnąć sukces i to oczywiście przez płeć.
Musimy wprowadzić matriarchat - nasze reguły będą lepsze również dla facetów, którzy muszą się nieustannie napinać, żyją w stanie nieautentycznego pobudzenia i poczucia, że jak mają krótsze coś, to już nie są pełnowartościowi
—podkreśla i twierdzi, że w naszym kraju PiS chce ograniczyć prawa kobiet.
Polityka PiS prowadzi do tego, żeby ograniczyć prawa kobiet i z powrotem wepchnąć je do tradycyjnych ról pt. „Kinder, Kuche, Kirche”. Chodzi o władzę. Nad kobietą wyzwoloną mężczyzna nie ma takiej władzy jaka miał przedtem. To też zmienia demografię. Fakt, że kobiety spełniają się zawodowo, powoduje, że nie prokreują tak chętnie
—zaznacza.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/325232-holland-saczy-jad-nasza-dobra-zmiana-ma-sadystyczne-elementy-poniewaz-jej-glowny-demiurg-ma-moim-zdaniem-sadystyczne-sklonnosci