Metoda zgiełku. Jak funkcjonuje mechanizm wywierania wpływu na umysły Polaków?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. M. Czutko
Fot. M. Czutko

Tekst ukazał się w tygodniku „wSieci”.

Jest 5 stycznia 2015 r. Znana publicystka Anne Applebaum odsyła na Twitterze do tekstu Petera Pomerantseva – „Wewnątrz wojny informacyjnej Putina”. Autor wie, o czym pisze – to Brytyjczyk rosyjskiego pochodzenia, który pracował w Putinowskiej machinie medialnej, a niedawno wydał książkę „Nothing Is True and Everything Is Possible” (Nic nie jest prawdziwe i wszystko jest możliwe). Książka już spotkała się ze sporym zainteresowaniem ze strony zachodnich znawców Rosji.

Tekst, na który Applebaum zwróciła uwagę, opisuje technologie propagandy rosyjskiej. Rzecz jest intrygująca z wielu punktów widzenia. Mówi sporo o trendach kultury współczesnej. Ale najbardziej przyciągnęły moją uwagę fragmenty dające wgląd w mechanizmy spraw, które toczą się u nas. Trudno przecież właściwie reagować na wyzwania stojące przed naszym krajem, gdy nie pojmuje się mechanizmów wywierania wpływu na umysły Polaków.

Uwaga! Nauka wyjaśnia Tuska!

Pod takim tytułem w październiku 2014 r. opublikowałem w „wSieci” tekst (dostępny także na wPolityce.pl). Przekonuję w nim, że tzw. modułowa koncepcja umysłu, rozwinięta w ramach neuronauki, daje nam wgląd w sposób myślenia człowieka o nazwisku „Donald Tusk”. Z kolei czytając tekst Pomerantseva, znalazłem (tak sądzę) klucz interpretacyjny do postępowania człowieka występującego pod określeniem umownym „Janusz Palikot”. I zarazem wyjaśnienie polityki sporej części polskich mediów tzw. głównego nurtu.

Zagadka „Palikota”

Na czym polega zagadka postaci takiego typu? Gdy weźmie się pod uwagę niektóre ich wystąpienia, w oderwaniu od innych zachowań i szerszego kontekstu obecności publicznej, to niekiedy można odnieść wrażenie, iż mamy do czynienia z ludźmi inteligentnymi, którzy wiedzą, co mówią. Gdy jednak zwrócimy uwagę na całe pasmo wypowiedzi i zachowań publicznych tego typu osób, to widać dziwne zmiany frontów, miotanie się, dryfowanie, zwykłe „skakaństwo” (określenie, którym wobec małolatów posługiwali się starsi lokatorzy mojej celi w areszcie śledczym w Toruniu w 1982). Wybryki, ciągi prowokacji, z których nic nie wynika. Setki buńczucznych zapowiedzi. Niedotrzymywanie słowa. Obrażanie i przepraszanie. Nawet wykorzystanie rzewnego filmiku z kimś z własnej rodziny w kampanii wyborczej. Nie sposób tego pogodzić ani z inteligencją, ani z poważnie traktowaną misją polityczną. Nie widać w tym sensu.

Klucz nie tylko do „Palikotów”

Ale czytam Pomerantseva i wszystko staje się jasne, już jest na swoim miejscu. Co takiego napisał? Wskazał on na interesującą różnicę między celami propagandy Związku Sowieckiego oraz Rosji Putinowskiej.

O ile Sowieci z wielkim nakładem sił starali się, by ich kłamstwa wyglądały przekonująco, zabiegali o to, by odbiorcy uwierzyli w prawdziwość przekazywanego im obrazu świata, to machina Putinowska stawia sobie inne cele. Ta machina wcale nie przejmuje się tym, że zostaje przyłapana na kłamstwie. „Celem – pisze Pomerantsev – jest raczej wywołać zamieszanie, niż przekonać; tak zanieczyścić przestrzeń informacyjną, aby ludzie pośród chaosu zrezygnowali z poszukiwania jakiejkolwiek prawdy”.

Gdy przeczytałem te słowa (autor uzasadnia je przekonująco), różne elementy układanki polskiego życia publicznego, zwłaszcza medialnego, wskoczyły na swoje miejsce. Regularne zapraszanie (nader konsekwentne – chciałoby się rzec) do komentowania tragedii smoleńskiej rzekomych ekspertów udających, iż interesuje ich wyjaśnianie wątpliwości. Nagłaśnianie wymyślonych historyjek o kłótni na płycie lotniska gen. Błasika z kpt. Protasiukiem. Ekscytowanie widzów jakoby odczytanymi z taśmy słowami: „Jak nie wyląduję, to mnie zabiją”. To przykłady zanieczyszczania naszej przestrzeni informacyjnej, tworzenia szumu, który najpierw wywołuje zagubienie, potem zniechęcenie, wreszcie agresję i ucieczkę w prywatność: przestań mi tu pan chrzanić o Smoleńsku.

Użyteczny

Nie jest najważniejsze, czy jedna lub druga osoba siejąca zamęt w naszym życiu publicznym jest na uwięzi, czy tylko użytecznym idiotą. Istotna jest stała obecność w mediach osób od lat zachowujących się tak, jakby ich zadaniem nie było nic innego, jak obniżanie jakości debaty publicznej, sianie zamieszania, dezorientacji, niewiary w to, że w sprawach publicznych prawda w ogóle jest ważna. Taki efekt uzyskują dziennikarze z uporem godnym lepszej sprawy zapraszający takie postacie do swoich programów.

Nie sami idioci

Nie wierzę jednak, że w tym medialnym użytecznym towarzystwie są sami idioci. Są. Ale są także zwykli, opłacani agenci wpływu. Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego nasze służby skutecznie nie ograniczają ich pola manewru, to przyjrzyjcie się sporowi o rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych