Tym razem Amerykanie nie powiedzą „shit happens”. Zacofane Polaki znów zrobili wstyd przed Jankesami!

fot. YouTube
fot. YouTube

Nasi amerykańscy znajomi są zszokowani, dla nich to po prostu brak kultury

— pisze w felietonie o kupie transportowanej w pampersie rozdygotana Agnieszka Kublik. Czytając jej absurdalny tekst miałem przed oczami Rolanda Topora z jego pytaniami na kupie.

Pamiętacie Państwo opowiadanko mistrza czarnego jak smoła humoru Topora „Kilka pytań na kupie?”. Topor złożył tekst z absurdalnych pytań, które zestawione ze sobą jeszcze mocniej podkreślały ich kuriozalność. Czytając tekst „Pampers z niespodzianką” Agnieszki Kublik przypomniał mi się tekst Topora. I wcale nie chodzi o słowo tylko o słowo „kupa” w tytule.

Czy można nazwać kolacją nędzny i obrzydliwy posiłek?/ Czy częściej wchodzisz w gówno w domu, czy na dworze?/ Czy znasz ludzi, którzy śmierdzą?.

— pytał w swoim prześmiewczym tekście Topor. Cóż, Agnieszka Kublik nie tylko może nazwać swoją kolację obrzydliwym posiłkiem, ale też niemal weszła w g….poza domem. No i niektórzy mali ludzie jej śmierdzą. A wszystko zdarzyło się jednego dnia. W restauracji w Warszawie i, o zgrozo!, w towarzystwie gości z Ameryki!!!! Samego U.S and A!

Siedzę przodem do tych maluchów i nagle widzę, że ta młodsza ląduje na kanapie. Matka zaczyna ją rozbierać, ściąga majtasy i zmienia małej pampersa. Reszta ich towarzystwa nie reaguje. Widać wymiana pampersa z niespodzianką to dla nich normalka, nawet w restauracji, na oczach obcych.

— pisze budując napięcie niczym Alfred Hitchcock Kublik. Jej opowieść o kupie w pampersie przybiera postać dramatyczniejszą niż przybity do stodoły Maciej Stuhr w „Pokłosiu”:

Patrzę na te czynności higieniczne, choć wcale nie chcę. Siedzę w końcu nad talerzem z kolacją. Oglądanie pampersa z niespodzianką przyprawia mnie o mdłości. (…) Ale patrzę bezwiednie, bo mam tę całą scenę dosłownie pod nosem. Wszystko trwa chwilę, mała jest już ubrana, matka bierze zwinięty pampers i niesie go do toalety. I wierzcie mi, nie chcę, ale nie umiem nie myśleć o tym, co jest w środku, co jest - jak by to napisać - transportowane obok mnie. Co za chwilę wyląduje w koszu w toalecie i będzie tam leżeć i ciągle o sobie przypominać. Zapachem, rozumiecie, co mam na myśli, prawda?

Czy rozumiemy? Nie, ale czujemy zapach transportowanej kupy w restauracji. Zapach, który czują też goście z Ameryki. Zapach, który już zawsze będzie im się kojarzył z naszym polskim gównem w polu, a nie fiołkami w Neapolu.

Nasi amerykańscy znajomi są zszokowani, dla nich to po prostu brak kultury.

— ubolewa publicystka „Gazety Wyborczej”, która na dodatek jak przystało na cierpiętnicę sekty z Czerskiej, była zmuszona Amerykanom relacjonować co widzi, bo siedzieli oni tyłem do pampersowego show.

Relacjonuję im, na co musiałam - zupełnie nie chcąc – patrzeć

— pisze p. Agnieszka o tym kupnym show, co w Polsce „must go on”.

A należy pamiętać, że Amerykanie tym razem nie rzekną, że „shit happens”. Znów „Gazeta Wyborcza” będzie musiała zaaplikować nam trochę pedagogiki wstydu i przypomnieć o zacofaniu narodu. Zacofaniu tym razem mierzonym zapachem „transportowanej” kupy w pampersie.

Czy piekło stworzono z myślą o dorosłych, czy o dzieciach? Czy jest już jedenasta? Czyż nie powinniśmy się rozstać?

— kończył swój tekst Topor. Z pewnością warto się rozstać z publicystyką Pani Kublik, która przeżyła piekło w restauracji z dziećmi robiącymi kupę. Czy była jedenasta?

CZYTAJ TEŻ: - Co z osławioną tolerancją Agnieszki Kublik? Dotyczy wyłącznie osób homo, a matek nie obejmuje?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych