Minister Radziwiłł: "MZ i obecny rząd nie ma nic wspólnego z sytuacją CDZ. Za rządów PO dług Centrum urósł trzykrotnie"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Leszek Szymański
fot. PAP/Leszek Szymański

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zaapelował w poniedziałek do pielęgniarek i położnych z Centrum Zdrowia Dziecka, by wróciły do pacjentów. Ocenił, że trwający niemal tydzień strajk pogarsza sytuację finansową i wizerunkową szpitala. Zadeklarował wsparcie w negocjacjach.

W poniedziałek podczas konferencji prasowej minister wskazał, że sytuacja w CZD, gdzie od 24 maja trwa strajk pielęgniarek i położnych, jest efektem wieloletnich zaniedbań i owocem konfliktu, z którym przez wiele lat nie radzili sobie poprzedni ministrowie.

Jak podał, jeszcze w 2007 r. dług placówki wynosił 68 mln zł; w 2008 r. „skoczył” do 106 mln, i stopniowo rósł, by w 2015 r. osiągnąć 312 mln zł.

Z całą pewnością obecne kierownictwo resoru zdrowia i rząd nie mają z tym nic wspólnego

—podkreślił.

Zadłużenie Centrum rosło, jak mówił, gdy resortem kierowali kolejno ministrowie: Ewa Kopacz, Bartosz Arłukowicz i Marian Zembala. W tych latach dług CZD urósł niemal trzykrotnie - wskazał.

Czynienie mi osobiście, czy obecnemu kierownictwu resortu, zarzutu, że mamy strajk, jest absurdem

—powiedział.

W ocenie ministra protest naraża placówkę i może pogłębić problemy, stawiając pod znakiem zapytania jej przyszłość. Pytany, czy jest plan rozwiązania CZD, odparł, że w tej chwili takiego planu nie ma.

Przyszłości CZD nie zagraża minister zdrowia, tylko ci, którzy narażają je na te straty, które już po tych kilku dniach strajku sięgają kilku milionów złotych. (…) Minister zdrowia nie chce być likwidatorem Centrum, ale działania pielęgniarek każą z troską myśleć o jego przyszłości

—dodał.

Z informacji przekazanych w poniedziałek przez MZ wynika, że średnie zarobki miesięcznie pielęgniarek w CZD wynoszą ok. 4 tys. 940 zł brutto; w tym godziny nadliczbowe stanowią w tym średnio 168 zł na osobę. Pielęgniarki i położne plasują się pod względem zarobków jako trzecia grupa zawodowa wśród zatrudnionych w Instytucie. Mniej zarabiają m.in. diagności laboratoryjni, fizjoterapeuci, średni personel medyczny np. technicy.

MZ podało, że blisko połowa (46 proc.) pielęgniarek w CZD zarabia powyżej 5 tys. zł. brutto; tych, które zaczynają pracę i zarabiają początkowo poniżej 3 tys. zł, jest ok. 6 proc. Jak wskazuje resort, w Instytucie są także pielęgniarki, których zarobki sięgają powyżej 9 tys. zł. Radziwiłł przypominał o podwyżkach, które otrzymują pielęgniarki na mocy rozporządzenia ministra zdrowia, wynegocjowanego w zeszłym roku z poprzednim rządem (docelowo w czterech transzach po 400 zł miesięcznie, w sumie o 1600 zł).

Minister podnosił, że kwestię wynagrodzeń pielęgniarek należy rozpatrywać w szerszym kontekście - wynagrodzeń pozostałych pracowników służby zdrowia. Przypominał, że w MZ trwają prace nad systemowych uregulowaniem wynagrodzeń w obszarze ochrony zdrowia.

Radziwiłł podkreślał w poniedziałek, że szanuje prawo pracowników do tego, by domagali się swoich praw, w tym także, by sięgali po narzędzia, takie jak strajk, pod warunkiem jednak, by warunki do strajku były w pełni przestrzegane.

Jednym z ograniczeń jest bezpieczeństwo zdrowia i życia osób, które mogą być poszkodowane przez strajk. (…) Zwracam również uwagę, że zawód pielęgniarki to zawód zaufania publicznego. Pielęgniarki, udzielając świadczeń, korzystają z ochrony właściwej funkcjonariuszom publicznym

—dodał.

Jak zaznaczył, „wszędzie tam, gdzie dobro chorych staje się elementem przetargu, nawet w bardzo ważnych sprawach, sprawa zaczyna nabierać szczególnego wymiaru i trzeba to odnotować”.

Radziwiłł zapewnił, że resort bierze udział w próbach rozwiązania konfliktu w CZD. Odpierając zarzuty o bierność i brak zaangażowania, ocenił, że ostatnie kilka dni w resorcie było pracowitych. Jak przekonywał, wiele osób, które były bezpośrednio zaangażowane w próby rozwiązania konfliktu, pracowało niemal nieustannie.

Minister wskazał, że kluczowa była w pierwszej kolejności kwestia zabezpieczenia małych pacjentów.

Nie mogliśmy dopuścić, by doszło do jakiegokolwiek zagrożenia dla choćby jednego z dzieci

—podkreślił.

Jak zapewnił, to się udało, bo żadne dziecko nie zostało poszkodowane.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych