Skutki polityki gender. W Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich 5 lat liczba dzieci z zespołem dezaprobaty płci wzrosła o 1000 proc.!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl
wPolityce.pl

Na Wyspach Brytyjskich w ciągu ostatnich pięciu lat liczba dzieci leczonych z powodu zespołu dezaprobaty płci wzrosła o 1000 proc. W 2010 roku takich przypadków było 97, zaś w 2015 – już 1013. Ich leczenie kosztowało brytyjskich podatników ponad 2,5 miliona funtów. Liczby będą zapewne rosnąć, gdyż tendencja jest wzrostowa.

Ludzie dotknięci zespołem dezaprobaty płci czują dyskomfort z powodu bycia mężczyzną lub kobietą i najchętniej zmieniliby swoją płeć. Wyróżnia się trzy kategorie takich przypadków: transgenderyści, transseksualiści i transwestyci. Do tej pory rzadkością było jednak diagnozowanie tej przypadłości wśród dzieci.

Okazuje się, że część z tych dzieciaków już po diagnozie i terapii przygotowywana jest do zmiany płci przez podawanie hormonów. Po ukończeniu 18 lat będą mogły poddać się operacji chirurgicznej: ucięciu penisa albo dodaniu lub usunięciu piersi. W Londynie dotyczy to co czwartego dziecka cierpiącego na zespół dezaprobaty płci.

Naukowcy zmieniający pacjentom płeć mają jednak pewien problem: nie są w stanie zamienić chromosomów XX na chromosomy XY i odwrotnie. Bycie kobietą lub mężczyzną mamy więc zapisane w naszym DNA.

W 2011 roku w Szwecji opublikowano wyniki badań, których podstawą była obserwacja osób zmieniających płeć na przestrzeni ostatnich 30 lat. Okazało się, że popełniają oni samobójstwa 20 razy częściej niż przedstawiciele pozostałej populacji. Wyjaśnienie było proste: decydowali się niegdyś na zmianę płci, ponieważ czuli się w życiu nieszczęśliwi, identyfikowali to ze swoją płcią i chcieli być przez to szczęśliwsi. W czasem okazywało się jednak, że stawali się coraz bardziej nieszczęśliwi, ponieważ odczuwali gwałt na swojej naturze.

Pojawia się pytanie: skąd wziął się w Wielkiej Brytanii tak drastyczny wzrost liczby dzieci z zespołem dezaprobaty płci? Tak się dziwnie składa, że zbiegł się on z ofensywą zajęć genderowych w szkołach podstawowych, a nawet w przedszkolach w tym kraju. Jedna z Polek mieszkających w Londynie opowiadała, że jej siedmioletni syn wrócił ze szkoły, oznajmiając w drzwiach: „Mamo, jestem gejem!” Gdy zszokowana matka zapytała, dlaczego tak sądzi, odpowiedział: „Bo bardziej lubię się bawić z chłopakami niż z dziewczynkami”.

Sprawa jest bardzo poważna. Inne badania przeprowadzone na Wyspach Brytyjskich pokazały, że wśród młodych mężczyzn od 18 do 24 roku życia (a więc tych objętych już w szkołach edukacją genderową) aż 58 proc. nie ma absolutnej pewności co do swojej tożsamości płciowej. W okresie dojrzewania ich pewność, czy naprawdę są mężczyznami, została podważona i zachwiana.

Politolodzy piszący o starciu cywilizacji czy wojnie kultur między Zachodem a światem islamu powinni wziąć pod uwagę jeszcze jeden aspekt. Z jednej strony mamy mężczyzn niepewnych własnej męskości, a z drugiej mężczyzn wręcz kipiących męskością. Kto wyjdzie z tego starcia zwycięski?

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych