"Ilość błota, jakie przez lata wylewano na Żołnierzy Wyklętych, zahartowała naszą pamięć o nich". Reżyser Gołębiewski o swoim nowym filmie o Ince. NASZ WYWIAD

O filmie „Inka. Zachowałam się jak trzeba”, którego premiera odbędzie się jutro w TVP w programie pierwszym o g. 11.10, rozmawiamy z reżyserem obrazu Arkadiuszem Gołębiewskim.

CZYTAJ TAKŻE: „Inka. Zachowałam się, jak trzeba”. Film Arkadiusza Gołębiewskiego o Danucie Siedzikównie w święto Żołnierzy Wyklętych w TVP!

wPolityce.pl: Co cię skłoniło do zrobienia filmu o Ince?

Arkadiusz Gołębiewski: Szedłem rzecz jasna tropem Żołnierzy Wyklętych. Ubiegłoroczna edycja festiwalu ku ich czci miało motto „Zachować się jak trzeba”. Nie chcę popaść w jakiś banał, ale Inka to postać symboliczna pokazująca na wielu płaszczyznach okrucieństwo w tamtym czasie. W Ince mamy niesamowite skupienie polskości. Tradycyjna rodzina tamtych czasów. Ojciec został wywieziony po pierwszym wkroczeniu Sowietów w 1939 r. Wyszedł z wojskiem gen. Andersa, ale zmarł w Teheranie. Matka walczyła w konspiracji antyniemieckiej została wydana przez białoruskiego konfidenta, a następnie została zastrzelona i nie wiadomo do dzisiaj, gdzie jest jej grób. Inka i dwie jej siostry zostały sierotami. Gdy tylko Inka dowiedziała się, że odtwarzają się brygady wileńskie, to bez wahania przystąpiła do oddziału partyzanckiego. Wbrew temu, co komuniści o niej mówili, to jako pielęgniarka zajmowała się także rannymi milicjantami. Nie ratowała tylko kolegów, ale także tych, którzy do niej strzelali. Zrobiono jej czarną legendę, jak przy Józefie Kurasiu „Ogniu”, że miała dobijać rannych.

W nawiązaniu do tytułu filmu, czy uważasz, że coraz więcej Polaków „zachowuje się jak trzeba” w kontekście ochrony pamięci o bohaterach niezłomnych?

Na pewno jest duży progres. Jest już w całym kraju bardzo wiele przedsięwzięć związanych z datą 1 marca. Pokazy filmów, maratony, imprezy sportowe upamiętniające Żołnierzy Niezłomnych. Tego wszystkiego jest bardzo, bardzo wiele. Aktywność organizatorów obchodów tego dnia jest tak duża, że można domniemywać, iż uczestników można liczyć w setkach tysięcy. Coraz częściej jest tak, że władze samorządowe same z siebie występują z propozycjami zorganizowania tego święta. Nie czują się przymuszane, robią to same z siebie.

Czyli na niewiele zdają się takie akcje, jak wczorajsza kremlowska, czy tekst w tygodniku „Polityka” z mama 2013 r., gdzie jakiś ich „ekspert” uznał, że Witold Pilecki zdradził kompanów podczas przesłuchania?

CZYTAJ WIĘCEJ: Okupant pozostaje okupantem. Moskwa szkaluje Żołnierzy Wyklętych. „Występowali jako wspólnicy nazistów i przeszkadzali w rozgromieniu Niemiec”

CZYTAJ TAKŻE: „To niezwykle plugawy, kłamliwy tekst Polityki” - autor albumu IPN o Rotmistrzu. NASZ WYWIAD

Myślę, że tego rodzaju wrzutki nie zmienią podejścia Polaków do bohaterów naszej historii. Ilość błota, jakie przez lata wylewano na Żołnierzy Wyklętych, zahartowała naszą pamięć o nich. Zahartowała ich rodziny i tych, którzy chcą pamiętać.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.