Nikt nigdy nie wyszedł dobrze na zabiciu dziecka nienarodzonego. Nikt. A już na pewno żadna kobieta.
To się nigdy „nie opłaca”. To się po prostu nie może opłacić. Nie dlatego, że jest wbrew najważniejszym przykazaniom, ale dlatego, że jest wbrew ludzkiej naturze, wbrew każdemu sumieniu.
Ci, co zabili, uciekają całe długie życie. W alkohol, narkotyki, niepokój, rozdygotanie. Wreszcie w zaprzeczenie.
Albo i w wymysły, że zabili, bo ”życie matki było zagrożone”. Jasne.
Uciekają i „ocaleńcy”, dzieci, które przeżyły, a których rodzeństwo zamordowano. Uciekają, nie wiedząc bardzo często, przed czym uciekają. W nałogi, w chaos, w „bunt”. W agresję, przeciwko innym, ale i przeciwko sobie.
Pustka, uśmiercona energia, niszczą od środka, pożerają, odbierają cały smak życia. Człowiekowi, rodzinie, na końcu całemu społeczeństwu.
Widzimy to na tych pikietach: złe, zaciekłe, wrzeszczące, zmrożone strachem i cierpieniem twarze, walczące desperacko o zwycięstwo, którego odnieść nie mogą. W złudnej nadziei, że gdy nikt nie będzie zakazywał, gdy nikt nie będzie przypominał, gdy nikt nie będzie nazywał, że to było morderstwo, to problem zniknie. Nie zniknie.
Nie zniknie także wówczas, gdy wszystkich utytłają w aborcyjne przyzwolenie, współsprawstwo, współodpowiedzialność. Nigdy nie zniknie.
Jedyna droga to uznanie winy. Pokochanie tego dziecka, przytulenie, nadzieja na spotkanie po drugiej stronie. Może jakieś zadośćuczynienie.
I przytulenie siebie samego. Także przecież ofiary.
Każdy winien tej zbrodni może wyjść z tej pułapki. Każdy dotknięty może się uleczyć.
I łatwo zacząć. Wystarczy zamiast na „czarny protest” pójść w poniedziałek ma mszę.
Nie trzeba nic mówić.
Książka, którą trzeba przeczytać! „Duchowe konsekwencje aborcji”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/310209-nikt-nigdy-nie-wyszedl-dobrze-na-zabiciu-dziecka-nienarodzonego-nikt-a-juz-na-pewno-zadna-kobieta