Minister Jan Szyszko odwołał dyrektora Białowieskiego Parku Narodowego. Nie wiadomo jeszcze kto go zastąpi, ale ktokolwiek to nie będzie, będzie musiał zająć stanowisko toczącej się od lat batalii przyszłość puszczy. Czy stanie po stronie przyrody, czy drwali?
Mirosław Stepaniuk nie jest już dyrektorem Białowieskiego Parku Narodowego. W poniedziałek ze stanowiska usunął go minister środowiska. Do czasu powołania nowego szefa najstarszego parku narodowego w Polsce kierować nim będzie dotychczasowy zastępca dyrektora Aleksander Bołbot.
— poinformowała Białostocka Gazeta Wyborcza.
Według nieoficjalnych informacji minister Jan Szyszko, usuwając dyrektora, miał stwierdzić, że niewystarczająco współpracuje on z Lasami Państwowymi. Te zaś zarządzają resztą najcenniejszego lasu w Polsce, który w ubiegłym roku w całości został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To jedyny przyrodniczy obiekt w kraju znajdujący się w tym prestiżowym spisie.
Problem polega na tym, że wokół Puszczy Białowieskiej trwa od lat ostry konflikt. Rzecz idzie oczywiście o drewno.
Puszcza Białowieska, jako rezerwat, jest jednym z niewielu lasów w Polsce, z którego surowiec ten pozyskuje się w sposób restrykcyjnie ograniczony. Choć i tak zdaniem ekologów - zbyt swobodny i zagrażający istnieniu lasu. A to jest solą w oku okolicznym mieszkańcom, którzy żyjąc na skraju puszczy muszą sprowadzać drewno na opał z innych regionów.
Rzecz jednak w tym, że Puszcza Białowieska jest terenem szczególnym. To nie sadzony sztucznie monokulturowy las, jakich w Polsce większość. To niezwykły, naturalny ekosystem, las pierwotny, resztka mitycznych puszcz pokrywających niegdyś tereny całej Europy.Białowieski Park Narodowy jest najstarszym polskim parkiem narodowym. Jego początki sięgają 1921 r.
Na terenie BPN stwierdzono występowanie 50 zbiorowisk roślinnych, z których najbardziej charakterystycznym jest wielogatunkowy las dębowo-grabowo-lipowy z udziałem klonu, świerka, jesionu i wiązu – zwany grądem. Liczba gatunków roślin występujących w parku jest imponująca, m.in. 1000 roślin naczyniowych i 250 mchów. W puszczy rośnie 26 gatunków drzew i 55 krzewów. Większość to gatunki rodzime, często rzadkie, stanowiące relikty lasów pierwotnych. Świat zwierząt to przeszło 15 000 gatunków, z czego większość stanowią owady.
W ścisłym rezerwacie - nie wolno dotknąć ani źdźbła trawy. Natura sama decyduje, które drzewa czy inne rośliny obumierają, po to by stać się podłożem dla innych. Zwalone drzewa próchnieją we własnym rytmie. Zależnie od gatunku - trwa to kilkanaście czasem kilkadziesiąt lat. Nie tępi się tu szkodników - radzą sobie z nimi ptaki. Nie „prześwietla” gąszczu. I las ma się świetnie. Dlatego jest ostoją nie występujących już gdzie indziej gatunków - m.in. żubra i rysia.
Jednak Park Narodowy stanowi to zaledwie 1/ 5 terenów puszczy znajdującej się na terenie Polski. Dla porównania - utworzony w 1992 roku park narodowy Belavezhskaya Pushcha po stronie białoruskiej jest osiem razy większy.
Wojna o Puszczę toczy się od ponad 20 lat. Z jednej strony ekolodzy zabiegają by rezerwatem objąć znacznie większe tereny Puszczy - najlepiej całość. Z drugiej - leśnicy i miejscowa społeczność domaga się prawa do większej wycinki. Co zabawne - ci ostatni również posługują się argumentami ekologicznymi. Twierdzą, że puszczańskie świerki są atakowane przez kornika. I tylko wycinka chorych drzew może zastopować epidemię.
Usiłowałam bez uprzedzeń wczytać się w argumenty obu stron. I muszę przyznać, że mimo wszystko bardziej trafia do mnie stanowisko, by dać sprawę rozwiązać przyrodzie. Inwazje szkodników są groźne przede wszystkim w systemach monokulturowych. Duże naturalne ekosystemy - radzą sobie ze wszelkimi chorobami - znacznie lepiej. No cóż, nie da się ukryć, że żadna epidemia nie wyniszczyła tak lasów jak ingerencja człowieka. Tak czy owak - decydujący głos w tej sprawie powinien należeć do naukowców. Bo tu nie możemy sobie pozwolić na błąd w ocenie sytuacji. Puszcza Białowieska to relikt. Zabytek. Powinna być perłą w koronie polskiej przyrody. Jeśli błędnymi decyzjami - doprowadzimy do jej zagłady - będzie to strata bezpowrotna.
Cały czas mam nadzieję, że po zwycięskiej batalii o polskość i bezpieczeństwo Lasów Państwowych - nie zniszczymy sami tego co ocaliliśmy. Że za trzy cztery pokolenia - Polacy wciąż będą mogli zobaczyć kawałek żywej puszczy, takiej jak z kart Pana Tadeusza. Że szybki zysk ze ściętych drzew nie przesłoni wartości puszczańskiego dziedzictwa.
A jak można wyczytać, były plany, by przy okazji ochronnego cięcia świerków, wycinać i inne cenniejsze gatunki. I to nawet drzewa ponad stuletnie. I to już budzi lęk…
Paradoksem byłoby, gdyby puszcza, która przetrwała zabory, I i II wojnę światową (podczas tej ostatniej wiele zawdzięcza ochronie Hermana Goeringa, który widział ją jako swoją przyszłą zdobycz), przeżyła rabunkową gospodarkę PRL-u - padła teraz pod ciosami siekier w wolnej Polsce.
Słabo znam dokonania odwołanego dyrektora Stepaniuka. Zdaje się, że jego działalność nie zachwycała ani ekologów, ani samorządowców.
Ale pewne jest, że nowy dyrektor będzie miał nową, własną koncepcję zarządzania Puszczą. Trzymam kciuki, by okazał się „przyrodnikiem”, a nie „drwalem”. Żeby rozumiał, że Puszcza jest takim samym polskim skarbem narodowym jak Wawel, Muzeum Czartoryskich, poezja Mickiewicza, muzyka Chopina. Nie chcę wierzyć w doniesienia Wyborczej, że szykuje się intensywna wycinka. Zwłaszcza, że polska delegacja na szczycie klimatycznym w Paryżu podkreślała rolę lasów w walce z globalnym ociepleniem. Mówiono nawet o tworzeniu specjalnych gospodarstw, które będą nastawione na maksymalizacje pochłaniania węgla.
Oby w tych planach było miejsce i dla Puszczy Białowieskiej. Dzikiej, pięknej, nieeksploatowanej, tętniącej swoim własnym tajemniczym życiem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/273731-bialowieski-park-narodowy-bedzie-mial-nowego-dyrektora-jakie-zajmie-stanowisko-w-zazartej-wojnie-o-przyszlosc-puszczy