Minister sprawiedliwości z nielegalną bronią. Grabarczyk straci pozwolenie, a śledczy sprawdzą też, czy nie "nadinterpretował" przepisy

PAP/Tomasz Gzell
PAP/Tomasz Gzell

Czy minister Cezary Grabarczyk – prawnik z wykształcenia – wiedział, że łamie przepisy nie biorąc udziału w całości egzaminu dopuszczającego do otrzymania broni palnej? Polityk PO milczy na ten temat.

Informacje o problemy z pozwoleniem na broń ministra sprawiedliwości pojawiły się w marcu. Dziś już wiadomo więcej – minister niemal na pewno straci broń; nie podszedł w ogóle do części praktycznej trzyczęściowego egzaminu, która powinna odbyć się na strzelnicy.

Gazeta Michnika napisała, że zarzuty postawiono dwóm policjantom z wydziału postępowania administracyjnego (szefowi i jego zastępcy) łódzkiej komendy, ale nie mają one związku ze sprawą wydania pozwolenia na broń działaczowi Platformy.

Według ustaleń prokuratury z inicjatywą niepodchodzenia do egzaminu praktycznego wyszedł jeden z policjantów. Nie chciał za to łapówki, czy innych korzyści i są podejrzenia, że liczył w przyszłości na „wdzięczność” ważnej postaci partii rządzącej.

Prowadzący śledztwo zadają sobie pytanie, czy Grabarczyk, jako prawnik, wiedział, że łamie przepisy nie podchodząc do części praktycznej na pozwolenie na broń, a mimo to takie pozwolenie przyjmuje. Pytany o to przez dziennikarzy „GW” milczy zasłaniając się tajemnicą śledztwa. Podczas przesłuchania w charakterze świadka wyjaśniał, że - według jego interpretacji – nie musiał zdawać egzaminu na strzelnicy.

Jednak według przepisów zwolnione z tej części są jedynie osoby starające się o pozwolenie na broń kolekcjonerską, a nie przeznaczoną do obrony osobistej.

Slaw/ „GW

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.