To historia o nowym życiu. I o uczuciach. O wpadce. Trafiła się ludziom dorosłym, rodzicom trójki dzieci, którzy mieli już jakąś wizję swojego życia. Myśleli, że już nie wrócą do pieluch, oddali wszystkie niemowlęce ciuszki do domu samotnej matki i do kościoła. Oddali kocyki, łóżeczko, które zalegało w piwnicy, zabawki. Myśleli, że już są w komplecie.
Jednak pewnego styczniowego dnia na teście pojawiły się dwie czerwone kreseczki. Małżeństwo na początku było zaskoczone, ale oczywiste było dla nich, że wchodzą w tę nową historię, skoro przyniósł ją los. I skoro taki jest Boży Plan, to wrócą do pieluch. Nie planowali szukać większego mieszkania, bo uznali, że jak poprzesuwają mieszkające w nim dzieci, książki i zabawki, to będzie ok.
Jednak nie wszystko układa się jak trzy razy wcześniej. Ona trafia do szpitala. Ciąża jest zagrożona. Pojawia się paniczny strach o to maleńkie bezbronne życie. Przecież tam powinno być bezpieczne, tam jest jak w sejfie, jak w fortecy. Na szczęście dziewczyna jest w dobrych rękach. Jest czysto, miło, ciepło. Opieka jest profesjonalna. To dobry szpital, który daje poczucie bezpieczeństwa. Położne każą jej dużo leżeć w łóżku. Wreszcie może wyjść. Do dzieci, do męża, do rodziny. Wszystko jest w porządku. Nowy gość ma się świetnie.
Przybysz z planety Dno. „Czarne feministki”, czyli aborcja, jak plomba w zębie
Mijają miesiące. Trzeba się od nowa zorganizować. Pomyśleć o ubrankach, przewijaku. Na szczęście wszystko, co oddali, wraca do nich w dwójnasób. Przyjaciele z przyjemnością podrzucają, co mają. Ona staje się coraz większa i większa. Trudno. Taka kolej rzeczy. Figura kiedyś wróci. Ona musi też więcej odpoczywać. Trudno. Kiedyś będzie jeszcze biegać. Coraz gorzej śpi. Trudno, jeszcze kiedyś się wyśpi. Za to ruchy pod sercem są coraz mocniejsze, wreszcie trudne do zniesienia. „Moja córeczka” - myśli.
Wreszcie przychodzi dzień rozwiązania. Córeczka rodzi się chora. Konieczna jest natychmiastowa operacja. Potem jeszcze jedna. Świat staje w miejscu. Teraz ważne jest tylko jedno: żeby żyła, żeby była zdrowa. W dzień i w nocy siedzą przy jej łóżeczku, zamieniają się. Dziadkowie pomagają przy starszych dzieciach. Świat poza szpitalem, to inny wymiar. Nie wiedzą czy jeszcze do niego wrócą. Wokół słychać dźwięki aparatury podtrzymującej życie, później monitorującej funkcje życiowe. Wpatrują się w te monitory, szukając odpowiedzi.
Pobyt w szpitalu trwał miesiąc. I nagle przyszedł taki wielki oddech. Największy wydech świata. Mogą zabrać dziewczynkę do domu. Będzie zdrowa. Małżeństwo czuje ulgę. Wszystko, co mają w życiu zaczyna jeszcze bardziej cieszyć. Zwykły spacer wózkiem, naturalne karmienie, zapach i płacz dziecka. I nawet te pieluchy. Jak one cieszą. Ona jest uskrzydlona. Każdego dnia dziękuje za ten dar. On robi postanowienia - „będę z nią biegał w wózku”. I tak się dzieje. Starsze dzieci obcałowują siostrę, jakby była ze złota. Wiedzą, że było źle. Cieszą się nią, tak samo jak rodzice. Jest ich wisienką na torcie, dopełnieniem całości, które pływa w oceanie miłości.
Dwa światy. Dwie różne drogi. Dwie kobiety, które pewnie nigdy się nie zrozumieją…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/312883-to-historia-o-nowym-zyciu-i-o-uczuciach-jednak-koniec-tej-historii-jest-zupelnie-inny