Gdynia ma żeńskie imię

pewik.gdynia.pl
pewik.gdynia.pl

Szczególne to miasto. Jak wodna panna powstała z i dla Bałtyckiego Morza i Polski, która po latach niewoli uchwyciła przyczółek przy bardzo krótkim brzegu.

Jest taki wpis Eugeniusza Kwiatkowskiego do księgi „Daru Pomorza” z 30 lipca 1930 roku, w którym wielki wizjoner pisze tak: „Polska bez własnego wybrzeża morskiego i bez własnej floty nie będzie nigdy ani zjednoczona, ani niepodległa, ani samodzielna gospodarczo i politycznie, ani szanowana w wielkiej rodzinie państw i narodów, ani zdolna do zabezpieczenia warunków bytu, pracy, postępu i dobrobytu swym obywatelom.”

Wtedy to błyskawicznie i wspaniale wzniesiono miasto i port, by uniezależnić się od Gdańska. W ‘39 zemsta Niemców za przyznanie Polski dostępu do morza była okrutna. Zabili tysiące Gdynian, wywieźli 80 tysięcy. Większość wywiezionych wróciła po wojnie. Odbudowali domy, uruchomili stocznie. I długo to wszystko świetnie działało.

Dziś niestety nikt nie słucha proroczych słów twórcy miasta. Degrengolada krajowego przemysłu stoczniowego, ograniczenia pod dyktando Unii nakładane na rybaków, wyprzedaż całej wspaniałej floty - zabicie PLO. Własnymi rękami!

Ale Gdynianie pamiętają. Postawili niedawno pomnik, by na zawsze utrwalić gehennę swoich bliskich jesienią 1939 roku. Gdynia ma piękne wielkie domy wymyślone przez polskich architektów i zbudowane przed wojną przez prawdziwych inżynierów. Tworzyli ją czytelnicy pięknych książek o morzu i jego ludziach. Ciągnęły tu z całego kraju tysiące zapalonych wspaniałą ideą. I dobrze się spisali. Teraz przywódcy i ich niemądre partie wyprzedają co się da. To ich główne zajęcie. Obecnie blokują otwarcie lotniska Babie Doły, które byłoby fantastycznym połączeniem Warszawy i innych miast Polski z plażami Zatoki Puckiej i Helu.

Ale jest nadzieja, przebłysk nadziei. Oto właśnie teraz ukazała się nowa gdyńska gazeta, wydawany przez Polskapresse, 32 stronicowy tygodnik „Kurier Gdyński”. Ster redakcji powierzono Aleksandrze Dylejko. Stopy (albo i więcej) wody pod kilem koleżanki i koledzy.

W Gdyni jesienią i zimą wieją zwykle silne wiatry. Gna to od morza - od skweru Kościuszki - między basenami portowymi Prezydenckim i jachtowym. Wiatr owiewa piękny budynek Morskiego Instytutu Rybackiego – gdzie jest wspaniała plastyczna mapa Bałtyku. Tam też obok znajduje się dawny Dom Żeglarza, który ma teraz Akademia Morska. Gwiżdżą na wantach żaglowców - historycznej najpiękniejszej z fregat - „Daru Pomorza” i „Daru Młodzieży”. Dalej stoją wielkie budynki dekatyzowanej Marynarki Wojennej i wreszcie ulica 10 Lutego przypominająca nazwę kiedy to wszystko się zaczęło. Poprawny i ciekawy nowy tygodnik ma wdzięczne pole do popisu. I to robi. Nie ma już szacownego miesięcznika „Morze”, który przed laty zaczytywany był przez młodzież od Bałtyku po Tatry, po którego lekturze chłopcy przyjeżdżali z wielką nadzieją pod „Wielką Bramę” - okno na świat. Waśnie ci z roli i małych zabiedzonych miasteczek to byli potem najlepsi kapitanowie, oficerowie nawigacyjni i maszynowi, bosmani i marynarze.

Nie mamy floty, bo sprzedali ją ludzie, którzy - mam nadzieję – odpowiedzą za to przed Trybunałem Stanu. Nie budujemy 13 piętrowych samochodowców - wielkich statków, których kilkadziesiąt ze stoczni gdyńskiej pływa jeszcze pod obcymi banderami z silnikami z Cegielskiego i Huty Zgoda ze Świętochłowic. Silników też nie produkujemy, a „Zgoda” - to zgliszcza.

Czy „Kurier Gdyński” przyciągnie czytelników? Kosztuje 2, 90 zł. Jest bogato ilustrowany. Już w pierwszych numerach przystąpił do rozliczania miejskich rad dzielnic. Tak trzymać. Bo wprawdzie Gdynia stawiana jest na ogół za wzór, a jej prezydent bije rekordy popularności (ok 90% poparcia, od lat!) to jednak - wiadomo - trzeba pisać, alarmować, tępić zło w zarodku. I trzeba odważnie, wtedy będzie się miało stałych czytelników.

Gdynia ma stalowy drapacz chmur bijący w niebo w pobliżu nabrzeża, wspaniałe najnowsze stadiony, hotele, wielki festiwalowy Teatr Muzyczny, a teraz jeszcze mieć będzie wkrótce szkołę filmową.

Gdynianie boleśnie doświadczeni w grudniu 1970 roku to prawdziwi ludzie z żelaza. Pasuje tu więc doroczny bieg „Ironman-ów”. Dotychczas była to połówka: 2 kilometry przez zatokę, 90 km na rowerze i 22 km biegiem przez miasto. Ale już w tym roku będzie to rejestrowany wśród światowych imprez „Iron” pełny - męczarnia dla najodważniejszych i wytrwałych, dwa razy dłuższa w każdej z konkurencji. I jeszcze jedno warte zobaczenia. To Dworzec Morski przy Nabrzeżu Francuskim, blisko kapitanatu portu, gdzie cumowały transatlantyki „Batory” i „Stefan Batory”. Będzie to wielkie Muzeum Emigracji. Bolesne wspomnienie o ludziach wypływających z Gdyni za chlebem. Jeszcze smutniejsze jest to, że dzisiejsza - kilku milionowa już emigracja jest coraz liczniejsza. I nie zanosi się, by morska portowa orkiestra witała powracających z tułaczki. „Kurier Gdyński” ma o czym pisać. To ćwierć milionowe miasto ciągnące się między wodą, a wzgórzami morenowymi, prawdziwie polski, młody choć z dramatycznymi przejściami gród. Przykład jak wspaniale można budować.

Zapomnieli o tym liczni dygnitarze, którzy przez ostatnie 25 lat zajmowali warszawskie stołki choć niby „oni stąd”. To dziwne typy. Miejmy nadzieję, że wkrótce skończą się ich nieudolne rządy. Wierzę, że „Kurier Gdyński” wkrótce o tym doniesie.

TEKST UKAZAŁ SIĘ NA STRONIE SDP.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.