„Wyborcza” opublikowała reportaż, z ogniem broniący olsztyńskiego dewelopera – działacza KOD. Ów biznesmen na budowanym przez siebie osiedlu wystawił własnym sumptem plansze, nie tylko w swoistym dla tego typu ludzi stylu atakujące rząd (Kaczyński z głową barana itd.) ale też bluźniercze (Kaczyński, Duda i Szydło podpisani „Bóg Ojciec”, „Syn Boży” oraz „Duch Święty”).
Biznesmen ma w związku z tym kłopoty z prokuraturą, ale ja nie o tym. Nie idzie mi o to, czy dotąd nie zasiedlone osiedle jest już miejscem publicznym, czy jeszcze nie, bo od zakwalifikowania gruntów dewelopera pod tym kątem zależy, jak rozumiem, czy może być ukarany. Chodzi mi o coś innego. Oto ów deweloper, p. Zbigniew Baca, chwali się dziennikarzowi „GW”, że z inkryminowanymi planszami „jeżdżę na wszystkie demonstracje Komitetu Obrony Demokracji w Warszawie. Ja, żona, czasem córki, niekiedy zabieram pracowników, jeśli mają ochotę.”.
Powtórzmy: zabieram pracowników.
Jak mają ochotę.
Ciekawe, czy mogą nie mieć?
A jeśli od czasu do czasu mogą – to jak często można odmówić pracodawcy…?
Baca jeździ na demonstracje z czterema sporymi planszami. Jeździ z żoną i czasem córkami. Jasne, że na każdą manifestację potrzebuje minimum 7 mężczyzn do dźwigania banerów. Zakładając oczywiście, że sam też osobiście w noszeniu uczestniczy. Co nie jest bynajmniej oczywiste, no bo skoro ma on tak jednomyślnych z nim i zaangażowanych pracowników, którym chce się poświęcać kolejne wolne dni, by wraz z ukochanym szefem jeździć na marsze do Warszawy, to pewnie i za pracodawcę transparent poniosą…
Można by wyśmiać to w stylu „łubu-dubu, łubu-dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu” i tyle. Ale przyznam, że mi nie jest do śmiechu. A najbardziej dlatego że ani gentelmenowi, będącemu bohaterem artykułu, ani rozmawiającemu z nim dziennikarzowi „Wyborczej” ewidentnie nie przychodzi w ogóle do głowy, że wciąganie osób uzależnionych od siebie finansowo i zawodowo we własną działalność polityczną jest czymś jednak moralnie dwuznacznym.
Pamiętam, jak w latach 90, w chwili, gdy Liga Republikańska przez krótki moment była głośna i na prawicy popularna, zgłosił się do niej pewien przedsiębiorca. Cenny, nie tylko jako człowiek forsiasty, ale też dlatego, że z obszaru na którym Ligi dotąd w ogóle nie było. Powiedział, że to nie problem, że za moment stworzy na tym terenie pierwsze, i to spore koło. Jak? „A pracowników zapiszę”…
Grzecznie spławiono tego pana.
Ale to było dawno, i to była Liga Republikańska.
Ciekaw byłbym, co o sprawie p.Bacy sądzą ci działacze KOD czy, szerzej, ruchu okołoKODowskiego, którzy przyznają się do społecznej lewicowości. Barbara Nowacka, „Zieloni”, ludzie z okolic Krytyki Politycznej.
Ciekawe, czy dostrzegą w całej tej sprawie coś niestosownego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/286705-na-demonstracje-kod-woze-do-warszawy-swoich-pracownikow-czy-tylko-ja-widze-tu-cos-niestosownego