Sąd Najwyższy USA orzekł w piątek, że zakaz zawierania małżeństw przez osoby tej samej płci narusza zawartą w konstytucji zasadę równego dostępu. obywateli do ochrony prawnej i zalegalizował w ten sposób gejowskie śluby we wszystkich 50 stanach.

Postęp jest często powolny. Jeden krok do przodu i jeden do tyłu. A potem nagle nadchodzi wynagrodzenie w postaci sprawiedliwości. Dziś jest taki dzień

— podkreślił prezydent USA Barack Obama.

Ruchy LGTB pełny sukces odtrąbią, gdy geje i lesbijki będą mogły w USA adoptować dzieci, co jest nieuniknioną konsekwencją nie tylko akceptacji małżeństw gejowskich, ale nawet związków partnerskich. I choć wielu konserwatystów pisze już o Szatanach Zjednoczonych ( copyright prof. Jacek Bartyzel), to również Europa ostatecznie pójdzie tą samą drogą. W końcu w Wielkiej Brytanii nawet prawica jest tęczowa.

Nie lubię bawić się Kasandrę, ale Polskę czeka dokładnie ten sam los, choć będzie rozciągnięty w czasie. Młodzi Polacy są wychowani przez tą samą popkulturę, emigrują do tych samych liberalnych krajów i w przyspieszonym tempie przechodzą swoistą „pierekowkę dusz”. Do niedawna katolicka Hiszpania, Francja i wciąż przesiąknięte protestanckim chrześcijaństwem USA dowodzą, że nie wypracowano odpowiedniej narracji na tym bitewnym polu w Wojnie Światów. Bez jednoznacznej kontrrewolucji ten proces jest nieunikniony.

Niemniej jednak tęczowa rewolucja może nie zatriumfować nad Wisłą i w całej Europie z innego powodu. W ten sam Czarny Piątek zdarzyło się na świecie coś jeszcze, co definiuje naszą cywilizację. W Kuwejcie, Francji i Tunezji doszło wczoraj do serii zamachów terrorystycznych, z których ten na rajskich plażach w ulubionym krajów wypoczynkowych Polaków był najbardziej znamienny.

Wystrzelanie z kałasznikowów wypoczywających na leżakach turystów to kolejny po ataku na Charlie Hebdo pokaz nowej twarzy terroryzmu. Atak na Tunezje jest oczywiście uzasadniony geopolitycznie i pijarowo ( zdestabilizowanie regionu oraz uderzenie w symbol kraju funkcjonującego w pokoju z zachodem), ale przede wszystkim ma pokazać, że przedstawiciele „Szatańskiej zachodniej cywilizacji” nie mogą się czuć nigdzie bezpieczni. Takie ataki mogą się zdarzyć na plażach Hiszpanii, Francji czy Italii.

Nasza cywilizacja w starciu z islamem stoi na pozycji straconej. Polityka imigracyjna, socjalna i zacietrzewienie politpoprawnością otwierają szeroko wrota dla radykalnego islamu. Islamu, z którego krwiożernością wyprani z głębszych wartości, stojący na mieliznach liberalnej demokracji Europejczycy sobie nie poradzą. Sukces w wojnie z radykalnym islamem może odnieść wyłącznie społeczeństwo głęboko wierzące w Boga i ludzie zdolni oddać życie za swoją wiarę. Rosnącej potędze Państwa Islamskiego głowę, nomen omen odrąbać mogą tylko prawdziwi wyznawcy judaizmu albo chrześcijanie. Ci drudzy są jednak rugowani z przestrzeni publicznej w Europie. Koło się zamyka.

Napisałem wcześniej, że ostateczny triumf lewicy może powstrzymać tylko radykalny islam. Mając do wyboru życie w Państwie Islamskim albo Państwie Lewackim wybieram rzecz jasna to drugie. W dzisiejszej wersji demokracji, choć jednoznacznie widać w niej różowy zamordyzm, łatwiej jest walczyć o wolność niż w krainie rządzonej przez barbarzyńców. Obawiam się jednak, że sekwencja zdarzeń będzie inna, i przyjdzie nam ratować cywilizację z rąk muzułmanów, którzy najpierw pociągną za tęczowy sznur, założony zachodniej cywilizacji przez lewicę. Słowa o „powolnym postępie” Obamy są więc wyjątkowo złowieszcze.