Dokumenty w niebezpieczeństwie

Fot. Freeimages.com
Fot. Freeimages.com

Im bardziej niespokojne czasy, tym większą rolę odgrywa jakość dokumentów, którymi posługujemy się na co dzień. Byle jak zrobione „papiery” łatwo podrobić.

Polskie dowody osobiste czy paszporty to gratka nie tylko dla oszustów, lecz także dla nielegalnych imigrantów i terrorystów. Fałszywe papiery nabrały wartości zwłaszcza ostatnio, gdy nasiliła się fala imigracji w Europie. W ostatnim czasie coraz więcej mówi się o sfałszowanych dokumentach, którymi posługują się terroryści, ISIS, grupy przestępcze, rzesze uchodźców. Skala zjawiska jest ogromna.

Terroryści i fałszerze

Dziś w rękach terrorystów muzułmańskich znajdują się tysiące blankietów dokumentów tożsamości, które zdobyli oni, przejmując urzędy i wydziały paszportowe kolejnych miast syryjskich. Są to np. druki paszportów, dowodów osobistych, praw jazdy. Co więcej, terroryści mają również kontrolę nad doskonale wyposażonymi zakładami poligraficznymi, a więc mogą wydrukować, co chcą. Fałszywymi syryjskimi dokumentami posługują się np. nielegalni imigranci z Azji Południowej lub Afryki Wschodniej. A także uchodźcy z Bliskiego Wschodu przebywający na terenie Turcji. Podrobione syryjskie dokumenty, po przekroczeniu granicy z Bułgarią, pozwalają im się starać o status uchodźców.

Do niedawna wydawało się, że Polska leży na uboczu imigranckiej fali, że uchodźcy czy terroryści nie są zainteresowani ani legalizacją pobytu u nas, ani polskimi papierami. Nic bardziej mylnego! Kontrole wykazały, że imigranci coraz częściej wykorzystują oryginalne i podrobione polskie dokumenty. Paszporty obywateli RP fałszowane są w Grecji przez mieszkających tam Syryjczyków i sprzedawane za 4–5 tys. euro. Oferty kupna–sprzedaży dostępne są na portalach społecznościowych, a dokumenty przesyła się kurierem.

Na lipnych papierach do Polski

Część nielegalnych imigrantów przybyła do naszego kraju na podstawie fałszywych dokumentów i wyłudzonych wiz. W 2014 r. Straż Graniczna wykryła 1 870 takich przypadków. Większość nie stanowiła zagrożenia terrorystycznego, gdyż najliczniejszą grupą, która na wyłudzonych dokumentach próbowała się dostać do Polski, byli Ukraińcy (ok. 1,5 tys. osób), a kolejną, już dużo mniejszą — Białorusini (136 osób).

Jednak działanie międzynarodowej grupy przestępczej zajmującej się przerzutem do Europy osób z Syrii i Iraku takie zagrożenie już stwarzało. Wśród nielegalnych imigrantów mogli się bowiem znajdować członkowie Państwa Islamskiego. Wśród siedmiu aresztowanych osób należących do grupy przestępczej było małżeństwo polsko-syryjskie będące organizatorem przerzutu na terytorium Polski. W akcji prowadzonej od września 2014 r. przez Śląsko-Małopolski Oddział Straży Granicznej oraz służby innych państw UE zatrzymano prawie 100 cudzoziemców, w tym 80 w Polsce. Docelowo mieli się oni znaleźć w Europie Zachodniej, głównie w Niemczech i państwach skandynawskich. Imigranci zostali zobowiązani do powrotu, natomiast osoby nieposiadające dokumentów tożsamości umieszczono w strzeżonym ośrodku. Działania te miały istotne znaczenie dla skuteczności kontroli przepływu do krajów UE osób mogących brać udział w walkach w Syrii lub mających jakikolwiek związek z Państwem Islamskim.

Kilka tygodni temu polska Straż Graniczna razem z Europolem rozbiły międzynarodową szajkę przemytników, która legalizowała pobyt Pakistańczyków w UE na podstawie sfałszowanych dokumentów. Jak przebiegał ten proceder? Cudzoziemcy przyjeżdżali na terytorium RP z innych państw strefy Schengen. Przedstawiali w urzędach sfałszowane dokumenty, np. wizy czy inne karty pobytu, które uzyskiwali od fałszerzy na terenie UE. Po dotarciu do Polski, za pośrednictwem członków grupy przestępczej działającej w naszym kraju, składali wnioski do urzędów wojewódzkich, wraz z poświadczającymi nieprawdę dokumentami, po to by uzyskać kartę pobytu. Dzięki niej mogli się swobodnie poruszać po terytorium zachodniej i południowej Europy.

Superdokument

Czy Polska jest przygotowana na napływ imigrantów posługujących się nielegalnymi dokumentami? Z jednej strony tak, bo jako jedno z nielicznych państw UE mamy wzorzec zunifikowanego dokumentu dla cudzoziemców opracowany przez specjalistów z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Pracę nad nim rozpoczęto trzy lata temu na zlecenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, gdy nie było jeszcze zjawiska masowej imigracji.

Dziś podobne rozwiązania wprowadzają m.in. Niemcy oraz inne kraje UE, ale my jesteśmy o kilka kroków przed nimi

— mówi Paweł Prus, rzecznik Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych.

Dokument jest nie do podrobienia. To karta elektroniczna ze zdjęciem oraz wbudowanym czipem, na którym można zapisać pełne dane cudzoziemca.

Nawet gdyby ktoś był w stanie przerobić wygrawerowane laserowo zdjęcie lub dane widoczne na dokumencie, to nie jest w stanie złamać szyfrowania danych z czipa

— zapewnia Prus.

Wystarczy wsunąć kartę do specjalnego czytnika, by fałszerstwo od razu wyszło na jaw. Zastosowana technologia pozwoli w przyszłości zapisać dowolne dane biometryczne, np. odciski palców.

Wzorzec dokumentu ma jeszcze jedną zaletę: może pełnić funkcję sześciu różnych dokumentów (np. może być zaświadczeniem stałego pobytu, dowodem osobistym i kartą popytu dla członka rodziny).

Trzeba stworzyć system

Jednak sam dokument, nawet najbardziej doskonały, to za mało, żeby zapewnić Polsce bezpieczeństwo, zmniejszyć zagrożenie terrorystyczne, wyeliminować obecność niebezpiecznych ludzi.

Trzeba przede wszystkim podnieść standardy weryfikacji osób i przedstawianych przez nich dokumentów

— mówi dr Mieczysław Goca z Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego, jeden z najlepszych polskich ekspertów od bezpieczeństwa danych.

Dziś najlepiej robią to służby graniczne, ale z tą umiejętnością problemy mają policjanci, urzędnicy, prawnicy, notariusze. Za mało w tym zakresie jest szkoleń. Może się więc okazać, że na podstawie fałszywych papierów zostanie wydany superdokument nie do porobienia.

Eksperci postulują też wprowadzenie specjalnej ustawy regulującej kompleksowo problem bezpieczeństwa dokumentów ważnych dla interesów państwa. Zdaniem dr. Goca powinna ona określać techniki i sposoby ich zabezpieczenia, zasady wytwarzania, dystrybucji, przechowywania oraz kontroli autentyczności i wiarygodności.

Powinna też powstać instytucja koordynująca wydawanie dokumentów, taka jak np. francuska Krajowa Agencja Dokumentów Zabezpieczonych.

Dziś w jednym urzędzie wyrabiamy prawo jazdy, w innym paszport, a w jeszcze innym dowód osobisty czy legitymację uprawniającą do różnych zniżek

— tłumaczy Goc.

To bardzo niebezpieczne.

Eksperci zwracają również uwagę na brak wzorców wielu dokumentów urzędowych oraz na ich słabe zabezpieczenie.

Czy wie pani, że np. dokument urzędnika kontroli skarbowej nie ma żadnych zabezpieczeń?

— pyta Goc.

Zwróciliśmy na to uwagę, ale dostaliśmy odpowiedź, „że zabezpieczenia nie są potrzebne, bo nikt takich legitymacji nie podrabia”.

Podobny problem jest z aktami notarialnymi, certyfikatami, licencjami, dyplomami wyższych uczelni, aktami urodzenia czy zgonu. Nikt nie odpowiada za ich jakość.

Cena to nie wszystko

Kilka dni temu Polskie Towarzystwo Kryminalistyczne przygotowało pismo do MSWiA. Oprócz wprowadzenia pewnych rozwiązań systemowych zwiększających bezpieczeństwo naszych dokumentów postuluje ono nadanie specjalnych uprawnień Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. „Powinna ona mieć status drukarni narodowej odpowiedzialnej za produkcję banknotów oraz najważniejszych dokumentów publicznych, podobnie jak to jest w wielu innych państwach (np. we Francji, w Hiszpanii, Portugalii, Austrii) — czytamy w piśmie.

Obecnie na drukowanie różnych ważnych dokumentów rozpisywane są przetargi

— mówi Goc.

Jakiś czas temu przetarg na druk legitymacji policyjnych wygrałaby nieznana nikomu firma garażowa. Tylko dlatego, że była najtańsza. Na szczęście wyniki przetargu unieważniono. Ale wyobraża sobie pani, co by się działo?

Jadwiga Marcińska

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.