Zuzanna M, profesor Płatek i „Gazeta Wyborcza”

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Kilka dni po zbrodni w Rakowiskach w TVN24 wystąpiła pani profesor Monika Płatek. Nie oglądałem wtedy tego programu, dopiero po tygodniu, powodowany licznymi komentarzami sięgnąłem po jego nagranie. Ono jest przerażające.

Ma się rozumieć, że przerażająca była sama zbrodnia, ale to się już stało i się nie odstanie, rodzice Kamila nie żyją. To co my - opinia publiczna, dziennikarze, wymiar sprawiedliwości, system edukacyjny, związki wyznaniowe – możemy teraz zrobić, to próbować z tego straszliwego zła wyprowadzić jakieś dobro. Na przykład takie, że nazywając zło złem, bez relatywizowania, ukazując całą otchłań antywartości, jaką ono ujawniło, pokażemy najzupełniej jednoznaczną zgodę różnych odłamów opinii publicznej co do jego oceny. I w ten sposób zbudujemy silniejsze niż dotąd oparcie dla normy „nie zabijaj!”. Otóż nie, po programie z udziałem pani prof. Płatek już wiadomo, że to się nie uda. Nic wspólnie zbudujemy, żadna solidarność w obronie elementarnych reguł cywilizacji nie jest z tym towarzystwem możliwa.

Właściwie tych, którzy wcześniej zetknęli się z opiniami pani profesor, to nie powinno dziwić. Prof. Płatek jest bowiem karnistką osobliwą. Taką, która z obrzydzeniem mówi o jednej z podstawowych funkcji prawa karnego, jaką jest karanie. Dla niej prawo karne powinno być najpierw resocjalizowaniem, empatią, zrozumieniem trudnej sytuacji morderców i złodziei, nawoływaniem społeczeństwa do nie osądzania sprawców, a dopiero na końcu – i bardzo niechętnie - karaniem. I taki jest też wydźwięk wypowiedzi prof. Płatek w „Faktach po Faktach” z 17 grudnia.

Pani profesor objaśnia tę zbrodnię całym splotem okoliczności. Winni są politycy, którzy godzą się na stosowanie tortur. I ustawodawcy, którzy uchwalają ustawy pozwalające na zabijanie (niezbyt to jasne, skoro nie ma w Polsce kary śmierci, ale mniejsza o szczegóły). I publiczność, która w Internecie zieje nienawiścią do zabójców z Rakowisk. I znowu publiczność, która i osądza (sic!). Tak, proszę Państwa, nie wolno osądzać Zuzanny i Kamila, to są biedne dzieciaki, pani profesor strasznie jest ich żal i każdy poprawny politycznie człowiek powinien się do tego żalu przyłączyć.

Powiedzmy raz, że to jest stawianie sprawy na głowie. Tak jak po niedawnym ataku terrorystycznym w Sydney, kiedy główną troską poprawnych politycznie komentatorów było, żeby Australijczycy nie zwrócili się przeciw muzułmanom. Co tam ofiary zamachu (nie-muzułmanie), ważne żeby współ-wyznawcom zamachowca nie było przykro. Ta logika dominuje od 40 lat na Zachodzie i jej owoce właśnie w ostatnich miesiącach i tygodniach nader obficie zbieramy. To znaczy zbiera Zachód, a my mamy okazję wyciągnąć stąd wnioski mądre, albo głupie.

A „Gazeta Wyborcza” opisuje tło zbrodni z Rakowisk, zresztą na ogół dość obiektywnie (Ludmiła Anannikova, Marta Bratkowska, „Co się stało z Zuźką M.?”, „GW”, 24-26 grudnia), ale nie traci okazji, by nieco pośmiać się z reakcji ludzi w Białej Podlaskiej, którzy mówią, że jedynym wyjaśnieniem zbrodni jest opętanie Zuzanny M.

Otóż w ogóle mi nie jest do śmiechu. Ta otchłań zła, z jaką tu mamy do czynienia, musi prowadzić do pytań najpoważniejszych, granicznych. Agnostyk (chyba, że za dużo słucha pani profesor Płatek) odpowie na te pytania, że Zuzanna i Kamil wpadli w jakąś czarną dziurę anty-wartości, a katolik, że ulegli złu. Czyli popełnili straszliwy grzech. Czyli słuchali szatana, a nie Pana Boga. Z czego tu się śmiać? Czy wierzymy przy tym w osobowego szatana, czy tylko w istnienie absolutnego zła, które jest antytezą absolutnie dobrego Boga, to jest rzecz drugorzędna. Pierwszorzędne znaczenie ma to, żeby nie bagatelizować zbrodni. I nie mówić, że winni są wszyscy, ale najmniej sami zbrodniarze. Prości ludzie z Białej Podlaskiej mają w tej sprawie więcej rozumu niż redaktorzy wielkiej gazety z Warszawy.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.