Wrzesień 1939 – Prof. Grzegorz Górski i Rafał Ziemkiewicz w Klubie Ronina

fot: Blogpress
fot: Blogpress

Gościem warszawskiego Klubu Ronina i Rafała Ziemkiewicza był profesor Grzegorz Górski, historyk dyplomacji, wykładowca i prawnik. Powodem była książka „Wrzesień 1939 - nowe spojrzenie” korelująca z głośnymi najnowszymi książkami R. Ziemkiewicza i Piotra Zychowicza.

Prowadzący spotkanie pisarz i publicysta tygodnika Do Rzeczy na wstępie zaznaczył, iż jest przeciwny „kanonicznej i heroicznej” narracji dziejów polskich. Nowe spojrzenie na historię jest potrzebne, bez uprzedzeń i bez założeń dominujących z różnych powodów w ostatnim 50-leciu.

Spór toczy się od ładnych paru lat (…) Jeżeli przyjmiemy założenie, jakie dominuje w tzw. oficjalnej narracji, że Polska nie miała innego wyjścia i że nic nie mogło pójść inaczej, to zdejmujemy całkowicie winę z naszych wiarołomnych sojuszników, którzy nas do tej wojny wpuścili w swoim interesie.

– mówił autor książki „Jakie piękne samobójstwo”.

Redaktor Ziemkiewicz ciągnął dalej, m.in., że jeśli sami Polacy mówią, że nie było innego wyjścia i, że Polska jako pierwsza przystąpi do wojny, aby powstrzymać podboje III Rzeszy, to Anglicy i Francuzi czy później Amerykanie mogą powiedzieć „to jakie macie prawo do roszczeń, zrobiliście to we własnym interesie, zrobiliście to coście musieli (..) w związku z czym spadajcie na bambus”. W konsekwencji Abeville czy Jałta nie miały tu żadnego znaczenia, skoro rzekomo nie było alternatywy. Rafał Ziemkiewicz uważa jednak, że była alternatywa, a Polska swoimi decyzjami coś straciła i komuś się przysłużyła.

Na micie roku 1939 i prowadzeniu wojny w sposób właściwy bazuje nasze dzisiejsze wyobrażenie o polityce międzynarodowej i obecnej w niej roli Polski. Słowa Marszałka Edwarda Rydza Śmigłego „o nieoddaniu guzika” wywodzą się z tradycji powstańczej – pieśni „Albo tryumf, albo zgon” i są te słowa - zdaniem publicysty – zaprzeczeniem jakiejkolwiek polityki, bo polityka polega na szukaniu wyjść, alternatyw, kompromisów. „W 1939 roku nasza polityka prowadzona była z pozycji siły przez państwo, które siły nie miało”. O ile jednak w 1939 r. polityka „wszystko albo nic” była wynikiem mocarstwowych aspiracji, o tyle dzisiaj czujemy się (wg słów Władysława Bartoszewskiego) „brzydką panną bez posagu” i uważamy, że nie należy nam się nic. W związku z tym nasza polityka sprowadza się do płaszczenia się, spływania z głównym nurtem; kwintesencją takiej polityki jest wypowiedź sejmowa Donalda Tuska w sprawie katastrofy smoleńskiej, że przecież Rosji wojny nie wypowiemy – twierdzi autor „Polactwa”

Inny szkodliwy mit, to przeświadczenie Polaków, że w polityce międzynarodowej jakieś znaczenie ma słuszność czy godziwość. Jest to mit pozostawiony właśnie przez Józefa Becka. W polityce liczą się interesy a nie moralność czy słuszność, „liczy się siła lub brak siły” – jak to napisał Roman Dmowski. Polityka korzyści i strat – dodał od siebie Rafał Ziemkiewicz, powołując się na doniesienia New York Times, że administracja USA „sprzedała Ukrainę” w zamian za wsparcie Rosji przeciwko aspiracjom nuklearnym Iranu, co nikogo na świecie by nie zdziwiło, jak nie zdziwiła zapłata Stalinowi za sojusz wojenny kosztem Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Profesor Grzegorz Górski przedstawił motywy napisania swojej książki, awizując jej strukturę. Pierwszą przyczyną była chęć oderwania się od historycznych mitów i schematów, w których tkwi polska historiografia krajowa i emigracyjna od lat. Uczony przyznał, że tematyką zajął się przypadkowo, ponieważ specjalizuje się w historii ustrojów i prawa, dyplomacji. Jednakże przebywając w Wielkiej Brytanii miał dostęp przez dłuższy czas do archiwów dyplomacji brytyjskiej z końca lat 30. XX wieku i postanowił to wykorzystać. Zaczęło się przed 10 laty niewielką publikacją dla Bellony o rozważaniach alternatywnych sytuacji międzynarodowej przedwojnia. Kiedy jednak Rafał Ziemkiewicz i Piotr Zychowicz zaczęli wydawać książki związane z tą dziedziną, wtedy zachęcony tym faktem wrócił do tematu i ukazała się pozycja większa. Profesor zaznaczył jednak w swojej pracy, że chciał się oderwać od zagadnień alternatywnej historii.

Pierwsza kwestia wydarzeń z 1938 i 1939 roku, pomijana w historiografii, to sprawa przełożenia polityki wewnętrznej Polski na politykę zagraniczną. Podstawową konstatacją jest fakt, że w kalendarzu wyborczym II Rzeczypospolitej były zapisane wybory prezydenckie na 1940 rok i miał się zmienić Prezydent RP. Zgodnie z Konstytucją Kwietniową prezydentura była głównym urzędem. Po śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego oszukano jednak naturalnego kandydata - Walerego Sławka, zawiązały się dwa obozy: zamkowy i związany z Głównym Inspektoratem Sił Zbrojnych. W efekcie profesor Ignacy Mościcki nie złożył urzędu. Problem pojawił się w 1938 r. kiedy Prezydent Mościcki wszedł w fazę dużych problemów zdrowotnych, z przygotowaną dymisją włącznie. Kryzysy zdrowotne Prezydenta RP zbiegały się z ważkimi wydarzeniami na arenie międzynarodowej.

To uruchomiło szereg mechanizmów politycznych związanych z fundamentalnymi przegrupowaniami wewnątrz obozu piłsudczykowskiego, zmian sojuszy wewnątrz tego obozu, co jest rzeczą zupełnie oczywistą. To się łączy z wyborami parlamentarnymi przeprowadzonymi na jesieni.

Wybory były z jednej strony potężną legitymizacją obozu piłsudczykowskiego [mimo nawoływania całej opozycji do bojkotu, do wyborów poszło 70% wyborców – dodał prof. G. Górski], z drugiej strony dotychczasowy sojusz frakcji zamkowej z frakcją wojskową Śmigłego-Rydza uległ dekompozycji, gdyż Eugeniusz Kwiatkowski (faktyczny kierownik polityki obozu zamkowego) związał się z grupą „pułkowników” Józefa Becka. Na prezydenturę liczył Marszałek Edward Rydz – Śmigły. Obóz sanacyjny nie był jednak monolitem. Z powodu rozgrywek wewnętrznych, w rachubę wchodziły wybory prezydenckie powszechne, a nie przeprowadzenie ich zgodne w Zgromadzeniu Narodowym.

To tak jakby dzisiaj powiedzieć, że Donald Tusk i Grzegorz Schetyna pozostają w daleko idącej zgodności poglądów”. Minister Beck nie lubił, aby o polityce decydowała „ulica”, gardził opinią publiczną i nie dopuszczał, aby miała ona wpływ na dyplomację polską. Józef Beck stał się głównym konkurentem do prezydentury Marszałka Śmigłego Rydza i obaj politycy weszli w logikę wykorzystywania sytuacji międzynarodowej w ewentualnym starciu powszechnym o najwyższy urząd w państwie. Zdaniem profesora, słynne przemówienie sejmowe ministra Becka odnoszące się do honoru Polski, było elementem tej rozgrywki, bo nie było przemówieniem dyplomaty, lecz początkiem kampanii wyborczej – „tego przemówienia słuchał cały naród z uchem przy radio.

Jednak skutkiem tego przemówienia była za kilka dni dyrektywa Hitlera o wdrożeniu planu Fall Weiss - inwazji na Polskę. Bez kontekstu rozgrywki wewnątrz obozu sanacyjnego, trudno bowiem zrozumieć dotychczasową (proniemiecką) politykę międzynarodową ministra Becka i nagły jej zwrot. Według profesora, mimo różnych ocen, do jesieni 1938 roku działania szefa MSZ były pragmatyczne i przyniosły duże sukcesy państwu.

Drugi element zerwania polsko – niemieckiego (wbrew tezie red. Piotra Zychowicza) jest taki, że nie trzeba było zawierać w cudzysłowiu „Paktu Ribbentrop–Beck”, ponieważ zawarliśmy takie porozumienie w 1934 roku. W ocenie profesora Górskiego, ten pakt z Niemcami był bardzo korzystny dla Polski.

Nie zrozumiemy tego, co się działo w polskiej polityce w 1938 i 1939 roku, jeżeli nie sięgniemy pamięcią przede wszystkim do tego, jak tragiczne były dla pozycji międzynarodowej Polski do 1934 roku konsekwentne działania Niemiec weimarskich, demokratycznych, personifikowanych polityką Stresemanna i socjaldemokracji niemieckiej.

Z tego punktu widzenia pakt, który zawarł Piłsudski z III Rzeszą był w pewnym sensie dla Polski zbawienny, dlatego że oczyszczał politykę polską z balastu 14 lat. Ten pakt dał Polsce wiele wymiernych korzyści, np. dosyć łatwe odebranie haniebnie nam zabranego Śląska Cieszyńskiego przez Czechów czy uzyskanie wspólnej granicy z Węgrami wobec chwiejnej postawy Rumunii, czy też de facto podporządkowanie Litwy.

W moim przekonaniu, nie Gdańsk był problemem w stosunkach polsko-niemieckich i nie autostrada (..) Głównym problemem było rozwiązanie kwestii słowackiej, kiedy stało się jasne, że dojdzie do likwidacji państwa czechosłowackiego (…) jak będzie funkcjonować emancypujące się państwo słowackie”.

Kiedy na początku 1938 roku, kiedy doszło do spotkań Becka z Hitlerem, Göringiem czy von Neurathem w sprawie Austrii czy dekonstrukcji Czechosłowacji, jak wynika z archiwów dyplomatycznych, to warunkiem na to było objęcie przez Polskę protektoratem nowego państwa słowackiego. Ponieważ Hitler późną jesienią 1938 roku został przekonany przez niemiecki sztab generalny [OKH - Oberkommando des Heeres, dop. Jakub S. Pomorski], że zgoda na polski protektorat nad Słowacją niweluje niemiecki protektorat nad Czechami i nie pozwala im na dostęp do Ukrainy i Rumunii, to zaczęły się nerwowe negocjacje. Niemiecki sztab generalny przekonał Hitlera do wycofania się z deklaracji słowackiej wobec ministra Becka. „ I to był główny problem w marcu 1939 roku” – twierdzi gość Klubu Ronina. Hitler zaproponował Polsce współprotektorat nad Słowacją, którego Józef Beck nie chciał przyjąć.

Polska odczytała działania niemieckie (m.in. odzyskanie Kłajpedy) jako odejście od dotychczasowej polityki współpracy. „Beck uznał, że Niemcy dążą zdecydowanie do sprowadzenia Polski do pozycji junior-partner” - stwierdził prof. Górski. W ten sposób przesądzony został dalszy kierunek jego polityki.

Jak zaznaczył autor książki „Wrzesień 1939”, podstawą myślenia polskiego Sztabu Generalnego i polskich kół wojskowych co do projekcji ewentualnego konfliktu z Niemcami było studium gen. Tadeusza Kutrzeby z 1937 roku, z którego wynikało, że w połowie 1940 roku Niemcy uzyskają nad Polską trzykrotną przewagę we wszystkich rodzajach sił zbrojnych. Skoro więc sytuacja się zaostrza, skoro do wojny dojdzie, to w naszym interesie nie leży odwlekanie wojny, z uwagi na zmieniającą się na naszą niekorzyść proporcję sił. W przeciwieństwie do Anglików czy Francuzów, dla których czas pracował na ich korzyść.

Trzecim elementem odnoszącym się już do września 1939 r. jest postawa Marszałka Rydza-Śmigłego i błędy w prowadzeniu kampanii wrześniowej. Prof. Górski zwrócił uwagę na to, w jakich warunkach pracował Sztab Generalny WP w Warszawie. Kiedy zapadły decyzje mobilizacyjne podjęto decyzje o stworzeniu nowoczesnego ośrodka dowodzenia na wypadek wojny. Zbudowano supernowoczesne, komfortowe bunkry na ulicy Rakowieckiej, które nie zostały wykończone do wybuchu wojny. Nie miały systemu wentylacyjnego ani klimatyzacyjnego. Kwatera główna (grupa 600-700 oficerów) musiała więc funkcjonować w tych warunkach - bardzo nerwowej pracy i w dużych temperaturach. Kiedy udało się sformować główną kwaterę, rankiem 6 września Marszałek Rydz-Śmigły opuścił Warszawę, udając się do Brześcia, całe dowiedzenie armią polską właściwie się zakończyło. Jedynym rozkazem, jaki żołnierze otrzymywali przez cały wrzesień 1939 r. było: maszerować.

Prof. Górski wymienia z swojej książce karygodne błędy popełnione między 6 a 12 września, w powiązaniu z konferencją w Abbeville (brytyjsko-francuska konferencja, na której zdecydowano o nieudzielaniu Polsce pomocy w walce z Niemcami).

Czy Polska mogła uniknąć wojny z Niemcami, w czym tkwił błąd studium strategicznego grupy gen. Kutrzeby czy były w Polsce alternatywne propozycje związane z zagrożeniem niemieckim, czy mogliśmy wygrać wojnę prewencyjną z Niemcami dogadując się z Anglią i Francją czy bój o Gdańsk rozegrał się na Zaolziu i jaki wpływ miała agentura sowiecka? Odpowiedzi na te pytania i dalsza część dyskusji na filmie:

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.