Terroryści u bram? Niemieccy salafici, wyznawcy najbardziej radykalnej odmiany islamu, chcą nawracać Polaków

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

W Delegaturze ‪ABW‬ w Katowicach jest jeden (!) funkcjonariusz, który nadzoruje operacyjnie środowisko islamistów, czyli w slangu – „robi po Arabach”‬‬.

Ocenia się, że w Polsce żyje ok. 25 tys. muzułmanów, z czego 2 tysiące to konwertyci. Codziennie przechodzi na islam jedna osoba. Takie są statystyki.

Zgodnie z procedurami obowiązującymi od 2001 roku, od czasów zamachu w Nowym Jorku, funkcjonariusze ABW dokładnie przyglądają się środowisku arabskich studentów oraz wyznawców islamu.

Śląsk to olbrzymia aglomeracja, wśród kilku milionów ludzi potencjalny terrorysta może łatwo się zgubić. Szczególnemu nadzorowi poddani są studenci, którzy pochodzą z krajów zaliczanych do państw wspierających terroryzm oraz często podróżujący na Bliski Wschód. Obserwujemy z kim się spotykają, z kim korespondują, co wypisują na portalach społecznościowych. Standardowa praca operacyjna

– mówi funkcjonariusz ABW.

Wszystko po to, aby uniknąć kompromitacji sprzed paru lat, kiedy po zamachu na synagogę w 2002 roku na Dżerbie służby specjalne Niemiec zwróciły się o informacje na temat Christiana Ganczarskiego, który został zatrzymany w 2003 r w Paryżu pod zarzutem przynależności do al-Qaidy.

Ganczarski to obywatel Niemiec polskiego pochodzenia. Urodził się  w Gliwicach, skąd wyjechał do Niemiec w 1976 roku, kiedy miał 10 lat. Potem przeszedł na islam i przyjął imię Abu Ibrahim. Walczył w Czeczenii po stronie islamskich bojowników, przebywał w obozach szkoleniowych talibów w Afganistanie. Tam poznał przywódców Al-Kaidy, także podobno Osamę bin - Ladena, któremu doradzał w dziedzinie telekomunikacji i informatyki. Jednym z dowodów w sprawie są zdjęcia z obozu szkoleniowego w Kandaharze, na których Ganczarski pozuje z Osamą bin Ladenem. Niemieccy śledczy ustalili, że w tym samym czasie w obozie w Kandaharze szkoleni byli Mohammed Atta oraz Ziad Jarah – piloci obydwu samolotów pasażerskich, które uczestniczyły w ataku na 11 września 2001 roku na World Trade Center.

Wstyd był wielki, bo nie mieliśmy o Ganczarskim żadnych informacji, mimo że przyjeżdżał do Polski kilka razy w latach 90.

– mówi słyszę od oficera służb specjalnych.

Kilka lat temu Ganczarski został skazany we Francji na 18 lat więzienia.

Na Śląsku wyznawców islamu jest około tysiąca. Stale przychodzi się modlić 50-60 osób. Są to zarówno Arabowie, jak i Polacy.

Polskie służby specjalne uważnie przyglądają się Lidze Muzułmańskiej, organizacji, która powstała w 2001 roku, a zarejestrowana została 6 stycznia 2004 roku w Departamencie Wyznań i Mniejszości Narodowych przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Liga Muzułmańska zrzesza imigrantów-muzułmanów oraz polskich konwertytów. Wśród nich to głównie przybysze z krajów arabskich (m. in. Algieria, Autonomia Palestyńska, Syria, Jemen, Egipt, Tunezja), a także Turcy. Pierwsza fala migracji miała miejsce w latach 70. i 80. ub. stulecia, głównie za sprawą kontaktów handlowych PRL-u m. in. z Libią czy Irakiem. Po 1989 roku nastąpiła druga fala imigracji. Duża część muzułmanów w Polsce to uchodźcy polityczni, głównie z Iraku, Bośni i Hercegowiny, Afganistanu, Somalii i Czeczeni.

Mamy dobre rozeznanie tego środowiska, które jest poddane operacyjnej kontroli, ale to nikogo nie powinno dziwić. Zbieramy informacje, analizujemy i przekazujemy dane do sojuszniczej wspólnoty wywiadowczej

– lakonicznie słyszę od oficera kontrwywiadu.

Jednak największym wyzwaniem dla służb nie są legalnie działające organizacje muzułmańskie. Koszmarem dla kontrwywiadu każdego kraju są fanatycy, działający na własną rękę, czyli „samotne wilki”.

Jesienią 2014 roku Gazeta Wyborcza alarmowała („Niemieccy głosiciele radykalnego islamu szykują ofensywę w Polsce”):

**Niemieccy salafici, powiązani z terrorystami wyznawcy najbardziej radykalnej odmiany islamu, chcą nawracać Polaków.

  • Już nad tym pracujemy - mówi ich przywódca. W szeregach niemieckich islamistów jest już sporo polskich imigrantów.

  • To nie żart - mówi mi Sven Lau, jeden z najbardziej znanych salafitów w Niemczech.

  • Chcemy nieść posłanie miłosiernego Boga do Polski. To da się zrobić - zapewnia.[…]

  • To są niebezpieczni ludzie - mówi Burkhard Freier, szef Urzędu ds. Ochrony Konstytucji (niemiecki odpowiednik ABW). […]

Freier wylicza jednak, że niemieccy salafici rekrutują bojowników dla islamistów na Bliskim Wschodzie, zbierają dla nich sprzęt i pieniądze, a nawet przygotowywali zamachy w Niemczech.

Mimo to według służb specjalnych salafici to najszybciej się rozwijająca grupa ekstremistyczna w Niemczech. Eksperci szacują, że pod koniec roku będzie ich już 7 tys. Ich niemiecką twierdzą jest Nadrenia Północna-Westfalia.

Nie tylko dlatego, że tam żyje najwięcej imigrantów z krajów islamskich. To właśnie tamtejsze miasta borykają się z najpoważniejszymi w skali Niemiec bezrobociem i biedą. A brak perspektyw i poczucie wykluczenia są dla salafitów doskonałą pożywką.

Szczególnie niebezpieczne przesłanie niesie ten ostatni akapit.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.