Czym różni się praca siedzącej cały dzień za kasą bileterki w kinie, od pracy siedzącej cały dzień za kasą kasjerki w przysłowiowej „biedrze”?
Władza, zawsze wiedząca jak lud powinien spędzać dzień wolny, pochyli się niebawem nad trudnym losem ludu i zabroni mu robić niedzielne zakupy w hipermarketach. Wszystko po to, by umożliwić pani kasjerce i innym pracownikom hipermarketów spędzenie niedzieli z dziećmi.
Wyobraźmy sobie, że ustawa proponowana przez Solidarność wchodzi w życie. Pani z kasy w przysłowiowej „biedrze” w końcu dostaje dzień wolny, by spędzić go z rodziną. W końcu może wsiąść do autobusu albo tramwaju i pojechać do centrum miasta, by odetchnąć od trudów codziennej pracy. Może też wsiąść do własnego samochodu, zatankować na benzynowej stacji i wyruszyć w niedzielną podróż np. do kina. W kinie może pani kasjerka z przysłowiowej „biedry” kupić sobie popcorn, coca-colę i cieszyć się obsługą, umilającą jej seans. Po seansie pani kasjerka pewnie skusi się na kawę i lody w pobliskiej kawiarni. Może zabierze też dzieci na jakiś plac zabaw, strzeżony przez sumienną obsługę.
Po ciężkim dniu panie kasjerka będzie mogła usiąść wygodnie w fotelu i obejrzeć wieczorne wiadomości. A może zdecyduje się na wizytę w teatrze?
Pani kasjerka z przysłowiowej „biedry” ma szansę spędzić miło dzień, dzięki temu, że ktoś jej to umożliwi. Kierowca tramwaju i autobusu dowiezie ją na miejsce, pracownik stacji benzynowej naleje paliwo i może sprzeda jeszcze hot-doga. W kinie bilet sprzeda jej siedząca cały dzień bileterka tudzież bileter. Ich koleżanki i koledzy posolą popcorn i naleją coca-colę. Ktoś pani kasjerce nałoży też gałkę loda do wafelka i zaparzy kawę. Na placu zabaw jej dzieci będą chronić pracownicy techniczni i ochroniarze, których koledzy z hipermarketów mają akurat wolne. Wieczorne wiadomości dla pani kasjerki zostaną przygotowane przez dziennikarzy, pracujących w pocie czoła przez całą niedzielę. Również aktorzy zagrają przedstawienie w niedzielny dzień, by pani kasjerka mogła obcować z wysoką sztuką.
Czy wszyscy pracownicy, umilający wolną niedzielę pani kasjerki również nie chcieliby spędzić czasu z rodziną w niedzielny poranek, popołudnie i wieczór? Pewnie tak. Ja też wolałbym pobawić się z moim synkiem, niż pisać ten komentarz. Mam jednak zawodowe obowiązki. Bardzo często wypadają one w niedzielę.
Ps. Nie kpię w tym tekście z kasjerek, ich bardzo ciężkiej i skandalicznie nisko płatnej pracy w sklepach. Trudno jednak nie zadać pytania, dlaczego akurat właśnie kasjerka ma mieć wolną niedzielę, a nie kelnerka w kawiarni, bileter w kinie i pracownik stacji benzynowej. Nie podnoszę w tekście argumentów ideologicznych, bowiem musiałbym wejść w rozważania o istocie wolności jednostki i prawa do rozporządzania własnym biznesem. Musiałbym też wejść w dywagacje o władzy wszechmocnego rządu, dającego sobie prawo do ustawiania czasu obywatelom.
Skupiam się więc na prostym i zasadniczym pytaniu: czym różni się praca siedzącej cały dzień za kasą w przysłowiowej „biedrze” kasjerki od pracy bileterki w kinie? Albo zamykamy każde miejsce handlu w niedzielę i traktujemy obywateli równo, albo zgadzamy się, że praca jednych jest warta więcej niż praca innych. Wtedy jednak wchodzimy w świat czysto Orwellowski, gdzie byli równi i równiejsi._
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/307047-niedziela-wolna-od-pracy-tak-ale-zamknijmy-tez-kina-kawiarnie-i-stacje-benzynowe