Prezydent Bronisław Komorowski ogłosił 25 lutego 2015 r. w radiowej Jedynce swoją doktrynę polityczną. Doktrynę bezruchu. Przeciwstawił się zmianie jako złu. Bezruch jest natomiast ładem, czyli dobrem.
Upływająca właśnie pięcioletnia kadencja Komorowskiego ma być dowodem na to, że bezruch sprawdza się w praktyce. Owszem, sprawdza się w czasach spokoju i pokoju, ale nie jest atutem, tylko marnowaniem szans, jakie daje mandat pochodzący z powszechnych wyborów. W takim ujęciu prezydenta mogłoby po prostu nie być i nikt nie zauważyłby różnicy. To po co powszechne wybory i urząd, który za prezydentury Bronisława Komorowskiego kosztował podatników około 860 mln zł? Na prezydenta bezruchu, czyli takiego, który nic nie robi, nawet 10 proc. tej sumy jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto.
Owszem, Bronisław Komorowski robił dużo, ale nie w sprawach pożytecznych dla państwa, lecz dla niego niebezpiecznych. Robił to wzmacniając wpływy ludzi tajnych służb wojskowych i stojących za nimi grup interesów oraz lobby. Ale państwo polskie nic z tego nie miało, natomiast ludzie służb (szczególnie ci, za którymi ciągnie się ogon komunizmu i współpracy z Sowietami) i wykorzystujące ich grupy interesów faktycznie zyskały parasol ochronny nad swoimi ciemnymi interesami, co dla państwa jest ogromnym zagrożeniem. Dla sprawności oraz siły oficjalnych i statutowo działających tajnych służb Bronisław Komorowski nie zrobił natomiast kompletnie nic. Podobno atutem Bronisława Komorowskiego jest stabilność i przewidywalność. Tylko o jaką stabilność i przewidywalność chodzi? Bezruch jest oczywiście stabilny i przewidywalny, ale w czasach ogromnych napięć i zagrożeń, z jakimi mamy obecnie do czynienia za naszą wschodnią granicą, takie „przymioty” to tragedia i ogromne zagrożenie. Prezydent jest przecież najwyższym przedstawicielem państwa na zewnątrz oraz zwierzchnikiem sił zbrojnych. Dlatego jego niezdolność podejmowania szybkich decyzji, a tym jest bezruch, może doprowadzić do katastrofy. Bronisław Komorowski nic nie robił, bo nie musiał, choć powinien, gdyż prezydentura bezruchu jest marnowaniem szans i dużych pieniędzy, więc o jego zdolnościach przywódczych w razie zagrożenia państwa nie wiemy kompletnie nic. Nie wiemy nawet, czy one w ogóle istnieją. Jego pięcioletnia kadencja jest pod tym względem białą kartą. A nawet trzeba przypuszczać, że pozostając w bezruchu nabrał złych nawyków, uważając, iż bezruch jest istotą sprawowania najwyższego urzędu w państwie.
Bronisław Komorowski nie ma nawet cienia przewagi nad Andrzejem Dudą, swoim najpoważniejszym konkurentem, z tytułu sprawowania funkcji przez pięć lat, bo nie sprawdził się w żadnej krytycznej sytuacji. A właściwie sprawdził się negatywnie w okolicznościach dalekich od krytycznych, czyli w rozpoznaniu zagrożeń ze strony Rosji. Popełnił kardynalne i niewybaczalne błędy w stosunkach z Rosją, rzutujące m.in. na stan polskiej armii i miał wielki wkład w to, jak Putin haniebnie potraktował Polskę po katastrofie smoleńskiej. Jeśli w czasach stosunkowo spokojnych Bronisław Komorowski nie zdał egzaminu jako głowa polskiego państwa, to nie ma najmniejszych podstaw, by sądzić, że zda taki egzamin w sytuacji dramatycznej. Jego pięcioletnie doświadczenie nie jest zatem żadnym atutem, lecz wielkim obciążeniem i ogromnym ryzykiem na przyszłość. Sam prezydent Komorowski twierdzi, że jego kadencja to była siła spokoju, gwarantująca przynajmniej niedrażnienie Putina. Tyle tylko, że Putin wykorzystał to na przygotowanie planów agresji, wiedząc, że w Polsce prezydent i rząd śpią spokojnym snem, i wierzą w jego demokratyczną przemianę. Czyli przywódca Rosji upewnił się, że rządzący w Polsce zachowują się jak dzieci we mgle, więc można ich owinąć wokół palca i knuć swoje. Z polskiej perspektywy była to prezydentura usypiania i znieczulania na zagrożenia, czyli w geopolitycznej sytuacji naszego kraju najgorsza z możliwych. Z perspektywy Rosji było to zaś kompletne zneutralizowanie zagrożeń, jakie dla reżimu Putina stanowiła prezydentura Lecha Kaczyńskiego. Jeśli ktoś widzi zatem w dobiegającej końca kadencji Bronisława Komorowskiego jakieś atuty i przewagi dla Polski, to albo jest ślepy, albo ma wyłącznie złą wolę. I jeśli ktoś, tak jak sam prezydent, twierdzi, że ta kadencja udowodniła jego przewagi nad np. Andrzejem Dudą i jakiś „dorobek”, to się ośmiesza. Ta prezydentura udowodniła jedynie, że urząd głowy państwa był obsadzony. Nic ponadto. Za „jedyne” 860 mln zł.
Doktryna bezruchu autorstwa Bronisława Komorowskiego czyni cnotę i wielki atut z politycznej martwoty. Obecny prezydent podkreśla, z jaką radością uciekł pod prezydencki żyrandol z „polskiego piekła” i jak jest szczęśliwy, że nie musi brać udziału w partyjnej polityce. Tyle że to kompletny absurd. Partyjna polityka to nie żadne „polskie piekło”, tylko normalne w demokracji starcie idei i koncepcji sprawowania władzy. Po to jest partyjna polityka ze swoimi zastępczymi wojnami, żeby spokojnie było poza polityką. Nie mamy więc do czynienia z żadnym „polskim piekłem”, tylko normalną w demokracji rywalizacją i konkurencją. W doktrynie bezruchu Komorowskiego ta demokratyczna normalność jest przedstawiana jako patologia i „polskie piekło”. Widać u Komorowskiego ewidentnie tęsknotę za typowym dla komuny Frontem Jedności Narodu i upragnionym przez Wojciecha Jaruzelskiego kooptowaniem przeciwników i krytyków władzy do obozu jej popleczników. Z normalną demokracją nie ma to nic wspólnego.
Wszystko to, co Bronisław Komorowski przedstawia jako własne zasługi, atuty i przewagi składa się na pakiet najpoważniejszych argumentów przeciw jego drugiej kadencji. Jego doktryna bezruchu obnaża absolutny brak wizji, energii i sensu w tym, żeby był prezydentem przez kolejne pięć lat. Bo mijająca kadencja jest absolutnie impotentna i stracona, a sam Bronisław Komorowski dowodzi, że jest wypalony i całkowicie wyprany z dobrych pomysłów oraz pozbawiony energii potrzebnej na sprawowanie funkcji głowy państwa w latach 2015-2020.
Jest pewne, że wydarzenia i wybory, jakich trzeba się w najbliższych latach spodziewać będą wymagały prezydenta, którym Komorowski zwyczajnie nie jest w stanie być. Co bez żadnych wątpliwości udowodnił w ostatnich pięciu latach. Doktryna bezruchu jako prezydencka filozofia na lata 2015-2020 to po prostu strategia klęski i marginalizacji Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/235147-bronislaw-komorowski-oglosil-strategie-doktryne-bezruchu-niech-nas-bog-ma-w-opiece
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.