Po skandalu z niezaproszeniem rodziny rtm. Pileckiego dyrektor muzeum w Oświęcimiu powinien podać się do dymisji. Niezręcznie mi o tym pisać, bo znam Piotra M.A. Cywińskiego osobiście, ale to jedyne wyjście.
Otóż przed obchodami 70. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau wielokrotnie podkreślano, że uroczystości nie organizuje rząd ani prezydent, a właśnie muzeum. To miało dać gwarancję, że nie będzie w nich polityki, bo są pomyślane z myślą o ofiarach i tych, którzy przeżyli.
Skoro jednak tak, to i splendor, i nagany spadają na organizatorów. Nie chce mi się wierzyć, by była to świadoma decyzja, ale w uroczystościach wyzwolenia obozu brał udział wnuk komendanta Rudolfa Hoessa (i słusznie!), a nie zaproszono dzieci rtm. Witolda Pileckiego.
To obciąża Cywińskiego, ale go jeszcze nie pogrąża. Cóż, w Polsce nic nie działa jak należy, więc się przyzwyczailiśmy do kulawych standardów. Kiedy jednak dr Piotr M.A. Cywiński, z zawodu historyk, tłumaczy, że przecież muzeum nie mogło zapraszać rodzin wszystkich więźniów to obnaża swą dramatyczną ignorancję i pogrąża się całkowicie. A więc to nie bałagan, tylko świadoma decyzja? Selekcja według zasług? Naprawdę macie tam takich bohaterów, odznaczonych Orderem Orła Białego, na kopy?!
Drogi Piotrze, pozwól więc, że przypomnę ci fakty. Władysław Bartoszewski i Witold Pilecki zostali złapani w Warszawie w tej samej łapance 19 września 1940 roku. Trzy dni później obaj trafili do Auschwitz. Bartoszewskiego wypuszczono 8. kwietnia 1941 roku, po siedmiu miesiącach w obozie. Oddajmy mu honor: zaraz potem zaangażował się w konspirację i zapisał piękną, bohaterską kartę w ruchu oporu. To zapewne – jako wierny uczeń Bartoszewskiego i człowiek w niego zapatrzony - doskonale wiesz.
A Pilecki? Otóż trafił on do obozu dobrowolnie, by animować tam ruch oporu, być może zorganizować wielką ucieczkę więźniów lub próbę ich odbicia. Udało się to połowicznie, bo zorganizował obozowy ruch oporu i kilka mniejszych ucieczek. Jednocześnie pisał raporty, który trafiały na Zachód. To, że Ameryka pozostała na nie głucha, to inna sprawa. Sam Pilecki uciekł niemal dokładnie dwa lata po zwolnieniu Bartoszewskiego, w kwietniu 1943 roku.
Ich historie są podobne. Obu w 1946 roku aresztowano. Na szczęście Bartoszewski, choć przesiedział w sumie blisko pięć lat w stalinowskich więzieniach, przeżył.
Pileckiego rozstrzelano, do dziś nie ma swego grobu. Dziś, okazuje się, że oświęcimskie muzeum nie chce nawet o nim pamiętać.
To nie jest wstyd, panie dyrektorze. Pan wybaczy, ale to po prostu hańba.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/231444-pol-porcji-mazurka-dyrektor-muzeum-w-oswiecimiu-powinien-podac-sie-do-dymisji