Dlaczego "Syzyfowe prace" są na czarnej liście polskiej szkoły? Jan Polkowski w tygodniku wSieci

Fot. Kadr z filmu "Syzyfowe prace"
Fot. Kadr z filmu "Syzyfowe prace"

Publicysta tygodnika „wSieci” zastanawia się dlaczego trzecia RP boi się „Syzyfowych prac”.

Autor przytacza listę powodów, dla których powieść Stefana Żeromskiego nie znajduje uznania postkolonialnej władzy w procesie edukacji młodych Polaków i znika z listy lektur szkolnych.

Ci, których Polkowski nazywa „chorążymi postępu” marzą i zabiegają o stworzenie nowego człowieka. Jaki ma on być?

Ogólnie rzecz biorąc, winien to być osobnik wewnętrznie rozchwiany, wątpiący w siebie, o nietrwałej osobowości, zgadzający się tolerancyjnie na kształtowanie swojego rozmytego ja zgodnie z wymogami aktualnego gustu władzy czy kampanii reklamowej, emocjonalnie akceptujący siebie jako część technicznych rozwiązań i biurokratycznych procedur, zjednoczony duchowo z technologią, rozkochany w globalnej przyrodzie, a właściwie w akcjach ekologów na jej rzecz, jednak odcięty od domowego krajobrazu, gardzący ulicą miasteczka czy wiejską topolą, pod którą z pewnością nie bawił się w kryjówkę ani w berka, bo spędził dzieciństwo, grając na Playstation, młodość zaś strawił na nawiązywaniu fantastycznych znajomości na Facebooku

– pisze autor.

W czym jednak, konkretnie, zawinił Żeromski? Powodów, dla których jego powieści wycina się z listy lektur jest mnóstwo. Jako najważniejszym z nich autor wskazuje aktualność problemów podejmowanych przez Żeromskiego:

Jednak absolutnie wystarczającą przeszkodą, by tę książkę dyskutować w liceum, jest wyzierająca z jej kart prawda o Polsce, przesiąknięcie każdej z jej kart niezabliźnionym duchem okrutnego czasu.

Więcej o aktualności powieści Żeromskiego i problemach współczesnych elit z kulturą wyższą pisze Jan Polkowski w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci”, kórego najnowszy numer pojawił się w sprzedaży 26 stycznia br., także w formie e-wydania

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych