Państwo narodowe gwarantem rozwoju. "W Polsce, ten sektor publiczny jako w dużej mierze dziedzictwo postkomunizmu, ulegał stopniowej atrofii"

Rys. A. Krauze
Rys. A. Krauze

U schyłku rządów koalicji PO-PSL wszystko było już jasne. Tylko ktoś zaślepiony nienawiścią do opozycji mógł dalej cenić „Europejczyków”, w rodzaju Ewy Kopacz czy Radka Sikorskiego jako wybitnych fachowców od rządzenia. Afera taśmowa ujawniła jakość elit. Państwo się rozpadało. Im bardziej dryfowanie stawało się faktem, tym mocniej starano się, za sprawą dyspozycyjnych mediów chronić wizerunek rządzących propagandą sukcesu. Powróciły w jakimś sensie czasy Edwarda Gierka.

Źródła zmiany

Zdecydowane zwycięstwo prawicy w wyborach prezydenckich i parlamentarnych było odpowiedzią na ten stan rzeczy. Jest ono, to zwycięstwo, końcem postkomunizmu. Jak zauważył De Toqueville, polityczne przełomy są zwieńczeniem różnorakich procesów społecznych, które dokonały się wcześniej. Sądzę że jednym z podstawowych katalizatorów zeszłorocznego zwycięstwa wyborczego była tragedia smoleńska, która poruszyła serca i umysły Polaków, a oburzył sposób jest wyjaśniania. Skala tragedii w punktu widzenia dziejów narodu jest trudno wyobrażalna. Rację ma Wanda Zwinogrodzka, obecnie wiceminister kultury, gdy w jednym z wywiadów stwierdziła, że nie będziemy normalnym narodem jeśli trauma smoleńska nie zostanie przepracowana. A normalność jest nam potrzebna jak nigdy przedtem, jeśli elity i prawicowy obóz ma rozpoznać wyzwania jakie niesie czas i sprostać im w obliczu histerii jaką wywołują ci, których demokratyczny werdykt odsunął od władzy. Psychologicznie jest to zrozumiałe, taka histeria. Jeśli traci wpływy osoba, która nic sobą nie reprezentuje a wysoki statut materialny i społeczny zawdzięczała tkwieniu w układzie sięgającym często jeszcze czasów PRL-u, to nie obejdzie się bez awantury. Te układy pod rządami PO i PSL reprodukowały się i można było być kimś, będąc nikim. Drugim istotnym katalizatorem jak się wydaje, jest odrodzenie narodowych uczuć, na fali narastania populistycznego sprzeciwu wobec buty i arogancji władzy. W tym znaczeniu populizm jest zjawiskiem w demokracji pożądanym.
Trzecim katalizatorem była walka firm z polskim kapitałem o ochronę ze strony polskiego państwa, Domaganie się, aby ich interesy były respektowane i chronione. Pewien poziom zamożności jakie osiągnęło sporo polskich rodzin, niekoniecznie dzięki symbiozie z układami politycznymi i postkomunistycznymi, generuje dążenia emancypacyjne, potrzebę potwierdzenia swego istnienia z sferze publicznej jako Polaków, którym nigdy do głowy by nie przyszło, że „polskość oznacza nienormalność”. Potrzeba identyfikacji narodowej, to jedna z naturalnych ludzkich skłonności, z którą walczą lewaccy internacjonaliści.

Co ujawnił kryzys?

Wielki kryzys finansowy 2008 roku i to, co dzieje się w Unii Europejskiej wytworzył zdrowy sceptycyzm, co do bezkrytycznego kopiowania zachodnich, niby doskonałych wzorców. Przestał działać także emocjonalny terror „pedagogiki wstydu”. Polacy, za sprawą masowej emigracji i znajomości języków wyzbyli się kompleksów wobec Niemców czy Francuzów, bo te kompleksy były umiejętnie utrwalane przez „Europejczyków” z „Gazety Wyborczej” czy „Polityki. W tym też znaczeniu wejście do Unii Europejskiej, przyczyniło się do większej identyfikacji z polskością, bo siła tej identyfikacji jest efektem konieczności odróżnienia się od innego. A to, że kryzys finansowy nie pogrążył Polski w tym stopniu, co inne kraje Zachodu, to nie zasługa PO tylko „opóźnienia integracyjnego”, który PO zawsze uważała za podstawowy polski problem. Ta imitacyjna modernizacja, walka z „opóźnieniem integracyjnym” była formą legitymizacji coraz marniejszych elit politycznych. W pewnym momencie poziom tych elit sięgnął bruku. Zdecydowana większość polskiego społeczeństwa orzekła, że trzeba tę elitę wymienić. Polacy oczekują przede wszystkim wzmocnienia państwa, bowiem identyfikacja narodowa oprócz warstwy symbolicznej, ma swoją warstwę pragmatyczną. Zasada solidarności i pewne strategie realizowane przez państwo opiekuńcze zdecydowanie wzmacniają warstwę symboliczną. Program 500 złotych na dziecko to jest pierwszy element tej polityki, który wywołuje furię opozycji. Kryzys spowodował, że inaczej patrzy się na funkcje państwa, które wcale nie jest przeżytkiem, balastem, ale właśnie gwarantem rozwoju. Tymi gwarantem są silne publiczne instytucje kontrolne i regulacyjne, apolityczna służba publiczna.

Apolityczna służba publiczna

Gdy patrzymy na dzieje kryzysu od 2008 roku, i na to działo się przed nim, to wyraźnie widać, że instytucje regulacyjne czy to w Wielkiej Brytanii czy to w Stanach Zjednoczonych nie skorzystały, kiedy było to konieczne z istniejących uprawnień i nie potrafiły zatrzymać błyskawicznie rozwijającą się wirtualną ekonomię i deregulację. A są to państwa dobrze funkcjonujące. Warunkiem sprawności państwa jest dobry sektor publiczny. W Polsce, ten sektor publiczny jako w dużej mierze dziedzictwo postkomunizmu, ulegał stopniowej atrofii. Poziom korupcji i wyprowadzania przez lobby podatkowe kapitału poza granice było tego potwierdzeniem. Skoro utworzenie skutecznie działającego sektora publicznego jest wyzwaniem nawet dla państw najbardziej rozwiniętych, tym większym problemem jest dla krajów rozwijających się, a do takich Polska należy. I tu w sukurs powinien przyjść proces rewitalizacji tożsamości narodowej jaki w Polsce obserwujemy. Reforma sektora publicznego, jego uzdrowienie wtedy jest skuteczne, gdy towarzyszy temu proces powstawania albo odradzania się narodu. Dopóki dana społeczność nie ma jasnego poczucia tożsamości narodowej, pojedynczy ludzie są lojalni wobec własnej grupy etnicznej, plemiennej czy innych patronów a nie wobec swojego państwa. Dzisiejsza opozycja demonstruje lojalność w pierwszym rzędzie wobec Brukseli i międzynarodowych instytucji finansowych. Można ironicznie zauważyć, że ma to jednak pewien pozytywny aspekt. Ujawnia jakość tej opozycji, widać czarno na białym, kim są ci ludzie i ile znaczy dla nich polskość i narodowe interesy.
Kiedy mowa o służbie publicznej to skuteczne instytucje mogą powstać tylko na gruncie krajowym, a nie być przeszczepione z zagranicy. Powinny odzwierciedlać miejscowe realia polityczne, społeczne i kulturowe. Kto zna trochę historie to wie że kształtowanie się neutralnych zachodnich aparatów urzędniczych, było długim i bolesnym procesem, w którym ogromną rolę odgrywały państwowotwórcze czynniki pozagospodarcze. Na przykład wpływ armii na słynącą ze skuteczności biurokrację pruską. Formy instytucjonalne, takie jak państwo prawa, nie funkcjonują dobrze, jeśli zostaną skopiowane z zewnątrz. Społeczeństwo musi ich treść samo „przetrawić”. Do tej pory aparat biurokratyczny w Polsce daleki był od ideału apolitycznej służby publicznej. PO to była partia pracowników administracji i wszystkich dojących sektor publiczny grup interesu. O „genetycznej” interesowności chłopów z PSL-u nie wspomnę. Po raz pierwszy istnieje realna szansa na zmianę, na rzeczywiste oczyszczenie sfery publicznej, na jej odpolitycznienie . To gigantyczne wyzwanie dla Prawa i Sprawiedliwości, ale i wszystkich Polaków, którzy rozumieją czym jest dobro wspólne. Warunkiem trwałości rządów obozu prawicy jest to, czy temu wyzwaniu będzie umiał sprostać.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.