Ks. Kazimierz Sowa przeżywa porażkę Komorowskiego w pierwszej turze. "Byłem przekonany, że wygra. Zaskoczenie. Szok. Dół, poczucie porażki"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.youtube.pl
fot.youtube.pl

To jest jazda bez trzymanki i pieśń pochwalna na temat Platformy Obywatelskiej i Bronisława Komorowskiego - tak można streścić wywiad jakiego ks. Kazimierz Sowa udzielił portalowi dziennik.pl.

Zaczyna się od wspomnień z 10 maja 2015 dotyczących porażki wyborczej Bronisława Komorowskiego.

Dół, poczucie porażki. Nieporównywalne z porażką Donalda Tuska w wyborach prezydenckich w 2005 r. Bo Tusk przegrał w ostrej walce. A o prezydencie Komorowskim byłem przekonany, że wygra. Zaskoczenie. Szok

—przyznał wyraźnie rozczarowany ks. Sowa i dodaje:

Wieczorem, po ogłoszeniu wyników jedna posłanka PO odwróciła się do mnie i mówi: „No tak, dziesiątego każdego miesiąca teraz my będziemy musieli chodzić na to Krakowskie Przedmieście”. Tylko kto nam egzorcyzmy będzie odprawiał?

—opowiada kapłan.

Ks. Sowa opowiada, że głosuje na Platformę i Bronisława Komorowskiego bo od polityki ważniejsze są dla niego relacje osobiste, towarzysko-rodzinne. A właśnie z prominentnymi politykami PO łączą go bliskie znajomości. Do grona jego znajomych zalicza się Bronisław Komorowski, Paweł Graś, Bohdan Klich, Sławomir Nowak. Z Tomaszem Arabskim ks. Sowę łączy bliska i wieloletnia przyjaźń.

Co do PO, to właśnie teraz czuję się zobowiązany, żeby z ludźmi z PO być, bo właśnie na to środowisko polityczne spada bardzo dużo niezasłużonego kościelnego hejtu

—mówi w rozmowie z Magdaleną Rigamonti  ks. Kazimierz Sowa.

Kilkukrotnie też podkreśla, że niczego nie zawdzięcza politykom i swoim szerokim znajomościom.

Nigdy nie wykorzystałem moich osobistych relacji z politykami do tego, by parafrazując pewne hasło, żyło mi się lepiej. Żyje mi się dobrze bez tego

—mówi.

I na koniec jeszcze jeden kwiatek z tego zaskakującego wywiadu. Ksiądz Kazimierza Sowa przyznaje:

Prowokuję do myślenia tych, którzy idą jednokierunkową ulicą zmierzającą do świetlistego celu i zapominają, że świat jest labiryntem, w którym musimy odkrywać różne drogi

—dziwnie takie słowa brzmią w ustach kapłana, który jednak jest (a przynajmniej powinien być) świadkiem Ewangelii i jednej objawionej prawdy.

ann/dziennik.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych