Afera w Centrum Zdrowia Dziecka. Dyrekcja oskarża lekarza o to, że nielegalnie leczył pacjentów marihuaną

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Dr Marek Bachański. Fot.: PAP/Paweł Supernak
Dr Marek Bachański. Fot.: PAP/Paweł Supernak

Centrum Zdrowia Dziecka złożyło doniesienie do prokuratury w sprawie neurologa dra Marka Bachańskiego. Dyrekcja szpitala oskarża lekarza o to, że lecząc eksperymentalnie środkami zawierającymi marihuanę naraził małych pacjentów na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Dr Bachański twierdzi, że padł ofiarą „publicznego linczu” i rozważa kontynuowanie pracy poza Polską.

Dr Marek Bachański od roku prowadził w CZD terapię dla dzieci z padaczką lekooporną, w której stosował marihuanę. Pod koniec lipca władze Instytutu zakazały mu prowadzenia badań. Według przełożonych doktor nie dopełnił wymogów formalnych i nie reagował na prośby o dostarczenie odpowiednich dokumentów.

Leczenie prowadzone przez dra Marka Bachańskiego nigdy nie zostało — wbrew przepisom i wielokrotnym prośbom Dyrekcji IPCZD, zgłoszone i nie otrzymało zgody Komisji Bioetycznej — a więc było nielegalne. Było prowadzone bez planu dawkowania leków i badań kontrolnych, bez rzetelnej oceny skuteczności i bezpieczeństwa leczenia w dokumentacji medycznej pacjentów

— czytamy w oświadczeniu Instytutu „Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka”.

Dr Bachański broni się tłumacząc, że przez 10 miesięcy, czyli od początku prowadzenia terapii, nikt nie miał zastrzeżeń do prowadzonej przez niego dokumentacji. Twierdzi, że w sumie leczył w ten sposób dziewięcioro dzieci cierpiących na napady padaczkowe i „w większości ich stan się poprawił”.

Dyrekcja Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” poinformowała w lipcu, że z powodu braków formalnych zawieszono eksperymentalne leczenie padaczki środkami zawierającymi marihuanę prowadzone przez dra Bachańskiego, neurologa z Kliniki Neurologii i Epileptologii. Zastępca dyrektora Instytutu prof. Katarzyna Kotulska–Jóźwiak informowała wówczas, że lekarz został poproszony o wstrzymanie działań oraz wystąpienie do komisji etycznej o opinię i zgodę, ale bezskutecznie. Kilka dni przed decyzją dyrekcji, dr Bachański złożył wniosek o urlop do 27 sierpnia.

W poniedziałek dr Marek Bachański wystosował list otwarty do ministra Zembali, jako osoby odpowiedzialnej za funkcjonowanie służby zdrowia, a także bezpośrednio nadzorującej IPCZD. Zdaniem lekarza Instytut w wydanym kilkanaście dni temu oświadczeniu dokonał na nim linczu i podważył „w sposób nieludzki i niezgodny z prawdą” jego kompetencje i dotychczasowe doświadczenie zawodowe.

Odnosząc się do zarzutów dyrekcji Instytutu, lekarz zapewnia, że jego przełożeni wiedzieli o prowadzonym przez niego leczeniu i otrzymał on zgodę na leczenie nie więcej niż dziesięciu pacjentów. Jak dodaje, jego przełożeni nie interesowali się szczegółowo przebiegiem leczenia, nikt też nie przekazywał mu żadnych uwag dotyczących m.in. dawkowania leków i prowadzonej dokumentacji medycznej.

Bachański zapewnia, że jest gotów stanąć przed Komisją Bioetyczną, zaznacza jednak, że jego zdaniem „badanie powinno być dobrze uzasadnione merytorycznie i naukowo” i tym samym przeprowadzane na liczniejszej grupie pacjentów. Jak dodaje, proponował przeprowadzenie badań na grupie 70-80 osób, jednak nie otrzymał na to zgody przełożonych.

Równocześnie Bachański krytycznie ocenia badanie, które obecnie jest prowadzone w IPCZD.

Z powodów naukowych jest mi wstyd, że mój zakład pracy zaproponował dzieciom chorym na padaczkę oporną na leki badanie z preparatem stosowanym w stwardnieniu rozsianym u osób dorosłych i mającym ostrzeżenia dotyczące stosowania u pacjentów z padaczką

— pisze.

Dodaje, że nie rozumie, jak MZ może „chwalić się eksperymentem naukowym, który z definicji - już po przeczytaniu ulotki stosowanego leku - naukowym być nie może”.

Bachański pisze też, że w ostatnich miesiącach wielokrotnie doświadczał zdarzeń takich jak: szykany, szukanie tzw. haków, ograniczanie wypowiedzi, ograniczanie udziału w konferencjach, przeszukiwanie jego pokoju lekarskiego w trakcie jego nieobecności.

Dodaje, że podczas wizyty w MZ przedstawił dokumenty „z których dość jasno wynika” że dyrekcja IPCZD przesłała rzecznikowi odpowiedzialności zawodowej nieprawdziwe informacje na temat dokumentacji medycznej.

Jedynym efektem tego spotkania było (…) oświadczenie, w którym IPCZD - jako jednostka podległa Ministerstwu Zdrowia - dokonuje na mojej pracy i mojej osobie publicznego linczu

— zaznacza Bachański.

Smutna konstatacja nasuwa się sama - aby kontynuować to, co umiem i lubię robić - czas emigrować. Z tą wiedzą, którą nabyłem do tej pory, nie będę miał problemów z pracą w jednym z renomowanych ośrodków zagranicznych. Jedyne, kogo byłoby mi szkoda w takiej sytuacji, to moich polskich pacjentów i ich rodziców

— zaznacza Bachański.

Przepraszam, że pozwalam sobie na passus o wymowie politycznej, ale dziś jest Pan dla mnie politykiem, który wraz z usłużną armią urzędników-lekarzy próbuje mi odebrać nie tylko możliwość tego, co umiem robić najlepiej, ale i również poczucie zwykłej, ludzkiej godności

— pisze Bachański, zwracając się do ministra Zembali.

Mogę tylko Pana Ministra zapewnić, że tak jak walczę o życie i zdrowie swoich pacjentów, tak również będę do końca walczył o swoje dobre imię, zapewne w niezawisłym sądzie

— dodaje Bachański.

Pod koniec lipca resort zdrowia zapewnił, że pacjenci dra Bachańskiego będą mieć szansę na kontynuację terapii, mimo zawieszenia przez IPCZD leczenia padaczki lekoopornej środkami zawierającymi marihuanę. Wiceminister Igor Radziewicz-Winnicki zaznaczył, że terapia z użyciem kanabinoidów jest terapią eksperymentalną, i z tego powodu należy dochować wszelkiej staranności, by zabezpieczyć pacjentów przed niewłaściwym użyciem zawierających je leków i przed ewentualnymi powikłaniami.

Radziewicz-Winnicki powiedział wówczas, że spośród rodziców dziewięciorga dzieci, których leczył Bachański, siedmioro przyznało, że stosowało preparaty zawierające marihuanę. Wnioski do MZ o legalny import docelowy stosowanych w terapii leków składało jednak tylko czworo. Według informacji przedstawionych przez wiceministra, pozostałym dzieciom podawano preparat, który jest zarejestrowany w Holandii jako suplement diety, ale nie jest on dopuszczony do obrotu w Polsce.

Kilka dni później IPCZD opublikował oświadczenie, w którym poinformowano m.in., że pacjenci dra Bachańskiego mają zapewnioną „opiekę zgodną aktualnymi standardami postępowania medycznego i wiedzą medyczną”. Dodano też, że w IPCZD prowadzony jest inny eksperyment medyczny - pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Bioetyczną - polegający na stosowaniu jedynego dostępnego w Polsce leku zawierającego kanabinoidy u pacjentów z lekooporną padaczką.

W oświadczeniu IPCZD podkreślono również, że w dokumentacji medycznej pacjentów dra Bachańskiego stwierdzono

istotne braki uniemożliwiające ocenę bezpieczeństwa i skuteczności leczenia.

Jak zaznaczono, w maju sprawa ta została zgłoszona do okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej OIL w Warszawie, a od marca - „czyli od chwili, gdy Dyrekcja Instytutu dowiedziała się o nielegalnym eksperymencie prowadzonym przez dra Marka Bachańskiego” - prowadzone jest wewnętrzne postępowanie wyjaśniające.

Pod koniec lipca poseł Andrzej Rozenek z Biało-Czerwonych zapowiedział, że złoży zawiadomienia do prokuratury i CBA na IPCZD oraz zastępcę dyrektora szpitala prof. Katarzynę Kotulską-Jóźwiak i prof. Sergiusza Jóźwiaka; poinformuje też Naczelną Izbę Lekarską. Według Rozenka profesorowie publicznie dyskredytowali dra Bachańskiego i jego dokonania w leczeniu medyczną marihuaną, ponieważ mieli w tym swój interes. Jak mówił poseł, prof. Jóźwiak jest koordynatorem projektu EPISTOP mającego na celu znalezienie leku na padaczkę, który UE dofinansuje w wysokości 10 mln euro

bzm/PAP/tvn24.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych