Sędzia Johann: "Jeśli na listach wyborczych mniejszości niemieckiej znalazłyby się osoby spoza tej mniejszości, to takie listy powinny być natychmiast unieważnione". NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl/ "Rzeczpospolita": lider RAŚ Jerzy Gorzelik
fot. wPolityce.pl/ "Rzeczpospolita": lider RAŚ Jerzy Gorzelik

Tak więc prawo nie jest dziurawe, ale po prostu ktoś to prawo być może będzie próbował złamać

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Wiesław Johann, sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Prawnik komentuje w ten sposób deklarację Niemców śląskich, że chcą wpuścić na swoje listy do Sejmu (pozbawione pięcioprocentowego progu wyborczego) działaczy Ruchu Autonomii Śląska, którym jako polskim obywatelom taki przywilej nie przysługuje.

wPolityce.pl: Dietmar Brehmer, przewodniczący stowarzyszenia Niemiecka Wspólnota „Pojednanie i Przyszłość” poinformował, że złożył w PKW dokumenty potrzebne do rejestracji komitetu „Zjednoczeni dla Śląska”. Niemcy nie ukrywają, że chcą na swoich listach umieścić m.in. działaczy Ruchu Autonomii Śląska. Jak pan to ocenia od strony prawnej?

Wiesław Johann: Dla mnie sprawa jest oczywista i następująco bym ją interpretował. Jeżeli obywatele polscy narodowości niemieckiej tworzą listy wyborcze, to na tych listach mogą znaleźć się jedynie osoby do tej mniejszości należące. Dopisanie kogokolwiek spoza ścisłego, opisanego grona – obywatela polskiego narodowości niemieckiej, naruszyłoby porządek prawny, porządek konstytucyjny. Więc w moim przekonaniu takie działania są niemożliwe do przeprowadzenia. Jeśli faktycznie taka deklaracja ze strony przedstawicieli mniejszości niemieckiej padła, to powinna ona spotkać się z natychmiastową reakcją Państwowej Komisji Wyborczej. Jeśli na listach mniejszości niemieckiej znalazłyby się osoby spoza tej mniejszości, to takie listy powinny być natychmiast unieważnione.

Czy Niemcy śląscy niejako przy okazji pokazali lukę w polskim prawie? No bo skoro istnieje furtka umożliwiająca wejście do sejmu bez progu pięciu procent poparcia w skali całego kraju, to na takiej liście – np. za łapówkę – może znaleźć się ktoś, komu bardzo zależy na zdobyciu immunitetu poselskiego, np. przestępca.

Nie, tu polskie prawo nie jest dziurawe. Bo sprawa jest przecież oczywista: to mniejszość niemiecka w Polsce, na tle mniejszości polskiej w Niemczech, ma określone przywileje. Ale mniejszość niemiecką może reprezentować tylko ktoś z mniejszości niemieckiej. Koniec, kropka. Tak więc prawo nie jest dziurawe, ale po prostu ktoś to prawo być może będzie próbował złamać.

Jednak PKW nie ma możliwości ingerowania w skład list wyborczych. Jak więc może zweryfikować, że komuś na nich nie przysługuje przywilej udzielony przez prawo działaczowi mniejszości narodowej?

No dobrze, ale jeżeli lista wyborcza narusza prawo, to nie może zostać zatwierdzona przez Okręgową Komisję Wyborczą.

Jest jeszcze aspekt polityczny. Państwo polskie ma problem z Ruchem Autonomii Śląska. O tych problemach dobrze wiedzą Niemcy śląscy, a mimo to aranżują ten konflikt.

Tak to prawda, mamy problem z RAŚ. Pojawiają się żądania nadania Śląskowi autonomii, uznania języka śląskiego, narodowości śląskiej. Jednak działacze RAŚ, nawet jeśli chcą się jakoś integrować z Niemcami, nie mogą korzystać z ich przywilejów, bo są narodowości polskiej. Więc nie ma o czym dyskutować.

Tak przy okazji, kończąc już rozmowę, to bardzo symptomatyczne wydarzenie, bo przecież pamiętamy, jak RAŚ odżegnywał się od swoich związków z „opcją niemiecką”…

No pewnie, że tak. Są opcją niemiecką bez dwóch zdań i to od dawna. Ale państwo polskie ma środki prawne, aby zwalczać takie działania, które są ewidentną próbą obchodzenia prawa polskiego.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.