Nauczycielka karze uczniów za niezdrowe jedzenie. Do takich absurdów doprowadziły decyzje rządu PO!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.Fratria
fot.Fratria

Nauczycielka ze Strzegomia zbyt mocno przejęła się zalecaniami ministerstwa zdrowia i edukacji i rozlicza uczniów z tego, co przynoszą sobie do jedzenia z domu. Uczniowie są karani za przynoszenie niezdrowego jedzenia do szkoły.

Na cenzurowanym są drożdżówki i słodkie napoje. Jeśli pojawią się w uczniowskich tornistrach, ci dostają minusy. Aby je anulować dzieci zostają po lekcjach i np. sprzątają klasę.

Pani wprowadziła taką dziwną zasadę, że jak ktoś przynosi niezdrowe jedzenie, to dostaje minusa, a jak przynosi zdrowe, to dostaje plusa. Jak ktoś uzbiera trzy minusy, to dostaje czarnego misiaka, a jak trzy plusy, różowego. I to idzie na taką tabliczkę

—mówili uczniowie w rozmowie z „Radiem Wrocław”.

Lista zebranych przez uczniów plusów i minusów jest dostępna dla rodziców. Zasady wprowadzone przez nauczycielkę mogą dziwić, ale jeszcze bardziej dziwi to, że o sprawie nic nie wie dyrektorka szkoły.

Nikt nie ingeruje w żadne śniadania i w to, co dzieci przynoszą. To jest sprawa rodzica. Nie mam zupełnie pojęcia, czy rzeczywiście taka sytuacja ma miejsce. Nie wyobrażam sobie, żeby miała mieć miejsce. Oczywiście sprawdzimy, zbadamy sprawę i na pewno będzie pozytywnie rozwiązana dla dobra dzieci i ich rodziców

—deklaruje w „Radiu Wrocław” Elżbieta Smyk, dyrektor szkoły.

Nauczycielka najwyraźniej zapomniała, że ministerialne rozporządzenie dotyczy tylko i wyłącznie tego, co znajduje się w szkolnych sklepikach i podawane jest dzieciom w stołówkach szkolnych. Nauczyciele nie mają prawa kontrolować tego, jak dziecko żywione jest przez rodziców.

ann/prw.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych