Parodia! Ateista Hartman pisze list do papieża: "Usilnie proszę Waszą Świątobliwość o stosowne interwencje"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Ateista i filozof Jan Hartman, dla którego bulwersujących poglądów nie ma miejsca nawet w palikociarni, napisał list do papieża Franciszka. Pismo nie jest niczym innym, jak spisem obsesji i natręctw Hartmana. Kto lub co tak bardzo dręczy filozofa, że w końcu nie wytrzymuje i postanawia zaalarmować samego papieża? Tym, którzy jeszcze się nie domyślają, podpowiadamy - Kościół w Polsce i o. Tadeusz Rydzyk.

W liście Hartman nazywa dyrektora Radia Maryja „wszechwładnym”.

Cóż, to kwestia godności Kościoła, czy znajdzie się w Rzymie ktoś tak potężny, aby powiedzieć mu: „rozlicz się i miarkuj się”. Bo państwo polskie nie ma takiej siły

— skarży się Hartman w piśmie, podanym także do wiadomości Bronisława Komorowskiego.

Na początku ateista informuje papieża o dwóch sprawach - o tym, że Kościół w Polsce sprzeciwia się ratyfikacji „Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” oraz o wystąpieniu jednego z redemptorystów z zakonu.

Jako obywatel polski, któremu leży na sercu suwerenność własnego kraju i narodu, usilnie proszę Waszą Świątobliwość o stosowne interwencje w obu bulwersujących sprawach, w zgodzie z wiążącym nasze kraje konkordatem oraz w zgodzie z prawem kościelnym

— dramatyzuje Hartmann.

Szczególnie wzburzył go list otwarty biskupa Ignacego Deca, który prosi Bronisława Komorowskiego o nieratyfikowanie konwencji antyprzemocowej.

Nie negując prawa Ignacego Deca do wyrażania swoich opinii jako osoby prywatnej, stanowczo sprzeciwiam się wywieraniu nacisku na organy konstytucyjne Rzeczypospolitej Polskiej przez biskupów, będących przedstawicielami Kościoła i Waszej Świątobliwości

— oburza się Hartman.

Twierdzi, że stanowisko Kościoła „stanowi nie tylko rażące pogwałcenie konkordatu, lecz przede wszystkim ingerencję w suwerenność Rzeczypospolitej Polskiej”.

Pragnę nadmienić, że naciski biskupów na procesy legislacyjne oraz administracyjne w Rzeczypospolitej Polskiej są w moim kraju uporczywą codziennością

— żali się ateista.

Dalszą część listu Hartmana dotyczy „dramatycznych nadużyć” ojca Tadeusza Rydzyka.

O. Tadeusz Rydzyk kontroluje polski kartel medialny (Radio Maryja, Telewizja Trwam oraz gazeta „Nasz Dziennik”), reprezentujący radykalny, skrajnie nacjonalistyczny odłam ludowego katolicyzmu maryjnego. Jest on, wprawdzie nieformalnie, lecz bezspornie najpotężniejszym przedstawicielem Kościoła w Polsce, i jako taki de facto znajduje się poza zasięgiem oddziaływania imperium państwa i prawa polskiego. Jego potęga polityczna zasadza się na bardzo bliskim sojuszu z główną partią opozycyjną Prawo i Sprawiedliwość i jej przywódcą, byłym premierem Polski Jarosławem Kaczyńskim

— opisuje.

Jakkolwiek zabawnie to brzmi, z listu wynika, że dla zrozpaczonego ateisty Ojciec Święty jest ostatnią deską ratunku. Bo tylko on może powstrzymać o. Rydzyka, który „posiada podporządkowaną sobie reprezentację w polskim sejmie oraz w Parlamencie Europejskim”.

Jest więc postacią mającą wpływ na życie wszystkich Polaków, podczas gdy jego poczynania podlegać mogą kontroli i moderacji tylko jednego człowieka, którym jest Wasza Świątobliwość. U nikogo innego nie można więc szukać sprawiedliwości w kwestii bezkarności potężnego polityka polskiego, którym jest o. Tadeusz Rydzyk

— wypłakuje się Hartman.

Nie będę ukrywał, że wiele bulwersujących informacji na temat o. Rydzyka dociera do uszu Polaków od wielu lat. Obawiam się jednak, że nie docierają one do uszu papieży. Być może teraz to się zmieni

— dodaje.

Licząc na zrozumienie Waszej Świątobliwości dla aspiracji Polaków i państwa polskiego do pełnej suwerenności, także w stosunku do Stolicy Apostolskiej, a zatem i na stosowne interwencje – pozostaję z wyrazami szacunku, Jan Hartman, obywatel Polski, miasta Krakowa, profesor filozofii

— kończy.

Szkoda, że Hartmann nie wspomniał o marszach ateistów, podczas których pluje na Kościół. Ale rozumiemy, że pisząc ten list był tak zacietrzewiony, że o tym zapomniał. Zanim więc doczeka się odpowiedzi z Watykanu, proponujemy mu zimne okłady na głowę i spacery po świeżym powietrzu. Może wtedy koszmary miną…

bzm/polityka.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych