Przy okazji sporu o aborcję, jaki rozgorzał w Polsce, warto wyjaśnić pewną kwestię dotyczącą statusu prawnego dzieci nienarodzonych – i to nie tylko u nas, lecz także w krajach zachodnich.
Jest to istotne zwłaszcza w kontekście podnoszonych haseł, że aborcja jest prawem kobiety, zaś płód ludzki nie jest żywym człowiekiem.
Otóż prawodawstwo w tych państwach, dopuszczające możliwość dokonania aborcji, uznaje zarazem płód w łonie kobiety za żywe dziecko.
Na przykład artykuł pierwszy tzw. ustawy Veil-Pelletier ze stycznia 1975 roku, legalizującej aborcję we Francji, mówi: „Prawo gwarantuje poszanowanie każdej istoty ludzkiej od chwili rozpoczęcia życia. Odejście od tej zasady może usprawiedliwić jedynie stan konieczności określony w niniejszej ustawie”.
To samo głosi ustawa nr 194 z maja 1978 roku zezwalająca na aborcję we Włoszech.
Podobnie jest w Niemczech: paragraf 218 z lutego 1975 roku twierdzi, że prawo państwowe stoi na straży życia nienarodzonych, czyni jednak od tej zasady pewne wyjątki.
Zbliżonej argumentacji użył też Sąd Najwyższy USA, gdy w styczniu 1973 roku wydając werdykt w sprawie Wade vs Roe stwierdził, że w określonych przypadkach prawo dziecka do życia musi ustąpić przed prawem kobiety do aborcji.
Tak więc nikt z prawodawców nie poddaje w wątpliwość człowieczeństwa dziecka poczętego. Spór nie toczy się o to, czy jest ono człowiekiem, ale o to, czy ma prawo do życia.
Tak więc prawo w krajach zachodnich uznaje, że dziecko nienarodzone jest człowiekiem. Warto dodać, że jest ono traktowane z całą powagą jako podmiot prawa majątkowego czy spadkowego.
Dlaczego więc i na jakiej podstawie można w pewnej sytuacji wyjąć życie ludzkie spod ochrony prawnej państwa?
W Stanach Zjednoczonych dopuszczalność aborcji wywiedziono z interpretacji prawa do prywatności. Sędzia Sądu Najwyższego Harry Blackmun, uzasadniając w 1973 roku legalizację tego procederu, stwierdził, że należało zbilansować ze sobą dwa prawa – prawo kobiety do wyboru i prawo dziecka do życia. Wynikiem tego bilansu było orzeczenie o dopuszczalności aborcji w pierwszych trzech miesiącach ciąży. W tym okresie prawo do ochrony życia zostało więc zawieszone, gdyż musiało uznać wyższość innego – zdaniem sędziów – nadrzędnego prawa.
Z wykładnią taką nie zgodził się sędzia Byron White, który w zdaniu odrębnym napisał, że wartość autonomii jednostki nie może zostać postawiona ponad wartością ludzkiego życia. Jest to bowiem sprzeczne z całą tradycją prawną cywilizacji zachodniej. Jak podsumowała werdykt Sądu Najwyższego amerykańska konstytucjonalistka Mary Ann Glandon: styl życia okazał się ważniejszy niż samo życie.
Dlaczego zalegalizowano aborcję akurat w pierwszych trzech miesiącach ciąży? Jak wyznał szczerze wspomniany sędzia Harry Blackmun, nie było to podyktowane żadną wiedzą medyczną. Po prostu trzeba było wybrać jakiś okres, kiedy życie dziecka jest wyjęte spod ochrony, i arbitralnie wskazano taki a nie inny czas. Dla sędziego, gdy wydawał swój werdykt, ani przez chwilę nie ulegało wątpliwości, że chodzi o żywego człowieka.
W związku z tym należy zadać pytanie: kto i na jakiej podstawie może arbitralnie decydować o tym, iż można w majestacie prawa uśmiercać naszych bliźnich? Dlaczego jedni mają prawo do życia a inni nie? Jaka wartość jest ważniejsza od ludzkiego życia? Dlaczego tej wyższej wartości nie zastosować wobec ludzi w innych przypadkach?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/310935-nawet-prawo-dopuszczajace-aborcje-uznaje-dziecko-poczete-za-zywego-czlowieka