Według Ministerstwa Zdrowia naprotechnologia nie istnieje. Pary, które dzięki niej doczekały się dziecka, twierdzą inaczej

Justyna, Karol i Tymoteusz Wardakowscy. Fot. MONIKA DOROBA www.motylka.pl
Justyna, Karol i Tymoteusz Wardakowscy. Fot. MONIKA DOROBA www.motylka.pl

Gdy rząd sowicie dofinansowuj in vitro, twierdząc jednocześnie ustami wiceministra zdrowia Igora Radziewicza-Winnickiego, że „nie ma czegoś takiego jak naprotechnologia” warto zadać sobie pytanie czy tak jest faktycznie.

Czytaj także:

Szokujące słowa wiceministra zdrowia: Zarodek nie jest istnieniem ludzkim. A naprotechnologia nie istnieje

Przygotowując obszerny reportaż dla miesięcznika „Fronda” spotkałam się z trzem parami, którym nie dawano szans na macierzyństwo, proponowano im procedurę in vitro (jedna para skorzystała bez sukcesu), jednak dopiero dzięki naprotechnologii doczekali się potomstwa.

Wzbudzająca dziś wiele emocji naprotechnologia to gałąź medycyny, która współpracując z naturalnym cyklem kobiety, umożliwia diagnostykę i leczenie z wykorzystaniem dostępnych współczesnej medycynie metod poza aborcją czy metodami sztucznego wspomagania rozrodu, jak np.  in vitro. Proces leczenia opiera się na zaangażowaniu i współpracy trzech stron: pary małżeńskiej, lekarza oraz instruktora. Najlepsze skutki leczenia osiąga się przy połączeniu obserwacji w modelu Creighton z leczeniem zgodnym z wytycznymi naprotechnologii, co pozwala osiągnąć 80-procentową skuteczność. Należy jednak uwzględnić fakt, iż sukces terapeutyczny jest zależny także od wyjściowego stanu zdrowia pary. Naprotechnologia zajmuje się leczeniem par lub kobiet borykających z zaburzeniami zdrowia ginekologicznego i prokreacyjnego, takimi jak m.in. niepłodność, poronienia, nieregularne cykle, zaburzenia hormonalne, zespół napięcia przedmiesiączkowego, torbiele jajników, nieprawidłowe krwawienia.

Grzegorz i Beata Fuks wraz z Maksiem i Martą, Fot. Julita Szewczyk dla Fronda
Grzegorz i Beata Fuks wraz z Maksiem i Martą, Fot. Julita Szewczyk dla Fronda

Państwo Grzegorz i Beata Fuks starali się o potomka od 2007 roku. W 2012 roku dali się namówić na in vitro. Próba była nieudana. Po roku spróbowali ponownie, okazało się, że przepadły 3 z sześciu zarodków. Małżeństwo nie zostało o tym w żaden sposób poinformowane. Po tym doświadczeniu państwo Fuks zaczęli się starać o adopcję. Jednak w 2013 roku pani Beata dowiedziała się, że istnieje coś takiego jak naprotechnologia i postanowiła spróbować leczenia, nie przerywając starań o adopcję. Dzięki naprotechnologii po kilku miesiącach pani Beata zaszła w ciążę. Gdy się o tym dowiedziała wówczas od dwóch miesięcy w domu państwa Fuks mieszkał już mały Maksio, który został adoptowany. Państwo Fuks mówią dziś, że ich marzenia spełniły się w dwójnasób.

Na in vitro nigdy nie zdecydowali, choć im tę metodę zalecano w wielu gabinetach, państwo Justyna i Karol Wardakowscy. Po 5 latach bezskutecznych starań o dziecko i maszerowania po licznych gabinetach lekarskich małżeństwo zdecydowało się spróbować z naprotechnologią. Diagnozie i leczeniu, jak zawsze w tego typu przypadkach, poddali się obydwoje małżonkowie. Skutecznie. Już po roku pani Justyna zaszła w ciążę.

Trzecia ze spotkanych przez mnie par - państwo Agnieszka i Bartosz Bujakowie - miała problem z poczęciem trzeciego potomka. Nie udawało się przez wiele lat i pomimo licznych konsultacji w gabinetach medycznych. Gdy para zapoznała się z modelem Creighton, lepiej zaczęła rozumieć własne ciała. Trzecie dziecko poczęło się już dwa miesiące po pierwszym spotkaniu z naprotechnologią. Państwo Bujak postanowili dać także innym parom szansę na upragnione dziecko i powołali do życia Instytut Rodziny (to właśnie pracownikom tego instytutu dziękowała na Facebooka Małgorzata Kożuchowska).

Agnieszka i Bartosz Bujak z Kubą i Klarą, fot. Julita Szewczyk dla Fronda
Agnieszka i Bartosz Bujak z Kubą i Klarą, fot. Julita Szewczyk dla Fronda

Naprotechnologia jest po prostu dobrą medycyną, która opiera się na bardzo precyzyjnej i wnikliwej diagnostyce. Jest leczeniem niepłodności, podczas gdy in vitro walczy z bezdzietnością

— tłumaczy Bartosz Bujak.

Dlaczego Ministerstwo Zdrowia ustami swojego ministra twierdzi, że naprotechnologia nie istnieje?

Ciężko powiedzieć czy to arogancja, ignorancja czy głupota. W bibliotece Ministerstwie Zdrowia jest opasły podręcznik do naprotechnologii. Można go wypożyczyć i poczytać

— śmieje się pan Bartosz.

Polecam cały obszerny reportaż, pt. „Wszystko ma swój czas” w najnowszym wydaniu miesięcznika Fronda (4/2015), Grzegorza Górnego.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.