Człowiek broni się przed strachem za pomocą lęku
— pisał Zygmunt Freud, twórca psychoanalizy, przez jednych uważany za geniusza, przez innych za idiotę i degenerata. Ten sam Freud, który otwarcie mówił: „Ani w życiu prywatnym, ani w moich pracach nigdy nie ukrywałem, że jestem zadeklarowanym niewierzącym”. Skąd mi się wziął ten Freud i dlaczego akurat dzisiaj?
Powodów jest kilka: obchodzimy właśnie Wszystkich Świętych, a potem Dzień Zaduszny. Z tej to okazji portal Wszystko Co Najważniejsze, reklamujący się sloganem: „Czytanie grozi wiedzą”, zachęcił do lektury eseju zmarłego przed czterema laty lekarza i humanisty, autora kilku książek prof. Andrzeja Szczeklika, pt.: „O poszukiwaniu duszy”, co mnie znów skłoniło do odkurzenia książki na ten sam temat: „Freud i dusza ludzka” Brunona Bettelheima. To po pierwsze. Po drugie, właśnie wróciłem z cmentarza, jak zwykle wzruszony tą naszą, piękną tradycją porządkowania grobów, rozświetlonych dziś zniczami i tonących w kwiatach, oraz kwestowaniem na odnawianie nagrobków, hospicja itp. cele. Po trzecie, na chodniku, obok mojego domu leżało kilka zgubionych cukierków, które dzieciaki wyłudziły od sąsiadów („cukierek albo psikus!”), podczas wczorajszej zabawy w duchy i demony…
Jak co roku, o tej porze, przetacza się przez nasze media fala publikacji o tym, jak to anglosaski Halloween zagraża nam, chrześcijanom, naszej polskiej, katolickiej tradycji, i jak należałoby przeciwstawiać się tej naleciałości, ba, jak z nią walczyć. Gdzieś w Lubiążu przeszedł ponoć orszak „edukacyjny” Wszystkich Świętych z hasłem Holly Wins, tu i ówdzie kadra nauczycielska w przedszkolach i szkołach główkuje, jaką alternatywę zaproponować w kontrze do „halloweenowych wygłupów”, bo to „pseudoświęto i należy bronić przed nim wszystkie nasze dzieci”. Niestety, jakieś „polskie gwiazdy na siłę promują Halloween”, choć to „brak szacunku do dnia Wszystkich Świętych”, i „przenoszenie na polski grunt kulturowo obcej tradycji”… - to cytaty z różnych publikacji i wypowiedzi. Jednym zdaniem: z „pogańskim Halloween” precz!
Chcemy tak mówić o śmierci, by, jednocześnie zachowując powagę, pokazać, że istnieje życie „po”, które jest szczęściem, spełnieniem i, że jest pociągające,
— mówił w krakowskiej rozgłośni rzecznik Archidiecezji Krakowskiej. Ale były też głosy przeciwne, również na naszym portalu, np. Ryszarda Makowskiego, w komentarzu pt. „Breloczek z diabełkiem”, w którym pokpiwał, jak to satyryk:
Gdyby opętania groziły tylko i wyłącznie 31 października, to świat byłby pewnie piękniejszy i lepszy…
Kiedyś, gdy obaj z Ryszardem (pozdrawiam) byliśmy wysokimi, przystojnymi blondynami, bywaliśmy na świnoujskich „Famach” (dla niewiedzących - to Festiwal Artystyczny Młodzieży Akademickiej, jeśli jeszcze jest festiwalem). On w kabarecie OT.TO, ja jako współrealizator koncertów, a z czasem juror. Wielkie mieliśmy wtedy problemy na tych imprezach z komunistyczną cenzurą. Był to po prostu tak słaby ustrój, że bał się nawet słowa. Bał się, że młodzi ludzie ze Szczecina, Gdańska, Warszawy, Wrocławia, Rzeszowa czy Krakowa dogadają się, gdzie mają reżimowe doktryny… Utrzymywał się, ten ustrój, wyłącznie dzięki zamordyzmowi, ale - jak wiadomo - ostatecznie przegrał. Na całej linii przegrał. Dziś, jak co roku, byłem na cmentarzu. Jak my, wszyscy. Kto jeździ po świecie, ten wie, że nie będzie w tym cienia przesady, jeśli powiem, że jest to nasza, polska, jakże piękna tradycja. Przechodziłem obok urządzonego już w wolnej Polsce lapidarium ze szczątkami niemieckich nagrobków - na wszystkich paliły się znicze ustawiane tam przez nikogo innego, tylko przez nas, Polaków, którzy w chrześcijańskim odruchu chylimy głowę przed zmarłymi, w obliczu śmierci, nawet wtedy, gdy w przeszłości…. - mniejsza z tym.
Na co dzień stykamy się z niesłychanymi okropieństwami, za którymi stoi zło, jak choćby odbywająca się na naszych oczach zagłada Aleppo (…). To są konkretne zagrożenia, którym trzeba się przeciwstawiać i przy których zapalona świeczka w dyni wygląda naprawdę na niewinną igraszkę
— skwitował Makowski ze szronem we włosach, który nigdy nie topnieje. Zaiste, absurdalne to zakazy, które nie są do wyegzekwowania. To po pierwsze. Po drugie, wygłupy Halloween, które dotarły do nas zza oceanu, odbywają się w przeddzień, a nie podczas obchodów Wszystkich Świętych. A po trzecie, czy z powodu powszechnych zabaw Amerykanów w duchy, zmory i potwory prezydenci USA nie kładą już ręki na Biblii, na którą przysięgał Abraham Lincoln, i nie kończą swego ślubowania słowami: „So help me God”/„Tak mi dopomóż Bóg”? Czy z banknotów dolarowych zniknął napis: „In God we trust”/„W Bogu pokładamy nadzieję”…?
Jeśli siła naszej wiary i tradycji jest tak słaba, że boimy się Halloween, to znaczy, że nie ma w nas ani wiary, ani tradycji, że nasza wiara i tradycja są tak puste, jak dynia ze świeczką właśnie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/313880-dynia-ze-swieczka-jesli-sila-naszej-wiary-i-tradycji-jest-tak-slaba-ze-boimy-sie-halloween-to-znaczy-ze-nia-ma-w-nas-ani-wiary-ani-tradycji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.