„Ręce precz od polskich dzieci!”. Trwa rozpaczliwa walka polskiej rodziny z niemieckim Jugendamtem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rodzice dzieci - Aneta i Jacek Kowalscy oraz mecenas Markus Matuschczyk. Fot. PAP/EPA/
Rodzice dzieci - Aneta i Jacek Kowalscy oraz mecenas Markus Matuschczyk. Fot. PAP/EPA/

Bytomski sąd zdecyduje czy troje dzieci odebranych polskiej rodzinie przez hanowerski urząd ds. dzieci i młodzieży (Jugendamt) będzie musiało wrócić do Niemiec. Rodzice zabrali dzieci oddane pod opiekę zastępczą w Niemczech i wrócili do Polski.

Jak tłumaczyli, dzieci zostały im odebrane bez żadnych podstaw i były krzywdzone przez niemieckich opiekunów.

Jugendamt domaga się teraz wydania całej trójki - Gabriela, który ma dziś 16 lat, ośmioletniej Viktorii i pięcioletniej Julii. Wniosek w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego w Bytomiu.

Sędzia Katarzyna Janik powiedziała na wtorkowym posiedzeniu, że przed podjęciem decyzji sąd musi przeprowadzić postępowanie dowodowe - przede wszystkim chce poznać stanowisko samych dzieci. Mają być one przesłuchane w obecności psychologa. Sąd zasięgnie też opinii psychologicznej na temat dzieci i więzi łączącej ich z rodzicami. Zanim zapadnie decyzja sąd musi mieć też potwierdzenie, że niemiecki urząd został poinformowany o posiedzeniu. We wtorek w sądzie nie stawił się pełnomocnik strony niemieckiej.

Pełnomocnik polskiej rodziny Markus Matuschczyk domaga się oddalenia wniosku Jugendamtu. Uważa, że polski sąd w ogóle nie powinien go rozpoznawać.

Wydanie dzieci instytucji, która ma tyle na sumieniu, byłoby niemoralne

– dodał przed sądem mec. Matuschczyk.

Przekonywał, że Jugendamty, których rodowód sięga międzywojnia, przez lata odpowiadały za deportację i germanizację polskich dzieci.

Dzieci mają być na siłę odebrane rodzicom i przekazane niemieckiej rodzinie zastępczej, co też można nazwać germanizacją

– mówił później dziennikarzom.

123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych