"Śmierć nie istnieje". FRAGMENT książki doświadczonego kardiochirurga, który był świadkiem cudownych uzdrowień. WIDEO

fot. YouTube
fot. YouTube

Zgodnie z zapisem w swojej karcie, Jeff Markin umarł o 8:05 rano. Zostałem jeszcze chwilę w gabinecie, aby wypełnić niezbędne papiery, podczas gdy pielęgniarki zaczęły odłączać wszystkie rurki i przewody oraz przygotowywać ciało do transportu do kostnicy. Kiedy skończyłem, ruszyłem w stronę drzwi, by wrócić na chirurgię. Jednak, kiedy podszedłem do wyjścia, jakby wbiło mnie w ziemię; poczułem, że Pan mówi do mnie: „Odwróć się i módl się za tego człowieka”. Zatrzymałem się na chwilę, ale znów ruszyłem w stronę drzwi i po raz drugi usłyszałem to polecenie: „Odwróć się i módl się za tego człowieka”.

Zdziwiłem się: Panie, o co mam się modlić? Przecież ten człowiek nie żyje! I chociaż racjonalna część mnie krzyczała, że to absurd, byłem pewien, że słyszałem w sobie cichy, ale potężny głos nieba, musiałem mu więc odpowiedzieć. Mimo to jeszcze przez kilka sekund wykonywałem całą serię ćwiczeń umysłowych: czemu miałoby to służyć? To szaleństwo! Czy mógłbym jakoś tak to zrobić, żeby nie widziała pielęgniarka i żebym nie wyszedł na durnia? Skąd mam wziąć słowa?

W jakiś sposób Bóg pomógł mi pozbyć się tych wątpliwości i w końcu pomodliłem się. Zrobiłem to dyskretnie, ale zrobiłem. Podszedłem do noszy, pochyliłem się nad martwym ciałem i powiedziałem:

Boże Ojcze, jeśli ten człowiek nie poznał Ciebie jako swojego Pana i Zbawiciela, ja proszę Ciebie, abyś go teraz przywrócił do życia w imię Jezusa.

Zanim się spostrzegłem, moje prawe ramię zostało uniesione w górę, do nieba, jakby niewidzialną dźwignią – i kiedy byłem w tej właśnie pozycji, do gabinetu wrócił jeden z lekarzy ekipy reanimacyjnej.

Podłączmy go raz jeszcze do defibrylatora

— poprosiłem kolegę.

Ależ doktorze Crandall, on nie żyje! Robiliśmy defibrylację już z dziesięć razy.


Niech pan to zrobi dla mnie. Proszę. Tylko jeden raz

— poprosiłem.

Nieufnie zgodził się, prawdopodobnie dlatego, bym w końcu odpuścił. Kiedy jednak impuls elektryczny popłynął z elektrody do klatki piersiowej Jeffa, płaska linia na monitorze ożyła. Serce Jeffa zabiło! A potem jeszcze raz i jeszcze, podejmując regularny rytm (co niemal nigdy się nie zdarza po czymś takim, co przeszedł Jeff).

I kiedy patrzyłem, jak potęga nieba ożywia tego człowieka, jego klatka piersiowa drgnęła, a potem płuca wypełniły się powietrzem. Następnie poruszył palcami u nóg i rąk, a z ust wypuścił powietrze.

Asystująca pielęgniarka zaczęła wrzeszczeć. I nie był to krótki wrzask, ale wprost niepohamowane wycie! Z wytrzeszczonymi oczami patrzyła na mnie, jakbym był kosmitą. A kiedy przestała krzyczeć, była w totalnym szoku.

Doktorze, co pan narobił? Co my mamy teraz zrobić?.

Tylko jedna odpowiedź przyszła mi na myśl:

Nie wiem – trzeba go przewieźć na OIOM! Na cito!

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych