Ludzie rozdzieleni przez wojnę mogą się odnaleźć. Rozdzielonym przez sąd nie wolno

Fot. wPolityce.pl/TVN24
Fot. wPolityce.pl/TVN24

Widziałem wczoraj ( 26 sierpnia) reportaż w TVP, o dwóch braciach bliźniakach, rozdzielonych w czasie wojny, gdy matka była na robotach w Niemczech. Jeden żyje w Warszawie, drugi w Kalifornii i właśnie wczoraj bo cudwnym odnalezieniu spotkali się na lotnisku w Warszawie. Dwaj starsi, ponad 70-letni panowie przywarli do siebie w braterskim uścisku i nawet nam, telewidzom trudno było powstrzymać łzy….

Wielkie szczęście, że ci ludzie swoje braterstwo odnaleźli, ale i żal, jak wielka część swojego braterstwa utracili. Cóż, wojna… jedni ginęli, drudzy się gubili…

Dzień wcześniej, 25 sierpnia, widziałem reportaż w Polsacie, o dwóch siostrach z Mysłowic, które poszukują swoich dwóch braci bliźniaków, zabranych przez sąd do adopcji i ślad po nich przepadł. Siostry pamiętają, że jako małe dziewczynki opiekowały się maleńkimi braciszkami, matka piła, a potem odbył się sąd, one poszły do domu dziecka, a maleńkie bliźniaki do adopcji – i kamień w wodę…. Siostry dorastały w tęsknocie, a dziś, jako dorosłe dziewczyny, szukają braci. Ale blokada – dziewczyny nie wiedzą i nie maja prawa się dowiedzieć, gdzie chłopcy są, w Polsce, czy za granicą, nie wiedza nawet, czy żyją. Nie mają prawa się dowiedzieć, choć wiedza o tym jest tuż obok, w szafie sądu.

I tak sobie myślę – jasny szlag! Co wojna rozdzieli, jest jakoś do odnalezienia i połączenia. jak ci dwaj bracia po 70 latach, jednak odnaleźli się i spotkali. Tysiące ludzi podobnie się odnalazło w Polsce, miliony na świecie. Pomaga Czerwony Krzyż, pomagają instytucje, pomagają ludzie.

A tym siostrom z Mysłowic nikt nie pomaga, nie wolno im pomóc. Wobec nich państwo używa i całej swojej siły, żeby swoich braci nie odnalazły, żeby się o ich losie nie dowiedziały. Do kresu swoich dni muszą pozostać z ciężarem tego nieodwołalnego, sądowego rozłączenia.

Bo nie wojna ich rozdzieliła, tylko sąd. I nie w czterdziestych latach, tylko niedawno, już w tych 25 latach najwspanialszej ponoć w dziejach złotej wolności. Zasada jest prosta - co sąd rozdzielił, człowiek niech nie połącza. Może Bóg kiedyś połączy, choć prawnie to i jemu też nie wolno…

PS Chciałoby się mimo wszystko powiedzieć – Panie Boże, widzisz, a nie grzmisz. Tylko, że Pan Bóg wysoko, a sąd na przykład w Nisku. Tam nawet Pan Bóg nie może choćby na chwilę połączyć rozdzielonych przez sąd dzieci rodziny Bałutów, choćby tylko na chrzest najmłodszej córeczki. Sąd nie dał starszym dziewczynkom przepustki z domu dziecka, prowadzonego przez zakonnice, Pan Bóg musi z chrztem poczekać…

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych