Przy okazji dyskusji o pogorszeniu relacji polsko-ukraińskich, związanych z wołyńskim ludobójstwem, ze strony tych polskich uczestników dyskusji, którzy wobec podnoszenia tej kwestii są nastrojeni sceptycznie lub wprost niechętnie, pojawia się często argument: po co nam to? Przecież niezależnie od tego, że w sporze tyczącym masowej zbrodni z ’43 roku mamy rację, to podnoszenie tej racji nic nam nie daje. Osłabia Ukrainę, walczącą z Rosją, która i nam zagraża. Więc ze wszech miar lepiej milczeć. Bo na milczeniu nic realnie nie tracimy. To wszak tylko historia…
Ta argumentacja jest logiczna, ale jest to logika, że tak powiem, wybitnie jednostronna, a przez to nieżyciowa. Tak rozumujący nie dostrzegają tego, że fakty nie układają się w łańcuch przyczynowo-skutkowy, tylko w siatkę. I fakty, w tym nasze działania i zaniechania, język którego używamy albo nie używamy, powodują nie tylko takie rezultaty, które najprościej dostrzec.
Może najlepiej na przykładzie, pozornie dotyczącym czegoś zupełnie innego.
W czasie wojny, w Poznaniu, moi dziadkowie żyli obok jakiegoś poznańskiego zakamieniałego endeka (ze sfer raczej rzemieślniczych czy drobnohandlowych, niż inteligenckich). Ten facet, jak wspominał ojciec, każdą polityczną dyskusję (np.na temat przyczyn klęski wrześniowej) zwykł kwitować zdaniem:
— A ja zawsze mówiłem, że Lech zawsze powinien słuchać starszego brata Rusa!
Oczywiście wiadomo, że to nie jest myśl Dmowskiego. I że Dmowski byłby zdumiony, że jego wyznawca tak interpretuje jego politykę.
Tylko że tak już jest. Można oczywiście prowadzić wysublimowaną politykę w kompletnym oderwaniu od powszechnych emocji. Na przykład o czymś społecznie ważnym wyrafinowanie milczeć. Tylko że naiwnością jest myślenie, że taka polityka wyrafinowanego milczenia, albo też mówienia czegoś nie do końca zgodnego i z tymi emocjami i z prawdą, nie przynosi skutków wewnątrz społecznej materii. Przynosi, choć nie od razu widoczne. Ta materia się bowiem zmienia - w sposób niezrozumiały dla chłodnego intelektualisty, który pojmuje przemilczenia i nieprawdy jako po prostu wymóg chwili.
Intelektualista, chcący być architektem polityki, uważa, że wszyscy to rozumieją i kiedy minie czas, w którym przemilczenia czy nieprawdy są konieczne, wszyscy będą tacy sami jak przedtem. Otóż nie. On będzie taki sam jak kiedyś, ale poddawani jego perswazji „maluczcy”- nie. Oni się zmienią. W kierunku niekoniecznie przez niego przewidzianym i akceptowalnym.
I między innymi dlatego pomysły tych, którzy żądają milczenia o Wołyniu, są i bezbrzeżnie naiwne, i szkodliwe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/313401-wolyn-jeszcze-jedna-przyczyna-dla-ktorej-nie-mozna-milczec
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.