Jakub Płażyński w wywiadzie dla Rzeczpospolitej Repatriacja to obowiązek moralny został zapytany, jak ocenia argumentację, która ma potwierdzić decyzję rządu w sprawie imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Ten spór jest znacznie szerszy i nie ogranicza się tylko do pytania o sprowadzanie uchodźców. Oczywiście, należy pomagać, ale tym, którzy uciekają przed prześladowaniami. I ja w tym kontekście będę używał słowa uchodźca.
Jakub Płażyński, że jednak w tym przypadku nie chodzi o imigrantów ekonomicznych. Przypomniał, że zbyt wiele osób żyje poniżej minimum socjalnego.
Na tyle ile jesteśmy w stanie, powinniśmy pomóc, ale będę przeciwny deklaracjom czy zobowiązaniom do automatycznych rozwiązań związanych ze sprowadzaniem uchodźców
— czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Płażyński podkreślił, że w tym momencie można stracić kontrolę nad własnym społeczeństwem. Rozmówca skupił się na ocenie sytuacji Polaków, którzy mieszkają na Wschodzie i nie mają szans powrotu do własnej ojczyzny. Świadczy to o krótkowzroczności polskiej polityki.
Kilka lat temu wskazywałem na potrzebę otwierania się na Polaków ze Wschodu i dokończenie rozwiązywania naszego problemu, jakim jest repatriacja, bo w perspektywie kilku lat będziemy musieli się otwierać
—zaznaczył Płażyński i dodał, że repatriacja powinna być zakończona już kilkanaście lat temu. To powoduje, że mamy problem historią i tożsamością. Według Jakuba Płażyńskiego, repatriacja to moralny obowiązek. 5 lat temu trafił projekt ustawy o powrotach. A jednak przez tak długi czas, problem wciąż jest nierozwiązany.
Pytany, że rocznie do Polski przyjeżdża ok. 200 osób, stwierdził, że to wynik bardzo małej liczby zaproszeń od gminy.
A to wynika wprost ze zmiany legislacyjnej, która nastąpiła w roku 2000, a rok później weszła w życie. Od tego momentu obowiązują obecne regulacje dotyczące repatriacji. Okazuje się, że kolejka osób, które czekają na przyjazd do Polski i wizę repatriacyjną po uzyskaniu przyrzeczenia jej wydania, wynosi około 8 lat.
Ilu jeszcze Polaków czeka na powrót do Polski? Repatriacja obejmuje jedynie państw z części azjatyckiej, a więc Ukraina i kraje bałtyckie są wyłączone.
Dane o liczbie znajdują się przede wszystkim w bazie Rodak, która ewidencjonuje osoby polskiego pochodzenia, które dostały promesę wizy wjazdowej do Polski. W tej bazie znajduje się niespełna 3 tys. osób. (…) Szacowałbym, że osób zainteresowanych repatriacją będzie kilkanaście tysięcy.
Jakub Płażyński repatriantami zajmuje się już od 5 lat, a więc od śmierci ojca Macieja w katastrofie smoleńskiej.
W czerwcu 2010 r. powstał komitet, który miał za zadanie zebranie podpisów pod obywatelskim projektem ustawy repatriacyjnej. W ciągu trzech miesięcy uzbieraliśmy ich ponad 250 tys., a we wrześniu tego samego roku projekt trafił do Sejmu. Liczyliśmy, że uda się zmienić polskie prawo
— przypomniał na łamach „Rzeczpospolitej”.
Projekt zakończy jednak swoje istnienie, bo projekty obywatelskie mogą przejść jedynie na kolejną kadencję. A tak już się stało.
To pokazuje tylko, że w polskiej polityce, bez wystarczającej presji zewnętrznej czy impulsu do podjęcia decyzji, bardzo ciężko jest dokonać jakiejś zmiany
— podkreślił Płażyński i dodał: „To pokazuje też, że repatriacja nigdy nie była problemem polskiej racji stanu i dlatego nie została rozwiązana”.
Na zakończenie, rozmówca „Rzeczpospolitej” zdradził, że rozmawiał już z ministrami z Kancelarii Prezydenta i że liczy, że rozmowy przyniosą jakieś efekty w sprawie repatriantów.
rp.pl/es
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/266532-jakub-plazynski-o-krotkowzrocznosci-polskiej-polityki-repatriacja-nigdy-nie-byla-problemem-polskiej-racji-stanu-i-dlatego-nie-zostala-rozwiazana