Obiady w salach lekcyjnych, kilka pomieszczeń zamienionych na salki do ćwiczeń i.. ruch jednokierunkowy w szatni
— tak wygląda opisywany przez „Fakt” dzień w jednej z warszawskich podstawówek.
Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska wielokrotnie zapewniała, że szkoły są gotowe do przyjęcia sześciolatków. Jednak zapewnienia te rozmywają się z rzeczywistością. W szkole podstawowej nr 342 na warszawskiej Białołęce niezbędne okazało się wprowadzenie systemu zmianowego. Lekcje rozpoczynają się od godziny 8 i kończą o… 17:20. Wszystko przez to, że w placówce jest aż 18 klas pierwszych! Ale to tylko jedno z wielu utrudnień, z którymi muszą zmagać się przede wszystkim najmłodsi.
Uczniowie na lekcje wychowania fizycznego chodzą do wąskich salek, które dla bezpieczeństwa zostały obłożone materacami. W jednym z tych pomieszczeń miało znajdować się archiwum. Ponadto dzieci w szatniach mogą poruszać się tylko w jednym kierunku - drogę wyznaczają przyklejone do podłogi strzałki. Rodzice muszą już przed wejściem pożegnać się ze swoimi pociechami, ponieważ inaczej blokowaliby ruch. W przebieraniu najmłodszych pomagają woźni, a wychowawcy odprowadzają do klas. Co więcej, pierwszaki spożywają obiady w ławkach w klasie, bo na stołówce brakuje dla nich miejsc.
Dyrektor placówki obawia się, że sytuacja ta w przyszłym roku może być jeszcze gorsza, ponieważ w okolicy wciąż przybywa nowych mieszkańców. Jak ta sytuacja wpłynie na sześciolatki? Przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, prof. Bogusław Śliwerski nie pozostawia wątpliwości.
lap/Fakt
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/264998-skutki-reformy-men-w-praktyce-6-latki-jedza-obiady-w-klasach-bo-na-stolowce-brakuje-miejsc