Ostatnio część mediów bombarduje opinię publiczną dramatycznymi zdjęciami imigrantów nazywanych uchodźcami. Zabieg ten, obliczony na wywołanie współczucia, można śmiało nazwać „terroryzmem emocjonalnym”. Prowadzi on bowiem do bezrefleksyjnego, opartego na emocjach, nacisku opinii publicznej na władze, by kontynuowały politykę, która jest katastrofalna w skutkach – czytamy na portalu „Defence24.pl”.
Towarzyszy temu polityczna nagonka polegająca na kwalifikowaniu wszelkich krytyków tego szaleństwa jako rasistów, ksenofobów i islamofobów. Tymczasem ignoruje się potrzeby prawdziwych uchodźców, gdyż nie służą one ideologicznemu projektowi multikuturalnej Europy
—pisze komentator portalu Witold Repetowicz. Według niego nielegalni imigranci szturmujący, na przykład, granicę grecko-macedońską czy tunel w Calais nie są uchodźcami.
Część z nich, pochodząca np. z Syrii, była nimi wówczas, gdy uciekała ze swojego kraju ogarniętego wojną lub przed prześladowaniami. Jednak gdy znaleźli się w bezpiecznym miejscu to dalsza wędrówka przestała być ucieczką lecz stała się migracją. Ani we Francji ani w Grecji ludziom tym nic nie groziło, więc podjęcie decyzji o dalszej migracji nie było motywowane obawą o życie czy wolność. Dotyczy to zresztą też decyzji syryjskich uchodźców o opuszczeniu Libanu, Jordanii czy Turcji
—twierdzi. Oraz wyjaśnia, iż z faktu, iż w jakimś kraju panuje totalitarny system nie wynika automatycznie, że każda osoba stamtąd wyjeżdżająca jest uchodźcą.
Są nimi tylko ci, którym ze względu na pochodzenie lub aktywność polityczną, religijną lub inne okoliczności, grozi prześladowanie. Tylko w 2014 r. 50 tys. Erytrejczyków wystąpiło o azyl w Europie. To prawie 1 proc. całej populacji tego kraju. Gdyby opozycja w Erytrei miała rzeczywiście tak masowy charakter, to reżim już dawno zostałby obalony
—dodaje. Jak podkreśla, uchodźcom pomaga się nie poprzez przenoszenie ich do Europy, lecz dzięki pomocy w powrocie do domów.
Dyskusja na temat uchodźców/imigrantów pełna jest kłamstw. By uzasadnić przyjęcie „uchodźców kwotowych” z Lampeduzy posługiwano się zdjęciami tragedii mieszkańców Syrii, podczas gdy z danych Frontexu wynikało jednoznacznie, że uchodźców z Syrii na Lampeduzie prawie w ogóle nie ma. Ponadto media i eksperci odwołujący się do ludzkiej solidarności i empatii ukrywają to, że konsekwencją wzrostu wydatków na imigrantów docierających do Europy jest ograniczanie wydatków na uchodźców syryjskich i irackich na miejscu (w Syrii, Iraku i krajach ościennych)
—podkreśla Repetowicz. Według niego dane dotyczące wzrostu liczby napływających do Europy imigrantów są zastraszające. Tylko w lipcu Frontex zarejestrował ponad 100 tys. nielegalnych imigrantów, którzy przedostali się do Europy, czyli prawie połowę liczby imigrantów z ubiegłego roku (nie obejmuje to imigrantów których nie zdołano zarejestrować).
Efekty tej nieodpowiedzialnej polityki już widać. Europę czeka polaryzacja polityczna z trzema ośrodkami: skrajną prawicą: rasistowską i ksenofobiczną; skrajną lewicą: dążącą za wszelką cenę do realizacji projektu multi-kulti oraz salafitami, dążącymi do obalenia demokracji i islamizacji Europy
—twierdzi autor „Defence24.pl”.
Kanclerz Merkel chce wprowadzić wspólną politykę dot. uchodźców ujednolicając pomoc im przydzielaną w poszczególnych krajach. Jeśli celem ma być odniesienie liczby uchodźców i starających się o ten status do liczby mieszkańców, to przy 2 mln osób (a to minimalna liczba na koniec 2015 r.) Polsce przypadnie ponad 100 tys. a nie 2 tys. nowych uchodźców. A to dopiero początek, gdyż w najbliższych kilku latach do Europy ruszy kilkadziesiąt milionów osób. I nastąpi katastrofa
—dodaje Repetowicz. Jego zdaniem jedynym sposobem na niedopuszczenie do takiego scenariusza jest obrona granic Europy, przy jednoczesnym wsparciu humanitarnym uchodźców syryjskich i irackich w Syrii, Iraku i krajach ościennych.
Ryb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/263195-czy-niemcy-zmusza-polske-do-przyjecia-100-tysiecy-uchodzcow-bombarduje-sie-nas-zdjeciami-imigrantow-to-terroryzm-emocjonalny