Oświadczenie Zbigniewa Rybczyńskiego po przegranej apelacji Bogdana Zdrojewskiego

fot. Blogpress
fot. Blogpress

Wyroki Sądu Okręgowego i Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu są dla mnie satysfakcjonujące. Pragnę tą drogą podziękować Sędziom obu Sądów i mojemu adwokatowi, panu Tomaszowi Okińczycowi.

CZYTAJ: NASZ NEWS. Zbigniew Rybczyński wygrywa z Bogdanem Zdrojewskim. Były minister musi przeprosić szkalowanego artystę

Nie jest dla mnie zaskoczeniem, że pan Bogdan Zdrojewski komentuje niekorzystne dla siebie orzeczenia dwóch wrocławskich Sądów. Ma do tego prawo. Nie ma jednak prawa ponownie publicznie podawać nieprawdziwych informacji, które znowuż naruszają moje dobra osobiste.

Pan Bogdan Zdrojewski oświadczając, że wystąpi o Kasację do Sądu Najwyższego, po raz kolejny wprowadza opinię publiczną w błąd sugerując, że będzie kolejne rozpatrzenie dowodów i przesłuchanie świadków. Według polskiego prawa, w skardze kasacyjnej nie można bezpośrednio podważać ustaleń faktycznych. Sąd Najwyższy przyjmuje za swoje ustalenia Sądu niższej instancji, ale wyrok oczywiście może być zmieniony jeśli narusza przepisy prawa (błędna wykładnia lub złe zastosowanie). Mam nadzieję, że w tej oczywistej sprawie, dwa wrocławskie Sądy wydały wyroki zgodne z obowiązującym prawem. Mam też nadzieję, że parafrazując słowa pana Zdrojewskiego, który wielokrotnie „wytyka” mi fakt posiadania Oscara, także i jego samego dotyczy stwierdzenie: „Fakt, że ktoś jest ministrem kultury lub euro-posłem w Brukseli nie może wpływać na stosowanie względem niego podwójnych standardów”.

Nie jest prawdą, jakobym żądał zatrudnienia swojej żony, co jednoznacznie potwierdziły oba wrocławskie sądy, jednoznacznie dezawuując linię obrony przyjętą przez pana Bogdana Zdrojewskiego. Mój adwersarz wydaje się zapominać, że doskonale wiedział, że moja żona była już zatrudniona w Centrum Technologii Audiowizualnych (od trzech lat pracowała jako moja asystentka/koordynator ds. artystycznych) i w pełni akceptował ten fakt, co potwierdził w swoich zeznaniach złożonych przed Sądem.

Nie jest również prawdą, by meritum sporu była nazwa stanowiska jakie miała piastować moja żona, to strona przeciwna starała się nadać oczywistym słowom kuriozalną interpretację.

Stanowisko asystenta/koordynatora ds. artystycznych nie jest stanowiskiem dyrektorskim. Oba Sądy podkreśliły, tak jak to było w rzeczywistości, że moja prośba, złożona w związku z pracami nad nową strukturą organizacyjną CeTA, dotyczyła wyłącznie umiejscowienia stanowiska, które pełniła już moja żona (koordynator ds. artystycznych) jako podległego dyrektorowi artystycznemu (czyli istotnie wówczas mojej osobie), a nie dyrektorowi naczelnemu - jak było w starym statucie. Dotychczasowa struktura nie uwzględniała stanu faktycznego, będącego następstwem zakończenia budowy studia filmowego i utworzenia stałego zespołu artystycznego, który powinien mieć jednego „szefa”, a nie dwóch. Wbrew insynuacjom strony przeciwnej, zmiana podległości służbowej koordynatora ds. artystycznych nie miała być związana z żadnymi dodatkowymi apanażami dla tego stanowiska. Pan Bogdan Zdrojewski, wówczas Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie wyraził zgody na moją propozycję zmian w strukturze organizacyjnej CeTA, co zakończyło sprawę. Z tych względów sądy jednoznacznie uznały, że wypowiedź pana Bogdana Zdrojewskiego jest nieprawdziwa i narusza moje dobra osobiste.

Jednocześnie oświadczam, że skoro nawet ostatnie orzeczenie Sądu Apelacyjnego nie stanowi tamy dla dalszych naruszeń moich dóbr rozważam ponowne wytoczenie powództwa.

Wrocławskie Sądy rozpatrywały na razie tylko jedną z wielu, równie kłamliwych i obrażających mnie wypowiedzi, udzielonych przez pan Zdrojewskiego w kilku wywiadach prasowych i telewizyjnych. Te inne wypowiedzi są przedmiotem osobnego procesu o zniesławienie wytoczonego z mojego powództwa Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz byłemu Ministrowi Kultury w Sądzie w Warszawie. Na wynik tego procesu, z pewnością przyjdzie mi jeszcze długo poczekać.

Tymczasem interesuje mnie dlaczego sprawa malwersacji jakie wykryłem w 2012 roku, kiedy dyrektorem naczelnym CeTA był mianowany przez pana Zdrojewskiego, pan Robert Gawłowski, ciągnie się już trzeci rok? Interesuje mnie także, dlaczego wrocławska prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie podejrzenia niedopełnienia obowiązków służbowych przez byłego Ministra Kultury, polegającego na niezgłoszeniu w odpowiednim czasie faktu dokonywanych malwersacji w CeTA? Interesuje mnie także, dlaczego kolejny dyrektor naczelny CeTA, także mianowany przez pana Zdrojewskiego, pan Robert Banasiak, przywłaszczył mój prywatny sprzęt i dlaczego ta sama prokuratura wrocławska, dwukrotnie umorzyła w tej sprawie dochodzenie? I wreszcie interesuje mnie, dlaczego obecna Pani Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyraża zgodę na marnowanie gigantycznych środków publicznych (ponad 26 milionów złotych), w pełni akceptując zamianę jedynego w Polsce państwowego studia filmowego, w kolejny dom kultury zarządzany przez byłego wiceprezesa spółki ochroniarskiej Impel?

Zbigniew Rybczyński

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych