Wolski o przemyśle pogardy: "To efekt bezsilnej złości, bo tak naprawdę oni nie wiedzą jak „ugryźć” Dudę". NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl/ wSieci
fot. wPolityce.pl/ wSieci

To takie zachowanie brzydkiej dziewczyny, która gotowa oblać kwasem twarz rywalki, która właśnie została Miss Polski

— w rozmowie z portalem wPolityce.pl Marcin Wolski komentuje „przemysł pogardy”, który rozpoczął już swoją działalność.

wPolityce.pl Mainstream czasami tłumaczy, że „hejt”, jakiemu podlega Andrzej Duda, to drobnostka w porównaniu z tym, czego doświadczył Bronisław Komorowski. Jak pan by to skomentował?

Marcin Wolski: Pierwsza różnica jest taka, że prezydent Komorowski „podkładał się”. Zaś prezydent Duda za nic podłożyć się nie chce.

Sugeruje pan, że ślepy zauważy różnice intelektów obu polityków?

Tak, ta różnica jest kolosalna. Taka różnica jest również w podejściu do piastowania stanowiska. W tej chwili wziąłem kalendarium, który opublikował portal wPolityce.pl i widzę, że jeśli chodzi o intensywność i rangę tych spotkań, to ja nie wiem, czy nawet przez rok Bronisław Komorowski tyle miał. Nie mówiąc o tym, że Komorowski, za wyjątkiem ostatniego okresu, gdy był żyrandolem mobilnym, był żyrandolem stacjonarnym.

Znaczy, strażnikiem żyrandola…

Tak, ale strażnik w pewnym momencie stał się żyrandolem. Dodatkowo w odróżnieniu od innego żyrandola, świecił światłem odbitym od Donalda Tuska, a później już bardzo słabym światełkiem odbitym od premier Kopacz. Poza tym widać, ale można się z tym nie zgadzać, że nowy prezydent ma jakiś pomysł na swoją rolę. Natomiast prezydent Komorowski był, jak wielu to określało – notariuszem rządu, w zasadzie funkcjonariuszem Platformy Obywatelskiej, który został oddelegowany na „odcinek prezydencki”. Kolejna sprawa, to prezydent Komorowski nie zetknął się z „hejtem” zinstytucjonalizowanym przez jakąś partię, ale zderzył się z memami tworzonymi przez internautów. Nikt im nie nakazywał robienie tych fotomontaży. Gdyby chcieli robić memy na temat Dudy, to pewnie byłoby ich w internecie zatrzęsienie. To społeczeństwo atakowało prezydenta Komorowskiego!

Być może nawet ci sami ludzie stali za tym, którzy wcześniej bardzo gwałtownie protestowali przeciwko ACTA, którą próbowało wprowadzić w Polsce środowisko Bronisława Komorowskiego.

No tak. A cały ten proces naśmiewania się z byłego prezydenta narastał przez lata. Na początku czepiali się go nieliczni za sprawę krzyża przez Pałacem Prezydenckim. Dopiero na ostatniej prostej dopiero się zaczęło. Poza tym, umówmy się. Przy innym prezydencie, to nawet takie gafy jak „bul” i „nadzieji”, mogłyby służyć ociepleniu wizerunku. Pamiętamy przecież wczesny okres Wałęsy, gdy żartowaliśmy z niego za jego wpadki, czy wypowiedzi, ale były to żarty ocieplające. Potem jednak coś w ludziach zaczęło się przełamywać. I np. dzięki takim pracom, jak książki Wojciecha Sumlińskiego, wychodziła na jaw, taka…

Ponura przeszłość…

Szukałem raczej łagodniejszego słowa: nieprzyjemna rola Komorowskiego, np. w sprawie WSI. Tak więc i tak w sprawie tych „zasług” ten „hejt” był niewielki. Pojedyncze wystąpienie Kutza, Niesiołowskiego czy Palikota było zawsze w stanie zagłuszyć wszystko co się działo – umownie tak nazwijmy – „po naszej stronie”. I to też jest duża różnica. „Hejt” prowadzili przeciwko śp. Lechowi Kaczyńskiemu prominentni działacze Platformy Obywatelskiej, którzy od razu byli nagłaśniani przez media. A na konto „prawicowego hejtu” potrafiono wrzucić wpis nawet anonimowego internauty.

Może zwolennicy Komorowskiego, czy Platformy zwyczajnie zazdroszczą kogoś takiego jak Andrzeja Dudy?

Wydaje mi się, że to efekt ich rozpaczy. To efekt bezsilnej złości, bo tak naprawdę oni nie wiedzą jak „ugryźć” Dudę. To takie zachowanie brzydkiej dziewczyny, która gotowa oblać kwasem twarz rywalki, która właśnie została Miss Polski.

I na koniec pytanie: czy Andrzej Duda poradzi sobie z tym „hejtem”?

Sądzę, że poradzi sobie we wszystkich sytuacjach, trudniejszych. Wczoraj nas bardzo zaskoczył, na koncercie na Rynku Nowego Miasta w Warszawie. Przyszedł na mój i Jana Pietrzaka występ. Zrobiono oczywiście dla niego specjalne miejsce. I proszę sobie wyobrazić, że ten człowiek nie usiadł, tylko stanął z boku. Wprawdzie od razu otoczył go tłum chcący zdobyć autograf, ale cały czas stał i słuchał koncertu. Zachował się więc absolutnie niesztampowo. Nie chciał wchodzić na scenę. Po prostu przyszedł na koncert jako zwykły widz. Na „hejt” najprostsza jest jedna metoda: ignorować. Tłumaczy się winny. Człowiek, któremu nic nie można zarzucić, po prostu z pogodnym czołem patrzy na ujadającego ratlerka i zapyta: no Karusek, dlaczego tak szczekasz? O co ci właściwie chodzi?

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.