"Pakiet onkologiczny dusi polską onkologię" - alarmują lekarze. Informacja rządu - na początku kwietnia

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
rynekzdrowia.pl
rynekzdrowia.pl

Na początku kwietnia premier Ewa Kopacz poinformuje, jak w praktyce działa pakiet onkologiczny. Kopacz powiedziała we wtorek, że na koniec marca minister zdrowia Bartosz Arłukowicz ma przygotować dla niej pełne sprawozdanie na ten temat.

Wydałam polecenie ministrowi zdrowia, by zrobił pełne sprawozdanie na koniec tego miesiąca, i myślę, że na początku kwietnia, tuż po świętach, będę mogła państwu zrelacjonować w obecności ministra zdrowia, na ile pakiet onkologiczny się sprawdził, na ile go trzeba zweryfikować, na ile trzeba go zmodyfikować. Pewnie na te pytania dostaniemy odpowiedź dopiero po tej pełnej analizie”

— powiedziała Kopacz na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.

Pytana, czy odpowie na list naukowców, w którym wskazują oni na wady w funkcjonowaniu pakietu, zaznaczyła, że przez szacunek dla autorów listów, musi mieć pełną wiedzę, jak pakiet onkologiczny się sprawdza.

Premier zapowiedziała, że wtedy wraz z ministrem zdrowia odpowie na wszelkie pytania i zapewniła, że jeśli się okaże, że coś się w pakiecie nie sprawdziło, to na pewno rząd zaproponuje rozwiązania, które by te niedociągnięcia niwelowały.

Przed tygodniem zarządy siedmiu naukowych towarzystw onkologicznych oraz konsultanci krajowi w dziedzinie onkologii klinicznej, chirurgii onkologicznej, radioterapii onkologicznej i patomorfologii wystosowali list do Kopacz, Arłukowicza i prezesa NFZ Tadeusza Jędrzejczyka, w którym wyrazili zaniepokojenie funkcjonowaniem pakietu. Jak poinformowali na wtorkowej konferencji prasowej, wciąż nie otrzymali odpowiedzi.

Ich zdaniem rozwiązania pakietu onkologicznego zwiększyły biurokratyzację, nie wpłynęły zaś na jakość diagnostyki i leczenia chorych. Konieczna jest szybka zmiana zapisów regulujących funkcjonowanie systemu opieki onkologicznej.

W ocenie onkologów w obecnej postaci pakiet „dusi polską onkologię”.

Wśród głównych wad pakietu przewodniczący Polskiego Towarzystwa Onkologicznego prof. Jacek Fijuth wymienił to, że nie zostali nim objęci wszyscy pacjenci, którzy powinni być jego beneficjentami. Oszacował, że w skali kraju jest to ponad 20 tys. osób rocznie.

To są chorzy kwalifikowani do paliatywnej radioterapii oraz chorzy, którzy mają rozpoznanie łagodnego nowotworu (…), który w wielu przypadkach może pacjenta zabić. Ci wszyscy chorzy wymagają leczenia onkologicznego, ale (…) nie podlegają szybkiej ścieżce diagnostycznej i nielimitowanemu leczeniu”

— powiedział.

Według przytoczonych podczas konferencji danych, czas oczekiwania na wykonanie badań diagnostycznych przez pacjentów spoza pakietu znacznie się wydłużył.

W jednym z dużych ośrodków akademickich czas oczekiwania na tomografię dla chorych spoza pakietu urósł do sześciu miesięcy, a na rezonans - do dziewięciu miesięcy. Taka sytuacja nie może mieć miejsca, gdyż nawet w obrębie chorych onkologicznych wytwarzają się dwie kategorie - chorzy w trakcie diagnostyki i chorzy po zakończonym leczeniu”

— powiedział prof. Fijuth.

Krytycznie ocenił też wprowadzony wraz z pakietem system sprawozdawczości i realizację karty szybkiej diagnostyki i leczenia (karta DiLO). „Ta karta, która w założeniu miała służyć pacjentowi, dawać mu poczucie bezpieczeństwa, stała się restrykcyjnym narzędziem zbierania danych i sprawozdawczości do NFZ” - ocenił.

Jego zdaniem niewłaściwie działają też systemy informatyczne do wypełniania kart DiLO, rejestracji w Krajowym Rejestrze Nowotworów i rejestrowania kolejki oczekujących.

To są niedoskonałe, źle funkcjonujące systemy, które nie dość, że nie współpracują ze sobą, to jeszcze nie współpracują z systemami informatycznymi szpitali”

— powiedział.

Zaznaczył, że powoduje to szereg nieporozumień, a efektem jest nierozliczenie przez NFZ procedur w zakresie diagnostyki i leczenia wykonanych przez szpitale. W dalszej kolejności skutkuje to przesunięciem płatności z głównej ścieżki finansowania (pakietowej, która stanowi ponad 80 proc. kontraktu z NFZ) do części limitowanej, pozapakietowej, a tym samym - znaczną stratą finansową ośrodków onkologicznych.

Doprowadza to do sytuacji, która jest na granicy absurdu, bo ta część limitowana jest w wielu przypadkach przekroczona o kilkaset procent, a nawet kilkanaście tysięcy procent (…) Taka sytuacja nie może mieć miejsca, gdyż tak głęboki deficyt finansowy grozi załamaniem funkcjonowania szpitala”

— podkreślił Fijuth.

Prezes Polskiego Towarzystwa Radioterapii Onkologicznej prof. Krzysztof Składowski podkreślił z kolei, że w ramach pakietu nie przewidziano jednoczesnej chemio- i radioterapii. „Co więcej, rozliczając tych, którzy już to leczenie zakończyli, musimy godzić się na niskie stawki związane z tym, jak są traktowani pozostali pacjenci, leczeni znacznie lżej” - powiedział.

Konsultant krajowy ds. radioterapii prof. Rafał Dziadziuszko ocenił z kolei, że wprowadzenie pakietu nie przyczyniło się do tego, by chorzy byli leczeni według określonych standardów, wytycznych diagnostycznych oraz z zastosowaniem kompleksowych, realizowanych we właściwy sposób terapii. „Zamiast tego pakiet onkologiczny proponuje wiele rozwiązań, które są rozwiązaniami czysto biurokratycznymi” - powiedział.

Prezes Polskiej Unii Onkologii i wiceprezes Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej dr Janusz Meder zaznaczył, że onkolodzy nie są przeciwnikami pakietu, ale oczekują natychmiastowych zmian rozporządzeń ministra zdrowia i zarządzeń prezesa NFZ, które na co dzień regulują funkcjonowanie pakietu, a jeśli będzie to konieczne - także nowelizacji ustawy.

Odnosząc się do kwestii podniesionych przez onkologów rzecznik ministerstwa zdrowia Krzysztof Bąk poinformował PAP, że trwa analiza funkcjonowania pakietu w pierwszych dziewięciu tygodniach od jego wprowadzenia. Potrwa ona do połowy kwietnia. Wówczas – po zakończeniu pierwszego kwartału funkcjonowania pakietu – zostanie zaprezentowana jego pierwsza ocena.

Dodał, że w resorcie powołany został zespół roboczy ds. funkcjonowania podstawowej opieki zdrowotnej, w tym pakietu onkologicznego.

Zajmuje się on przede wszystkim analizowaniem pierwszych sześciu miesięcy funkcjonowania pakietu onkologicznego, wartościami indywidualnymi wskaźników rozpoznawania nowotworów oraz zasadnościami zmian ustawowych w zakresie wydawania karty diagnostyki i leczenia onkologicznego. W skład zespołu wchodzą przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia oraz środowisk medycznych”

— poinformował Bąk.

Pakiet onkologiczny został wprowadzony z początkiem tego roku, by skrócić diagnozowanie i leczenie nowotworów.

W tym celu lekarze podstawowej opieki zdrowotnej mają poszerzony katalog badań diagnostycznych, które mogą zlecić w celu szybszego wykrycia choroby nowotworowej. Lekarze POZ mają wykazywać się większą „czujnością onkologiczną” i zakładać pacjentom z podejrzeniem nowotworu karty DiLO (diagnostyki i leczenia onkologicznego), uprawniające ich do szybkiej ścieżki diagnostyki i terapii onkologicznej bez limitów.

Kartę może wydać także lekarz specjalista w poradni ambulatoryjnej (AOS), jeśli zdiagnozuje nowotwór złośliwy u pacjenta, którego leczy. Ponadto pacjent może otrzymać kartę również w szpitalu - jeśli w wyniku hospitalizacji (nawet niezwiązanej z chorobą nowotworową) zostanie u niego wykryty nowotwór złośliwy. W takich przypadkach warunkiem wydania karty jest potwierdzenie diagnozy.

Pacjenci z „zieloną kartą” są zapisywani do odrębnej, szybszej kolejki np. do diagnostyki, aby nie czekali w kolejce razem z pacjentami nieonkologicznymi.

W ramach pakietu pacjent, który otrzyma kartę, powinien zgłosić się do lekarza specjalisty. Od momentu, gdy zostanie wpisany na listę osób oczekujących na konsultację specjalisty do postawienia diagnozy nie powinno minąć więcej niż 9 tygodni. Zmieszczenie się w tym terminie jest warunkiem rozliczenia przez NFZ świadczeń onkologicznych ponad limit.

Według danych centrali NFZ, do wtorku kartę DiLO wydano dla ponad 81,5 tys. pacjentów. Fundusz podkreśla, że pierwsze podsumowanie funkcjonowania pakietu onkologicznego będzie możliwe po I kwartale br. Podstawą do oceny wprowadzonych rozwiązań ma być analiza danych raportowanych przez placówki medyczne oraz uwag zgłoszonych przez świadczeniodawców i pacjentów.

ansa/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych